sobota, 6 lutego 2016

Sekret Budowania Relacji z Subskrybentami

Sekret Budowania Relacji z Subskrybentami


Autor: Robert Wiliński


Jeśli planujesz że napiszesz jakiegoś małego i wartościowego eBooka, którego będziesz rozdawać za zapisanie się na listę, a później to już tylko reklamowanie swojej osoby i Twoich produktów, to niestety muszę Cię rozczarować i wyprowadzić z błędu. Nie tędy droga.


Bardzo często spotykam się z listami, które oferują bardzo fajną treść, ale tylko na początku. Ich właściciele myślą, że skoro już coś dali to teraz mogą brać garściami. Wiesz, co robię z takimi subskrypcjami? Najzwyczajniej w świecie wypisuję się z nich. Skoro ta osoba nie ma dla mnie żadnych wartościowych informacji to niech spada na drzewo :)

Na uznanie wśród subskrybentów pracuje się bardzo długo. Nie możesz zakładać, że jeden ebook wszystko załatwi. Jeżeli zależy Ci na skuteczności swojego e-mail marketingu nie możesz dopuścić do sytuacji, w której ludzie przestają czytać Twoje wiadomości.

Jak utrzymywać wysoki współczynnik otwarć?

Jest wiele zasad, które pomagają utrzymać współczynnik otwarć na wysokim poziomie. Jeśli jednak miałbym dać Ci tylko jedną radę to powiedziałbym: „wartościowa treść”. Zdziwiony?

Otóż, jeśli przestaniesz wysyłać do swoich czytelników informacje, które ich interesują to nie ma takiej możliwości, aby Twoje kampanie promocyjne były skuteczne.

Podstawowa zasada

W swoich działaniach e-mail marketingowych kieruj się bardzo prostą, a wręcz genialną w swoich skutkach zasadą.

Jest nią „3 razy DAJ i jeden raz BIERZ”. W skrócie chodzi o to, aby dopiero po trzech wartościowych wiadomościach zareklamować swój produkt lub poprosić czytelników o wykonanie jakiejś wymagającej akcji (np. wypełnienie ankiety). Najpierw trzy razy daj, a dopiero później jeden raz bierz.

Szanuj swoich subskrybentów, bo zalewając ich bezwartościowymi informacjami stracisz ich zaufanie, które jak już wiesz bardzo trudno jest odbudować.


Artykuł ten jest fragmentem
Darmowego Kursu E-mail Marketingowego
SEKRETY LISTY MAILINGOWEJ

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Najważniejszy element w e-mail marketingu to…

Najważniejszy element w e-mail marketingu to…


Autor: Robert Wiliński


Zastanawiałeś się kiedyś mój drogi czytelniku, jaki jest najważniejszy element w e-mail marketingu? Wiesz co odróżnia przeciętniaków od osób najlepszych w tej branży? Czytaj dalej… Koniecznie!


Najważniejszym elementem w e-mail marketingu jest wartościowa treść. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Osobiście uważam - i moje doświadczenie w e-mail marketingu, jak najbardziej to potwierdza - że bez wartościowej treści nie ma co marzyć o skutecznym e-mail marketingu.

Zauważ, że stałeś się subskrybentem różnych list nie dla tego, że gdzieś w internecie znalazłeś jakiś formularz. Zapisujesz się się ponieważ pragniesz wartościowych informacji.

To właśnie treść, a konkretniej, jej wartość dla czytelnika, jest podstawą e-mail marketingu. Niczego nie osiągniesz zalewając ludzi dziesiątkami reklam. Nikt nie będzie otwierał Twoich wiadomości, aby przeczytać co dzisiaj chcesz mu sprzedać! Zastanów się... Kogo interesuje kolejna promocja w Twoim sklepie internetowym?

Ludzie w internecie poszukują wartościowych informacji. Bardzo często chcą zaspokoić jakąś swoją potrzebę, lub rozwiązać „palący ich” problem i tu jest Twoje „pole do popisu”.

Pomyśl tylko. Czy mężczyzna kupujący wiertarkę spełnia swoje marzenie o kolejnym rupieciu w garażu? Najprawdopodobniej chce coś zawiesić na ścianie, może wieszak, a może nowy obraz. Jednak co by to nie było, nie zmienia to faktu, że potrzebuje on dziury w ścianie...

