czwartek, 9 czerwca 2016

Cobranding. Czyli jak zbudować skuteczną współpracę marek?

Cobranding. Czyli jak zbudować skuteczną współpracę marek?


Autor: JAN ASTNER2


Marki, jak ludzie, mogą łączyć szyki, aby zwiększyć swoje wpływy. I tak jak u ludzi, mariaże między markami mogą trwać latami i przynosić korzyści obu stronom, lub kończyć się wielkimi aferami i pełnymi wyrzutów rozwodami. Na czym polega cobranding?


Na czym polega cobranding?

Ciekawi nowinek i tego, co świat zachodni przetestował, zauważamy i na polskim rynku coraz więcej przykładów cobrandingu. Podstawy są bardzo proste: zwiększyć skuteczność oddziaływania działań promocyjnych, ale przede wszystkim pomniejszyć koszty tych działań. Logika jest prosta. Jeżeli na jedną reklamę złoży się dwóch, to będzie ona kosztowała każdego tylko połowę. Koszty na pół, a korzyści? I tu spotykamy się z poważnym problemem. Powiedzenie, że kocha się pomimo, a nie za coś, może w wypadku biznesów nie być do końca prawdziwe.

Cobranding, to strategia marketingowa, która polega na wymianie przysług lub podziale kosztów. Można znaleźć wiele korzyści ze stosowania strategii cobrandingu. Służy on poprawianiu świadomości marki, witalności wynikającej z towarzystwa cobrandu, rozszerza dostęp do rynku, dostęp do klientów, poprawia reputację, penetruje inne obszary i konteksty ofert. Używając cobrandingu można ułatwić sobie wejście na inne rynki, zarówno geograficzne jak i produktowe. Powód, podany na początku, pojawia się także, ale podział kosztów nie stanowi tak wielkiej korzyści jak lepiej i skuteczniej wydane pieniądze na marketing.

Na czym opiera się idea cobrandingu?

Cobranding to strategia marketingowa, która opiera się na idei win-win: obopólnej korzyści. Ważna jest relacja między wkładem, a korzyściami osiąganymi ze współdziałania. Ważne, abyśmy nie mylili cobrandingu z formami kooperacji między firmami, takimi jak licencjonowanie lub sponsoring. W takich, bowiem sytuacjach jedna strona płaci drugiej i jest to raczej transakcja, a nie, cobranding, czyli współdziałanie.

Kiedy cobranding ma większe szanse powodzenia? Oto trzy główne powody.

Po pierwsze, dobrzy lub źli partnerzy. Pasują do siebie, czy są tylko sobą zauroczeni? Czy to przyjaźń czy to już kochanie...? Marki muszą do siebie pasować. Ta zbieżność może zachodzić na wielu płaszczyznach. Według modelu CODES Strategie Marki można wyszczególnić pięć wizerunkowych płaszczyzn dopasowania marek do cobrandingu:

Czy wartości marek są spójne lub się uzupełniają?

Czy klienci marek są z jednego logicznego segmentu?

Czy relacje z otoczeniem i kultura marek pozwala na ich mariaż?

Czy obietnice i oferowane benefity są spójne?

Czy charakterystyki marek do siebie pasują?

Jednym słowem jak ma się wizerunek jednej marki do drugiej, strategia marketingowa obu do siebie, jakie są wyznaczone cele i zadania. Warto wzajemnie przeanalizować potencjał wizerunkowy przyszłego partnera. Poza wartościami ważna jest skala biznesów i ich rynkowy potencjał. Wielki z małym może się dogadać, ale czy proporcje korzyści będą jednakowe? Czy nie będzie to poza różnicą charakterów mezalians?

Drugie pole kształtowania sukcesu strategii marketingowej cobrandingu to pytanie o jego trwałość. Możliwe są mariaże tylko na czas akcji promocyjnych (dla porównania - małżeństwa gwiazd filmu i estrady). W wypadku cobrandingu nie chodzi o rozgłos przy rozwodzie, ale o jednorazową, krótką współpracę.

Ciekawy motyw to program Hawaiian Airlines i Disneya (film Lilo & Stitch). Jak wiemy, akcja filmu toczy się na Hawajach. Program Disney i Hawaiian trwał tyle, ile promocja filmu. Możemy domyślić się sezonu - wakacje na Hawajach. Możliwe są jednak także mariaże dożywotnie. Podobnie sytuacja wygląda w wypadku promocji Nowej Zelandii przy okazji ekranizacji powieści Tolkiena.

