Dlaczego stolica Nowej Zelandii zmienia nazwę?
Autor: Maria Orkwiszewska
"The Hobbit" to wyprodukowana właśnie i przygotowywana do dystrybucji trylogia filmowa. Ta amerykańsko-nowozelandzka produkcja będzie kolejnym przeniesieniem na ekran powieści autorstwa J.R.R. Tolkiena. "Hobbit, czyli tam i z powrotem" to kolejna, po trylogii "Władca pierścienia", ekranizacja tego autora.
Wszystkie opowieści łączą gatunek fantasy z powieścią przygodową, a akcja rozgrywa się w mitycznym świecie Śródziemia. John Ronald Reuel Tolkien, dzięki wdrożeniu takiego konceptu, stał się jednym z prekursorów współczesnej literatury fantasy.
Światowa premiera pierwszej części serii, zatytułowana "Hobbit: Niezwykła podróż", odbędzie się w Wellington 28 listopada. Zdjęcia kręcone były w Nowej Zelandii, i tak jak w wypadku "Władcy Pierścienia", nowa ekranizacja będzie kojarzona z tym krajem. I już teraz rozpoczęła się wielka promocja filmu. Przy tej okazji wylansować się chce Nowa Zelandia. Poza pięknymi krajobrazami, które obejrzymy na ekranie, włodarze stolicy Nowej Zelandii postanowili promować także stolicę kraju. Pomysł mają iście niekonwencjonalny – chcą zmienić nazwę miasta. Przed premierą pierwszej części trylogii „Hobbit”, Wellington - stolica Nowej Zelandii, otrzyma nową nazwę. Od końca listopada, przez trzy tygodnie, miasto będzie się nazywało „The Middle of Middle-Earth”, czyli „Środek Śródziemia”. Nazwa zaczerpnięta z powieści ma reklamować i miasto i kraj.
Jest to olbrzymie przedsięwzięcie, bo urzędy pocztowe, lokalne media i wiele organizacji, będą korzystać jedynie z mitycznej nazwy miasta. Można wyobrazić sobie wystrój miasta i liczne imprezy towarzyszące tej okazji. Produkcja pamiątek i gadżetów idzie pełną parą. Całą akcję ma wzmocnić festiwal poświęcony światu stworzonemu przez J.R.R. Tolkiena. Zmiana nazwy i towarzyszące temu imprezy nie tylko przyciągną turystów i wielbicieli twórczości Tolkiena, ale zbudują światową świadomość nazwy miasta Wellington.
Wellington jest kolejnym przykładem miasta, które stara się wzmocnić swój wizerunek na całym świecie, bo wiele osób nie znało wcześniej tej nazwy. Nowa Zelandia nie jest krajem wielkim. Podobne inicjatywy promocyjne, za sprawą kina i filmów Woody Allena, przeprowadziły: Barcelona, Paryż, Nowy Jork i Rzym. Z tym, że miasta te są znane na świecie i chętnie odwiedzane. Wellington do nich nie należy, aczkolwiek może zostać w czasach „The Middle of Middle-Earth” zalane przez turystów.
Sama Nowa Zelandia doskonale radzi sobie z promocją. Kraj jakiś czas temu opracował swoje logo. I nie jest nim ani ptak kiwi, ani owoc kiwi - jest nim liść paproci. Logo to zdobi nie tylko materiały reklamowe wydawane przez organizacje turystyczne, ale możemy je zobaczyć na strojach sportowców tego kraju. Bezpretensjonalny znak wyróżnia kraj i prezentuje jego indywidualizm. Nowa Zelandia nie jest krajem wielkim, zamieszkuje ją jedynie 4,4 miliona mieszkańców. Jednak jak na tak niewielkie państwo, ekranizacje powieści J.R.R. Tolkiena bardzo pomagają w budowaniu wizerunku i marki tego pięknego kraju. Połączenie wszystkich działań marketingowych i informacji o miejscu kręcenia scen, doprowadzi do sytuacji, w której każdy oglądający film, obejrzy także reklamę Nowej Zelandii. I będzie to na pewno jedna z najchętniej oglądanych reklam kraju.
Maria Orkwiszewska
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.