Odniesiesz sukces…

Jeśli w swoich wiadomościach e-mail rzeczywiście dostarczysz czytelnikom wartościowych informacji, to gwarantuję, że będą dziękować Ci, za to, że mogli zapisać się na Twoją listę. W ich oczach staniesz się ekspertem. To sprawi, że każda ewentualna reklama własnego produktu będzie o wiele skuteczniejsza.

Jestem pewien, że w każdej niszy znajdzie się masa problemów, które można by rozwiązać. Nie ważne, czy nauczysz swoich czytelników: „Jak dbać o własne włosy”, „Jak dobrać odpowiedni biustonosz”, „Jak własnoręcznie zbudować budę dla psa”, czy „Jak zrobić idealną jajecznicę”. Ważne, aby zaspokoić ludzką potrzebę lub rozwiązać jakiś problem, który dla Twoich czytelników jest ważny w danym momencie.


Artykuł ten jest fragmentem
Darmowego Kursu E-mail Marketingowego
SEKRETY LISTY MAILINGOWEJ

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak powstają nowe skuteczne nazwy?

Jak powstają nowe skuteczne nazwy?


Autor: Maria Orkwiszewska


Ogółem w USA zarejestrowane są 2 miliony nazw marek. Nie byłoby w tym wszystkim nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że standardowa wersja języka angielskiego posiada ni mniej ni więcej tylko 30 000 słów...


Nasuwa się pytanie: jak możliwe jest bezkonfliktowe funkcjonowanie obok siebie tylu nazw? I jak w ogóle możliwe jest tworzenie każdego roku tylu nowych nazw?

Paradoksalnie odpowiedź na drugie pytanie wydaje się łatwiejsza. Każdy język posiada w sobie nieograniczoną wydawałoby się elastyczność, dzięki której ludzie modelują swoją łączność i relacje z otoczeniem. Potrzeba identyfikowania rzeczy, rozróżniania ich spośród tysięcy innych leży w naturze ludzkiej. Dla normalnego życia w otaczającej nas coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości konieczne więc staje się nazywanie rzeczy po imieniu, tak by można je było sobie przyswoić, dostosować się do nich, by stały się nam czytelne, zrozumiałe, swojskie.

Odpowiedź na pierwsze pytanie jest nieco bardziej złożona. Jeśli nazwy funkcjonują w zasadzie bezkonfliktowo, nie pożerając się wzajemnie, to dzięki gwarancji udzielanej przez właściwy urząd patentowy czuwający nad indywidualnym charakterem każdej nazwy i nie wkraczaniem na znaczeniowy teren konkurenta. Posiadanie własnej, oryginalnej i wysoko zindywidualizowanej nazwy firmy leży w jej interesie, a przecież powinno jej zależeć, aby to jej nazwa wyróżniała się w sposób szczególny w otoczeniu. Dobra, oryginalna, nośna nazwa jest jednym z czynników decydujących nie tylko o samym zauważeniu firmy na rynku, co o jej powszednim postrzeganiu a więc o jej sile przebicia i możliwościach rozwoju.

Jeśli przyjrzymy się firmom powstałym przed 1900 rokiem, zauważymy, że nazwa większości z nich stała się znana na całym świecie. Było to możliwe nie tylko dzięki ofensywnym akcjom marketingowym. Firmy takie jak Budweiser, Coca-Cola, Heinz, John Deer, Lava, Sunbeam czy Nabisco zawdzięczają światową sławę przede wszystkim przyjaznej i łatwo wpadającej w ucho nazwie, którą odbiorcy odkodowują neutralnie w wielu językach. Inną grupę nowszych nazw stanowią te, które przeszły do języka potocznego nazywając nie firmę, która jako pierwsza wyprodukowała dany produkt, lecz wskazują na sam produkt. Adidas w wielu językach to po prostu sportowe obuwie, a nie firma Adi Dasslera, rower to dwukołowy pojazd a nie firma z Cowentry, żyletki to po prostu... żyletki a nie King Camp Gillette, założyciel firmy, itd. Podobnie z nazwami takimi jak xerox, formica, pumpers, thermos, walkman, kleenex, scotch, pumpers i in., które weszły do obiegu nie nazywając proces produkcji, technikę, materiał, itp. lecz sam produkt.