Trzecie pole do ustaleń, to ekwiwalentności lub nierówności. Jedyną obiektywną miarą są w tym przypadku konsumenci. Problem w tym, że możemy o tym mówić po, a nie przed zawarciem związku. W ramach cobrandingu, poza równouprawnionymi związkami mogą pojawić się nieproporcjonalne. Popularne są programy tworzenia wspólnych produktów (na przykład mieszane soki). Wielki z małym może się także dogadać, i nie znaczy to, że proporcje będą odpowiednie do skali biznesów, mogą wynikać raczej z oczekiwanych korzyści. Wąskie specjalizacje są trudniejsze od osiągnięcia dla wielkich i mali specjaliści mogą wiele pomóc w takich sytuacjach.

Pininfarina jest stosunkowo niewielkim studiem projektowym w stosunku do MITSUBISHI. Efektem kooperacji jest marka Pajero Pini, zaprojektowana przez słynnego projektanta i nosząca jego imię. Sam samochód wydaje się przez to bardziej wartościowy, bardziej stylowy. Pytanie tylko czy innych samochodów nie projektują znani styliści - tak, ale ich nie podpisują fragmentem swojego nazwiska.

Popularną formą cobrandingu jest wspólnie wydawana karta (cobranded card) – karta płatnicza wydawana przez bank w ramach wspólnego programu z firmą usługowo-handlową. Celem takiego działania jest dostarczenie klientowi korzyści płynących z potencjału obu partnerów. Najczęściej taka karta markowana jest logo obu partnerów. Bardzo często karta taka łączy się z programem lojalnościowym jednej lub obu firm. W ramach programu cobrandingowego klient uzyskuje możliwości do korzystania z różnych promocji i rabatów związanych z produktami i usługami firm. Podwaja się dzięki temu marketing obu ofert, marki zyskują wsparcie wizerunkowe partnerów.

Cobranding i związane z nim problemy.

Nie ma idealnej strategii marketingowej. Aby unikać problemów warto poruszyć problem uzgodnień i negocjacji. Jak się umówić w ramach wspólnego przedsięwzięcia? Po pierwsze odpowiednio dobrać partnera do pomysłu, który mamy. Po drugie opracować koncept szczegółów i zweryfikować korzyści. Następnie wynegocjować odpowiedni (to znaczy: jednakowo niekorzystny dla obu stron) kontrakt i na koniec wdrożyć go w życie. Warto mieć także plan awaryjny, plan kryzysowy. Pamiętajmy, że poza korzyściami, straty z niepowodzenia także mogą być nierówne. I nie chodzi tu tylko o nieskutecznie poniesione nakłady, ale i uszczerbek na efektach biznesowych i reputacji.

W naszym kraju bardzo popularne jest franczyzowanie marek. W miarę skutecznie działających programów jest kilkaset. Idea jest prosta - sprzedajemy możliwość używania naszej marki. Można stwierdzić, że jest to popularny sposób na marketing. A jak wiele znamy programów cobrandingowych?

Obok redukcji kosztów – włącznie z wydatkami na badanie i rozwój oraz marketing cobranding jest atrakcyjny z powodu możliwości szybkiego transferu pozytywnego wizerunku, wyobrażeń i akceptacji z jednej marki na drugą. W skrócie – pozwala niemal natychmiast ulepszyć prawie każdy aspekt „marketingowego lejka” – od momentu zbudowania wstępnej świadomości marki do programu lojalnościowego.

Pierwszy poziom relacji, jakich potrzebuje cobranding określa się mianem „reach-awareness cobranding”. To sytuacje, kiedy współpraca marek jest nastawiona na szybkie rozszerzanie jej świadomości we wzajemnych grupach docelowych. Sztandarowym przykładem jest cobranding American Express z Delta Airlines. Ale i z „naszego podwórka” możemy znaleźć tego typu „deale” – chociażby PKO z Orlen. Nie tylko z kartami kredytowymi można mnożyć przykłady, również wszelkie produkty łączone, jak płatki Nestle Fitness i kosmetyki Nivea, ciasta w proszku Dr. Oetkera z Nalewką Babuni albo długofalowe relacje typu Disney w McDonalds.