Można zaobserwować pewne trendy w nazewnictwie odzwierciedlające stosowanie w życiu codziennym określonych materiałów będących na topie. Lata czterdzieste i pięćdziesiąte to masowe wykorzystanie i zauroczenie ludzi takimi tworzywami jak nylon, teflon, lycra, oralit, linoleum, celuloid, celofan, itp. Naszą dzisiejszą działalność zdominowały usługi high tech, stąd tez wiele nazw pojawia się według modnego wzorca opartego na członach „net’ (ponad 6 tys. zarejestrowanych w USA) oraz „pro” (blisko 7 tys.). Kojarzą się one z Internetem, wysoko wyspecjalizowanymi usługami on line, dynamiką, nowoczesnością, progresywnością, potencjałem rozwojowym.

Nikt nie wie, jaki procent nowych nazw przetrwa próbę czasu, ile zostanie a ile tylko odczytanych, ile zaakceptowanych, a ile z nich wejdzie do potocznego języka narodowego lub światowego. Jedno jest pewne, wysoko wyspecjalizowane w kreowaniu nazw i budowaniu wizerunku firm agencje konsultingowe tyle zmniejszają ryzyko pomyłki w wyborze właściwej nazwy, co - jak pokazuje chociażby doświadczenie w wykreowaniu nazwy Netii Telekom - są prawdziwym kluczem do prawdziwego sukcesu.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jakie są ograniczenia geograficzne, językowe i prawne w nazwie?

Jakie są ograniczenia geograficzne, językowe i prawne w nazwie?


Autor: Maria Orkwiszewska


Nie tylko źle dobrana nazwa może firmie utrudniać działalność. Istnieje wiele ograniczeń w wyborze właściwej nazwy. Warto się zatem zorientować, jakie obostrzenia czekają na nas w procesie nazewniczym.


Wydaje się, że do stworzenia ładnie brzmiącej nazwy potrzeba jedynie chęci i odrobiny wyobraźni. Któż ma bogatszą wyobraźnię od dzieci, które nową nazwę potrafią wymyślić w kilka sekund? Czy w tak krótkim czasie można otrzymać również nazwę firmy? Nic bardziej mylnego. To prawda, że kreatywność odgrywa ważną rolę, lecz niepoparta konkretnym i przemyślanym planem może spłatać nam figla.

Oczywiście, etap twórczy jest punktem wyjścia. Warto mieć wówczas w pamięci kilka zasad tworzenia odpowiedniej nazwy. Nazwa powinna być między innymi czytelna, prosta i łatwa do zapamiętania, a przy tym oryginalna. Załóżmy, że udało nam się taką wymyślić. Jesteśmy zadowoleni z efektów: nazwa prezentuje się dobrze, wpada w ucho, jest jedyna w swoim rodzaju. Czyżby to oznaczało, że możemy rozpocząć działalność na rynku, objawić się światu, przedstawić nową ofertę?

Z jednej strony ładna nazwa może przeszkodzić w „wyjściu w świat”. Z drugiej zaś trzeba mieć na uwadze ograniczenia z jakimi możemy się spotkać, nie uwzględniając konkretnych reguł językowych, geograficznych i prawnych.

Dobra nazwa powinna być poprawna pod względem gramatycznym, semantycznym i logicznym. Nie mogą się do niej zakraść żadne błędy językowe. Nawet te „celowe” lapsusy nie są mile widziane. Trzeba bowiem pamiętać o przyjętej normie ogólnej polszczyzny, w ramach której mieści się również nazewnictwo. Wiele polskich wyrazów ma kilka znaczeń, co może wprowadzać niepokój odbiorcy i wywoływać niepożądane skojarzenia. Wystarczy choćby wspomnieć producenta lasek dla starszych osób, który taką nazwę nadaje własnej firmie. Oprócz swego pierwotnego znaczenia wyraz ma również wiele pejoratywnych konotacji.

Trzeba wziąć też pod uwagę skojarzenia w innych językach i to nie tylko w przypadku działalności na rynkach zagranicznych. Znamiennym przykładem jest odrestaurowana kamienica na Rynku Głównym w Krakowie, którą nazwano z angielska Boner Palace. Angielscy turyści zrywają boki, ponieważ słowo boner w jęz. angielskim oznacza „penisa w erekcji”. Jeśli decydujemy się na wyraz nieistniejący w słowniku polszczyzny, warto pamiętać, by był on logicznie użyty. Zadanie ułatwi nam też stosowanie alfabetu łacińskiego. Posługiwanie się polskimi literami może powodować trudności w percepcji.