Drugi, głębszy poziom współpracy, to „values endorsement cobranding”. Określa on sytuację, w której współpraca winduje w górę percepcję marek. Istnieje przykład znamienitej francuskiej akademii sztuki kulinarnej Le Cordon Bleu, która współpracowała z Tefalem. W Polsce tego typu cobranding można znaleźć, kiedy Akademia Kurta Schellera rekomendowała bakalie Bakalland albo Fundacja „Bądź Zdrów!” – produkty Uno Premium.

Z okazji swoich kolejnych urodzin, ikona włoskości – marka Gucci i ikona włoskiego przemysłu samochodowego – Fiat, prezentowały wspólnie Fiata 500 by Gucci, limitowaną serię pojazdów. Dwie wersje pojazdu, biała i czarna były w wielu miejscach markowane Gucci. Logo firmy modowej pojawia się na drzwiach oraz zagłówkach auta. W centralnej części felg znajduje się symbol GG. Na klapie bagażnika i słupku dodatkowo znajduje się także logo Gucci. Nowością markowania samochodów jest aplikacja ze znaku rozpoznawczego Gucci, czyli zielono-czerwono-zielonego paska, który biegnie przez cały profil auta. Dodatkowo, wersja ze stu konnym silnikiem będzie miała zielone zaciski hamulców (czerwone są zarezerwowane dla innego producenta hamulców). We wnętrzu pasek Gucciego znajdzie się na pasach bezpieczeństwa, siedzeniach, gałce zmiany biegów, obudowie kluczyka oraz dywanikach.

Trzeci poziom – „ingredient cobranding” wskazuje na bardzo bliską relację dwóch marek, taką, w której jedna jest częścią składową drugiej. Sztandarowymi przykładami tego typu współpracy są Intel na obudowach PC lub NutraSweet w Diet Coke.

Ostatni wyróżniony poziom cobrandingu - „complementary competence cobranding”, jest częstą formą relacji, występującą m.in. na rynku nowoczesnych technologii. Można wyobrazić sobie chociażby potencjał połączeń telefonii komórkowej z oprogramowaniem aparatów. Przykładem takiego cobrandingu były 24-godzinne mini-supermarkety prowadzone przez Tesco Express na stacjach Esso.

Jak widać, możliwości cobrandingu jest jeszcze wiele. Cobranding można zaliczyć do strategii marketingowych ponadprzeciętnego wzrostu. O możliwości zbudowania efektywnego programu warto spytać ekspertów.


Jan Astner

www.brandbroker.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dlaczego stolica Nowej Zelandii zmienia nazwę?

Dlaczego stolica Nowej Zelandii zmienia nazwę?


Autor: Maria Orkwiszewska


"The Hobbit" to wyprodukowana właśnie i przygotowywana do dystrybucji trylogia filmowa. Ta amerykańsko-nowozelandzka produkcja będzie kolejnym przeniesieniem na ekran powieści autorstwa J.R.R. Tolkiena. "Hobbit, czyli tam i z powrotem" to kolejna, po trylogii "Władca pierścienia", ekranizacja tego autora.


Wszystkie opowieści łączą gatunek fantasy z powieścią przygodową, a akcja rozgrywa się w mitycznym świecie Śródziemia. John Ronald Reuel Tolkien, dzięki wdrożeniu takiego konceptu, stał się jednym z prekursorów współczesnej literatury fantasy.

Światowa premiera pierwszej części serii, zatytułowana "Hobbit: Niezwykła podróż", odbędzie się w Wellington 28 listopada. Zdjęcia kręcone były w Nowej Zelandii, i tak jak w wypadku "Władcy Pierścienia", nowa ekranizacja będzie kojarzona z tym krajem. I już teraz rozpoczęła się wielka promocja filmu. Przy tej okazji wylansować się chce Nowa Zelandia. Poza pięknymi krajobrazami, które obejrzymy na ekranie, włodarze stolicy Nowej Zelandii postanowili promować także stolicę kraju. Pomysł mają iście niekonwencjonalny – chcą zmienić nazwę miasta. Przed premierą pierwszej części trylogii „Hobbit”, Wellington - stolica Nowej Zelandii, otrzyma nową nazwę. Od końca listopada, przez trzy tygodnie, miasto będzie się nazywało „The Middle of Middle-Earth”, czyli „Środek Śródziemia”. Nazwa zaczerpnięta z powieści ma reklamować i miasto i kraj.