Znacznie bardziej mogą dokuczyć obostrzenia prawne. Przede wszystkim należy sprawdzić, czy wybrana przez nas nazwa nie pojawia się w bazie Urzędu Patentowego. Działając pod nazwą zarejestrowaną już wcześniej przez kogoś, musimy się liczyć z tym, że możemy zostać posądzeni o naruszenie zasad nieuczciwej konkurencji i że będziemy musieli pożegnać się z dobrym wizerunkiem firmy. W przypadku działalności na rynkach zagranicznych warto uwzględnić też OHIM (The Office of Harmonization for the Internal Market) w Alicante – Europejski Urząd Patentowy._

Przy wyborze nazwy liczy się również charakter prowadzonej działalności. Jak czytamy w kodeksie cywilnym, nazwa firmy, której właścicielem jest osoba fizyczna, powinna zawierać jej imię i nazwisko oraz dodatkowo wybrane określenia. Z kolei firmą osoby prawnej jest jej nazwa.

W przypadku spółek obowiązują inne reguły. O ile spółka powinna być oznaczona imieniem i nazwiskiem wspólników, o tyle przedsiębiorstwo przez nich prowadzone nie musi być tak oznaczone. Pamiętając o wspomnianych wyżej zasadach, z pewnością unikniemy sytuacji, w której będziemy zmuszeni zmienić nazwę, uniemożliwiającą dalszy rozwój i budowanie wartości firmy.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nazwa a wizerunek

Nazwa a wizerunek


Autor: Maria Orkwiszewska


Zbyt mało mówi się i pisze o nazwach marketingowych. Reklama, Public Relations, a nawet Corporate Identity są tematami licznych publikacji, artykułów, kongresów, seminariów i książek. W tym towarzystwie nazwa prezentuje się jako ich uboga siostra, niedoceniana i zaniedbywana.


To poniekąd zrozumiałe. Nazwa, w przeciwieństwie do reklamy, PR czy CI, nie istnieje samodzielnie. Mimo to zasługuje na szczególną uwagę.

Nazwa jest integralną częścią każdej z wymienionych dziedzin. Pełni funkcję usługową nie tylko w stosunku do reklamy, Public Relations, lecz także względem samego produktu, usługi lub firmy. Nazwa, jako jeden ze znaków umożliwiających identyfikację, musi zawierać się w każdym komunikacie o produkcie bądź firmie. Począwszy od tak podstawowych, jak opakowanie, przez tysiące codziennych rozmów między sprzedawcą a klientem, po reklamę i PR. Nie należy lekceważyć nazwy, która w dużej liczbie komunikatów wędruje w świat i kształtuje wizerunek firmy lub produktu w świadomości odbiorców.

Rodzi się pytanie, jak działa nazwa, w jaki sposób odbiorca odkodowuje i interpretuje zawarty w niej komunikat. Najprostsza odpowiedzi - klient odczytuje nazwę i odnosi jej znaczenie do słów istniejących. Nazwa sałatek ROLNIK budzi zaufanie do produktu kojarzącego się z naturą, zdrowiem, BOBO FRUT – każdy ma na myśli coś owocowego dla dzieci. Nazwy nowych lub mniej znanych produktów pozwalają odbiorcy na proste odczytanie i przełożenie znaczenia realnego nazwy na cechy produktu lub firmy. Ale co z nazwami, które takiego znaczenia nie mają, np. proszek E, OMO czy aparat KODAK?

W 1928 roku amerykański językoznawca udowodnił istnienie zjawiska zwanego symbolizmem fonetycznym. Polega ono na tym, iż nawet pojedyncze głoski wywołują skojarzenia znaczeniowe, które na dodatek są niezależne od łącznego znaczenia semantycznego tych głosek w wyrazie. Zgodnie z tym samogłoska "i" sugeruje przedmiot lekki, jasny, delikatny, "a" – cięższy, bardziej stabilny, ciemny. Symbolizm fonetyczny dotyczy również spółgłosek i w dużym stopniu jest wspólny dla różnych języków.

Zdaniem włoskiego psycholingwisty Fernanda Dogana nazwy, których symbolizm fonetyczny koresponduje z wizerunkiem marki, są skuteczniejsze, mają większą siłę marketingowego oddziaływania. Jeżeli nawet pojedyncze głoski mogą wpływać na odbiorcę, łatwo sobie wyobrazić, jaką siłą dysponuje pełna nazwa. Owa siła perswazji daje ogromne możliwości twórcom nazw. Jednocześnie niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw, ponieważ to, co nie zostało przewidziane lub jest niemożliwe do odkodowania dla odbiorcy, może szkodzić marce.