Jest to olbrzymie przedsięwzięcie, bo urzędy pocztowe, lokalne media i wiele organizacji, będą korzystać jedynie z mitycznej nazwy miasta. Można wyobrazić sobie wystrój miasta i liczne imprezy towarzyszące tej okazji. Produkcja pamiątek i gadżetów idzie pełną parą. Całą akcję ma wzmocnić festiwal poświęcony światu stworzonemu przez J.R.R. Tolkiena. Zmiana nazwy i towarzyszące temu imprezy nie tylko przyciągną turystów i wielbicieli twórczości Tolkiena, ale zbudują światową świadomość nazwy miasta Wellington.

Wellington jest kolejnym przykładem miasta, które stara się wzmocnić swój wizerunek na całym świecie, bo wiele osób nie znało wcześniej tej nazwy. Nowa Zelandia nie jest krajem wielkim. Podobne inicjatywy promocyjne, za sprawą kina i filmów Woody Allena, przeprowadziły: Barcelona, Paryż, Nowy Jork i Rzym. Z tym, że miasta te są znane na świecie i chętnie odwiedzane. Wellington do nich nie należy, aczkolwiek może zostać w czasach „The Middle of Middle-Earth” zalane przez turystów.

Sama Nowa Zelandia doskonale radzi sobie z promocją. Kraj jakiś czas temu opracował swoje logo. I nie jest nim ani ptak kiwi, ani owoc kiwi - jest nim liść paproci. Logo to zdobi nie tylko materiały reklamowe wydawane przez organizacje turystyczne, ale możemy je zobaczyć na strojach sportowców tego kraju. Bezpretensjonalny znak wyróżnia kraj i prezentuje jego indywidualizm. Nowa Zelandia nie jest krajem wielkim, zamieszkuje ją jedynie 4,4 miliona mieszkańców. Jednak jak na tak niewielkie państwo, ekranizacje powieści J.R.R. Tolkiena bardzo pomagają w budowaniu wizerunku i marki tego pięknego kraju. Połączenie wszystkich działań marketingowych i informacji o miejscu kręcenia scen, doprowadzi do sytuacji, w której każdy oglądający film, obejrzy także reklamę Nowej Zelandii. I będzie to na pewno jedna z najchętniej oglądanych reklam kraju.


Maria Orkwiszewska

www.anagram.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Marketing mobilny nową szansą promocji marki

Marketing mobilny nową szansą promocji marki


Autor: Bartosz Szymański


Tradycyjne formy reklamy w dobie komunikacji elektronicznej zaczynają odchodzić w zapomnienie. W dwudziestym wieku, szczególnie jego pierwszej połowie, prym wiodła reklama prasowa, później telewizyjna oraz bezpośredni kontakt z potencjalnym konsumentem twarzą w twarz, np. na ulicy. Ostatnio sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać.


marketing smsOd zawsze przedsiębiorstwa starające się działać na rynku w sposób dynamiczny poszukiwały nowych form promocji swoich marek. Nierzadko wiązać się to musiało ze sporym budżetem - jak w przypadku reklamy radiowej.

Obniżenie kosztów oraz zwiększenie dostępności elektronicznych form przepływu informacji diametralnie odwróciło rozkład form reklamowych w budżetach nowoczesnych firm. Zaczęto przeznaczać mniejsze środki na promocję w prasie, ulotki oraz temu podobne sposoby promocji.

Wszystko zmieniło się głównie dzięki Internetowi. Reklama w Internecie jest ogólnodostępna, a co najważniejsze - przez stopień popularyzacji sieci i coraz powszechniejszy dostęp do Internetu - pozwala także zdobyć coraz więcej odbiorców. Z czasem jednak pojawiły się trudności w rozpowszechnianiu treści elektronicznych w sieci.

Reklama graficzna w formie banerów na stronach www jest coraz częściej blokowana przez łatwo dostępne dodatki do przeglądarek internetowych. Promocja poprzez mailing (rozsyłanie wiadomości promujących nasz produkt za pośrednictwem poczty e-mail) jest także coraz mniej skuteczna przez filtry antyspamowe.
Gdzie znaleźć więc skuteczny, szybki i tani kanał reklamy? Odpowiedź jest prosta: to marketing mobilny.
Informacja przesłana przez SMS (póki co) nie jest w żaden sposób blokowana, cenzurowana czy filtrowana przed dotarciem do użytkownika. Poza tym większość z nas otwiera wszystkie przychodzące wiadomości tekstowe, a ze skrzynkami poczty e-mail bywa różnie - widząc tytuł wiadomości w ogromnej liczbie przypadków treść nawet nie jest wyświetlana na monitorze odbiorcy. Organizacja konkursu SMS jest banalnie prosta, jeśli skorzystamy z pomocy agencji interaktywnej. Warto podeprzeć się specjalistyczną wiedzą i umiejętnościami, ponieważ mamy wtedy pewność, że nasza loteria lub konkurs przebiegnie w sposób sprawny, zgodny z prawem i efektywny. Istotne jest także otrzymanie szczegółowego raportu zasięgu i skuteczności przeprowadzonej kampanii reklamowej. Nie jest więc to wszystko tak trudne i nie tylko radio i telewizja organizują akcje tego typu. Z pewnością warto choćby spróbować nowych form promocji naszej marki.


Reklama

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak zbudować skuteczny marketing usług medycznych?

Jak zbudować skuteczny marketing usług medycznych?


Autor: Seb Siewert


Marketing usług medycznych budujemy przemyślanie, konsekwentnie i długoterminowo. Artykuł, który macie Państwo okazję przeczytać, jest wstępem do zagadnień związanych z tym tematem.


W większości materiałów, jakie dane mi jest czytać, marketing medyczny dzielony jest na trzy rodzaje: marketing wewnętrzny, marketing zewnętrzny i marketing internetowy. Nie podważam znaczenia tego podziału, jednak uważam, że jest on niekompletny. Istotną rolę w działaniach medycznych ma również marketing szeptany oraz kształcenie ustawiczne. Postaram się teraz pokrótce scharakteryzować ten podział.

Nie możemy mówić o marketingu, jeśli nie wiemy, dokąd chcemy dążyć i jak to zrobić. Pomocne w tym jest kształcenie ustawiczne. To ono sprawia, że potrafimy dostrzec wiele dotychczas niewidzianych zagadnień, pozwala spojrzeć na niektóre problemy z zupełnie innej strony, a przede wszystkim nabrać słuszności, że przyszłe działania są jak najbardziej zasadne. Poprzez poszerzanie swojej wiedzy łatwiej będzie zrozumieć potrzebę marketingu. Przestrzegam jednak przed przyjmowaniem w ciemno rozwiązań podawanych w książkach, na szkoleniach czy zaobserwowanych u konkurencji. Te przykłady są jedynie po to, aby zrozumieć proces postępowania. Niekoniecznie jednak mogą one znaleźć zastosowanie w naszej praktyce, a dodatkowo mogą sprawić, że cała strategia marketingowa będzie mało spójna. Ważne jest, aby w całym przedsięwzięciu od początku wszystkie działania wzajemnie się wspierały i były powiązane tak, aby został im nadany głębszy sens.

Kiedy pojmie się, w jakim miejscu jesteśmy i w jakim chcemy być, należy w pierwszym etapie przyjrzeć się marketingowi wewnętrznemu. Czemu służy ów marketing? Przede wszystkim ułożeniu pracy zarówno lekarza, menadżera, jak i wszystkich podległych pracowników. Chodzi o to, aby każdy wiedział, jaki jest zakres jego obowiązków i się z niego wywiązywał. Należy również opracować spójną strategię współpracy z pacjentem. Przyjrzeć się im (można stworzyć anonimowe ankiety, które przybliżą, jak postrzegana jest placówka), bo to oni, jako pacjenci, mogą wskazać na niedociągnięcia, wady, okazać swoje zadowolenie lub rozczarowanie. Należy zrozumieć ich potrzeby i stworzyć przychylny klimat w pracy. Bez pacjentów nawet najlepsza praktyka będzie niczym. Stworzenie dobrej atmosfery, zadowolenia pacjenta jest pierwszym krokiem ku dalszym działaniom.