Na interpretację nazwy wpływają głównie trzy podstawowe czynniki: sama nazwa, desygnat oraz odbiorca o określonych kompetencjach komunikacyjnych. Do kluczowych pojęć, bez których nie sposób zgłębić tematu, należą słownik umysłowy oraz psychologiczne (konotacyjne) znaczenie słowa.

Słownik umysłowy jest zbiorem wszystkich znanych nam wyrazów, posegregowanych według ściśle określonych zasad. Reguły te determinują skojarzenia, jakie wywołuje w naszym umyśle dana nazwa, a dotyczą między innymi związków znaczeniowych między wyrazami; i to zarówno związków logicznych (równoznaczność, podrzędność-nadrzędność, przeciwstawność), jak i określających (np. stół - zastawić, okrągły, dębowy itp.). Związki logiczne są łatwiejsze do przewidzenia, możliwe do obiektywnej weryfikacji i wspólne dla określonej grupy odbiorców. Związki określające są bardzo indywidualne, trudniejsze do zaprogramowania, lecz ważniejsze w procesie kształtowania skojarzeń wywołanych przez daną nazwę.

Psychologiczne znaczenie słowa jest zaś zbiorem wywołanych przez nie skojarzeń w umyśle odbiorcy. Łatwo się domyślić, że skojarzenia te będą bardzo indywidualne dla każdego odbiorcy, zależne od jego wiedzy i doświadczeń. Pola asocjacyjne, czyli słowa najsilniej przyciągane w reakcji skojarzeniowej przez słowo-bodziec, są w pewnym wymiarze stałe i uniwersalne. W dużym jednak stopniu zależą od czynników socjologicznych, narodowości, wykształcenia, płci. Wszystkie wyżej wymienione zasady nie są do końca przewidywalne i możliwe do zweryfikowania w praktyce. Tego rodzaju zależnościami zajmuje się psycholingwistyka eksperymentalna, która jest przydatna w procesie tworzenia nazw marketingowych. Często jednak nadawca musi zdać się na własną intuicję i doświadczenie. Przede wszystkim musi przestrzegać reguł dotyczących projektowania nazw. Dlatego właśnie niezbędne są profesjonalne agencje, które oferują pomoc – począwszy od zbudowania koncepcji nazwy, przez znalezienie najlepszych środków ułatwiających generowanie pożądanych skojarzeń, po kontrolę całego procesu i dbałość o prawną ochronę nazwy. Na Zachodzie istnieją wyspecjalizowane agencje, przeprowadzające ów proces od początku do końca. W Polsce jeszcze wciąż o projektowaniu nazw nie myśli się w sposób poważny.

Pierwszym, fundamentalnym warunkiem stworzenia skutecznej nazwy jest zebranie wszystkich informacji o desygnacie (w tym przypadku produkcie lub firmie). Na początku warto skoncentrować się na informacjach najbardziej podstawowych: wyglądzie produktu (lub firmy), jego przeznaczeniu, misji, strukturze itp. Na dalszym etapie potrzebne są informacje bardziej szczegółowe i wymagające pewnej wiedzy, przede wszystkim od producenta lub przedstawiciela firmy zamawiającego nową nazwę, czyli odbiorcy oferty. Należy poznać adresata i jego preferencje. Te informacje są poniekąd składowymi planowanego wizerunku marki. Rzeczą pożądaną jest, by producent lub zamawiający miał przynajmniej ogólne wyobrażenie o produkcie (firmie). Produkt nie może być jednocześnie ultranowoczesny i dający poczucie bezpieczeństwa lub dynamiczny i stabilny. Niestety, takie są często oczekiwania polskich klientów wobec agencji projektującej nazwy. Świadczy to nie tyle o wierze w niezwykłą siłę oddziaływania nazw, ile o zagubieniu w świecie marketingowych reguł gry.

Marka musi mieć jeden główny atut, który trzeba dokładnie sprecyzować, aby nazwa mogła ten walor uchwycić i wyeksponować. Jeżeli nazwa będzie źle sytuować markę w świadomości klienta, to dojdzie do dysonansu między nazwą a świadomie kreowanym wizerunkiem. Dlatego tak ważne jest, aby już na początku całego procesu mieć jedną, określoną koncepcję, która będzie rozwijana w dalszych etapach.