Kiedy w ten sposób uporządkujemy swoją pracę, wówczas możemy dopiero zacząć rozwijać pozostałe działy marketingu. Mając silny kręgosłup, do działania nie pozostaje nic więcej prócz wdrażać w życie dalsze punkty strategii.

Marketing zewnętrzny poprzez swoje działania ma za zadanie zintegrować pacjentów z praktyką. Dać im poczucie, że są istotną cząstką Was. Takie poczucie jest świetnym elementem do wstępu w marketing szeptany i internetowy. Zadowolony pacjent zacznie mówić o swoim lekarzu. Jeśli obsługą i usługą utkwimy w jego pamięci, to łatwo sobie wyobrazić sytuację, kiedy to kilku mężczyzn spędza czas w pubie, oglądając mecz. Jeden z nich, pijąc zimne piwo, zasyczał. Na pytanie, co się dzieje, odpowie, że boli go ząb. Wówczas naszemu pacjentowi bardzo łatwo będzie wyszukać w pamięci gabinet, klinikę, w której się leczy i zareklamować ją, opowiadając o niej pięć, dziesięć czy trzydzieści minut. Nie tylko o tym, jak fajny jest lekarz, ale i o całej otoczce, która towarzyszy procesowi leczenia. Nam daje to darmową reklamę i potencjalnego pacjenta z polecenia. Na tym polega marketing szeptany. Podobne zdarzenie może mieć miejsce w Internecie, w którym już teraz wielu ludzi wymienia się swoimi doświadczeniami z lekarzami różnych dziedzin. Anonimowość w sieci pozwala im wprost pytać zupełnie obcych ludzi o zdanie na temat Pani X czy Pana Y. Oczywiście, nota, jaką otrzymamy, będzie subiektywnym odczuciem jednego pacjenta, jednak nigdy dotychczas nie była ona tak ważna. Spróbujcie w google wpisać swoją praktykę, nazwisko lekarza i odnaleźć wpisy na swój temat. Nie bójcie się tego. Uważam, że wszelkie opinie, zarówno przychylne, jak i te gorsze, pomogą pokazać obraz Waszej pracy.

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby wymienione przeze mnie działy współpracowały ze sobą. Nie odniesiemy sukcesu, skupieni tylko na jednym z nich. Jeśli będzie to funkcjonować, nie będą musieli się Państwo martwić o źródła nowych pacjentów. Powstaną.


Seb Siewert

medeis.eu

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Rebranding po amerykańsku. Reanimacja marki AIG

Rebranding po amerykańsku. Reanimacja marki AIG


Autor: JAROSŁAW FILIPEK


3 października 2012 roku American International Group, marka powszechnie znana jako AIG, pokazała swoje przestylizowane logo. Poza zmienioną formą logotypu zmieniła się także kolorystyka. Zaktualizowane logo ma wejść do użytku jeszcze jesienią tego roku.


Dlaczego największe towarzystwo ubezpieczeniowe na świecie przeprowadza stylizację logo i rebranding? Czy to poważny rebranding, czy tylko repozycjonowanie wizerunkowe ratujące reputację podupadłej firmy?

Rebranding a zmiany organizacyjne w firmie

AIG przechodzi poważne zmiany i strategiczny rebranding. Firma ma obecnie mocno nadszarpniętą reputację. Przed upadkiem firmę musiał ratować amerykański rząd. Zarząd firmy twierdzi, że obecna zmiana logo jest konsekwencją wypełnionych zobowiązań wobec amerykańskiego rządu, który dla odbudowy firmy zainwestował w jej akcje. Firma przeszła poważną restrukturyzację. Odnowione logo ma symbolizować rebranding, odbudowę firmy i perspektywiczne spojrzenie w przyszłość.

Obecnie celem nadrzędnym firmy jest restrukturyzacja i zakończenie procesu rebrandingu, który firma prowadzi w segmentach ubezpieczeń: majątkowych, osobowych, na życie oraz emerytalnych. Na jesieni tego roku planowane jest zintegrowanie pod jedną monolityczną marką wszystkich obszarów działalności ubezpieczeniowej. Z rynku ma zniknąć marka Chartis, która zajmowała poczesną role w portfelu ofert AIG. Po takim rebrandingu większość jednostek organizacyjnych korporacji działać będzie pod jedną nazwą i marką AIG. Kolejnym krokiem, jaki przewiduje rebranding, jest także zmiana wizerunku działów ubezpieczeń na życie i produktów emerytalnych. Dotychczas w ramach grupy prowadzone były pod marką SunAmerica Financial Group. Ta cześć grupy zmieni nazwę na AIG Life and Retirement.