Niezwykle ważne jest także przyjrzenie się firmom i produktom konkurencyjnym. Można markę pozycjonować jako rodzajową i wtedy przestrzeganie konwencji nazewniczej branży jest wskazane; lub odwrotnie – pozycja marki może być unikatowa, wtedy wszelka oryginalność i nowatorstwo, również językowe, są mile widziane. Jeżeli adresatem oferty jest młodzież, można sobie pozwolić na grę słowną (przykład FRUGO), nawet na śmiałe rozwiązania językowe, dowcip czy łamanie reguł gramatycznych (Uważam rze). Jeżeli szukamy nazwy dla banku, to mimo zrozumiałej potrzeby wyróżnienia się wśród konkurencji, nie można sobie pozwolić na językowe szaleństwa. Istnieje pewna konwencja w nazewnictwie banków, które zawsze powinny kojarzyć się z poczuciem bezpieczeństwa, stabilnością, wysoką jakością obsługi klienta. Jednak i tutaj istnieje pole do popisu dla doświadczonego i pomysłowego kreatora.

W ostateczności można poprzestać na nazwie biernej, która na pewno nie zaszkodzi produktowi, i warto budować markę za pomocą innych działań. Należy przy tym pamiętać, że nazwa bierna jest zawsze dużo mniej skuteczna niż nazwa aktywna o dużym ładunku perswazyjnym. Jednak w nazewnictwie, podobnie jak w kodeksie etyki lekarskiej, obowiązuje zasada „Nie szkodzić”. Zaszkodzić można bardzo łatwo, a stawka jest wysoka. Dlatego należy wymienić najczęstsze błędy popełniane przez nadawców nazw.

Pierwszym, podstawowym lapsusem jest niesprecyzowanie lub złe określenie segmentu rynku i adresata marki. W konsekwencji nazwa, zamiast pomagać, przeszkadza w budowaniu zamierzonego wizerunku produktu (firmy).

Innym błędem może być niedostateczne odróżnienie firmy lub produktu od konkurencji. Efektem takich działań jest grupa nazw trudnych do zapamiętania dla klienta. Oczywiście, tego rodzaju nazwa nie może uzyskać ochrony patentowej, ani wzmacniać budowy silnej marki. Czasem podobieństwo do renomowanych marek jest zamierzone, mniej lub bardziej widoczne. Jednak korzystanie z blasków cudzej sławy zawsze jest nieuczciwe i na dłuższą metę nieopłacalne.

Często też lekceważona jest reguła, że nazwa powinna mówić prawdę o marce; nie w sposób dosłowny. Nie oznacza to również, że rację bytu mają tylko nazwy rzeczowe i konkretne. Bywają nazwy mające pozamarkowe, bardzo konkretne znaczenie. Klient doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie należy rozumieć ich dosłownie. Nie dziwi się, że papierosy CAMEL mają niewiele wspólnego z wielbłądem, a używanie wody toaletowej Satysfakcja niekoniecznie wywołuje to uczucie u użytkownika. Jest tu jednak pewna wyraźna i łatwa do rozszyfrowania konwencja, rodzaj umowy między nadawcą a odbiorcą nazwy. Jeżeli jednak nadawca decyduje się na nazwę odwołującą się nie do emocji i intuicji, lecz stawia na obiektywne, sprawdzalne walory produktu, to nie może kłamać. Jeżeli batonik o nazwie Złoty Orzeszek nie będzie zawierał ani śladu orzecha, klient i tak się o tym dowie.

Bardzo ważną czynnością jest sprawdzenie zdolności rejestrowej nazwy. Jeżeli nazwa nie zostanie przebadana pod tym kątem, może zostać oprotestowana przez właściciela znaku podobnego, lecz zastrzeżonego. Sprawa taka może skończyć się w sądzie. Do innej kategorii należą błędy w sferze językowej. Jeżeli nazwa jest niepoprawna, trudna do zapamiętania, wywołuje niepożądane skojarzenia, to w oczywisty sposób szkodzi marce. Istnieją też błędy komunikacyjne, np. odbiorca nie odczytuje zakodowanej treści nazwy, ponieważ jego kompetencja językowa nie pokrywa się z kompetencją nadawcy.

Inna kategoria błędów obejmuje niewykorzystanie lub złe wykorzystanie nazwy w komunikatach promocyjnych i reklamowych. Jeżeli nadawca zakłada bardzo nowoczesny wizerunek marki, nazwę zapisano tradycyjnym krojem czcionki, a promocja marki odbywa się w taniej prasie codziennej, to godziny wytężonej pracy nad wykreowaniem skutecznej nazwy okazują się zupełnie bezużyteczne.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.