Rebranding a wizerunek firmy

Cały proces rebrandingu ma podłoże wizerunkowe. AIG odbudowuje swoją reputację po niechlubnym epizodzie sprzed czterech lat. Wtedy to spółka została znacjonalizowana przez amerykański rząd. Po uratowaniu firmy miał jeszcze miejsce skandal związany z wydatkami zarządu na luksusowe wakacje. Opinia publiczna i media nie zostawiły na władzach firmy suchej nitki. Obecna zmiana logo ma wymazać tą sytuację z pamięci otoczenia i ostatecznie zerwać z przeszłością. Tylko czy tak delikatna zmiana logo to nie za mało? Cały proces konsolidacji pod marką monolityczną wskazuje na chęć odbudowy wizerunku. Pod jedną marką firmie będzie łatwiej działać i zarządzać. Ale czy firma ma coś nowego do zaoferowania swoim klientom i otoczeniu? Czy nowe AIG będzie lepszą ofertą dla klientów, czy tylko lepiej zorganizowaną i zarządzaną firmą? Z podawanych do publicznej wiadomości Informacji nie wynikają żadne zmiany dla klientów.

Rebranding do modelu monolitycznego prezentacji grupy firm

Według modelu architektury marki firmy CODES, model monolityczny marki jest dobry do stosowania, gdy wszystkie spółki firmy działają na jednym rynku, a oferta firmy nie posiada wielkich różnic cenowych i wizerunkowych. Dla wielkich firm to olbrzymie wyzwanie, bo pod jednym brandem prowadzić muszą szeroką działalność tak, aby była ona dla otoczenia spójna wizerunkowo i zrozumiała. Innym powodem budowania marki w modelu monolitycznym i przeprowadzaniu rebrandingu, jest próba odbudowy wartości firmy. Według analiz CODES spółki, które zmieniły swoje logo lub nazwę, w wyniku prezentacji nowej strategii marketingowej i rynkowej, zyskiwały na wartości kilka punktów procentowych. Dla inwestorów takie zmiany to sygnał, że firma przeszła z powodzeniem restrukturyzację. To informacja, że firma ma nowy pomysł na konkurowanie na rynku.

Czas jakiś temu z porfolio AIG usunięto spółki spoza obszaru ubezpieczeniowego. Na przykład w Polsce AIG Bank Polska został wchłonięty przez inwestujący w nasz rynek Santander. To dodatkowo potwierdza strategię monobrandu i przyjętego modelu rebrandingu. Ale czy jest to rebranding, czyli zmiana modelu biznesowego, czy wyłącznie odbudowa wizerunku i reputacji firmy?

Rebranding — nowe logo AIG

W Stanach Zjednoczonych pojawiają się jeszcze głosy, że dzięki zmianom organizacyjnym firma zyskuje większą transparentność, co może oznaczać przygotowanie do sprzedania części udziałów firmy. Rebranding ma wpływ na percepcję marki. Jako jedna marka firma jest lepiej postrzegana przez klientów. Jedna marka pozwala także na lepsze zarządzanie wizerunkiem i koncentrację działań, na tych najważniejszych dla wykorzystania marki. Rebranding i porządkowanie portfolio spółek ma w tym pomóc.

AIG to marka towarzystwa ubezpieczeniowego. Celem zmian wizerunkowych i organizacyjnych jest odbudowa reputacji, bo trudno działać w branży ubezpieczeniowej bez dobrej opinii i renomy. Podawane przez zarząd spółki wartości odnowionej marki, jakie wprowadza rebranding, to: nowoczesność, dynamizm i przejrzystość. Aby je zbudować, nie wystarczy odnowione logo. Trzeba działaniami przekonać otoczenie, że AIG to nowa wartość dla klientów. Inaczej zmiana logo jest próbą repozycjonowania wizerunkowego a nie rebrandingiem, czyli udoskonaleniem marki.


Jarosław Filipek

CODES Strategie

www.brandvalue.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.