piątek, 21 grudnia 2012

Ile powietrza zmieści Bańka 2.0?

Ile powietrza zmieści Bańka 2.0?

Autorem artykułu jest Rafał Skarżyński Rafał Skarżyński


artykularnia_import Spektakl trwa w najlepsze.

Jeżeli Web 2.0 to tylko spektakl z gwiazdami wykreowanymi przez entuzjastów, to reżyser zafundował nam obiecujący antrakt w postaci niedawnego przejęcia YouTube. Na ile Google realizuje w ten sposób swoją strategię rozwoju a na ile jest to kreowanie własnej wartości – pokaże czas. Jednak biorąc pod uwagę wielkość transakcji (1,65 mld USD) oraz informację, że część rozliczona zostanie w akcjach Google pochodzących ze specjalnej emisji, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że spory wpływ na cenę mogła mieć potencjalna wartość osiągnięta nabywcę.

Sceptycy idei Web 2.0 podnoszą słusznie kwestię ryzyka dla dalszego rozwoju serwisów powstałych w początkach opisywanego nurtu. Popularność zdobyta na fali nowego przesłania: „Przyłącz się i współtwórz” stopniowo wygasa. Jednak uwaga: produkt został już wykreowany i wkrótce będą powstawać serwisy wykorzystujące pomysł YT czy flickr.com ale skierowane do wyodrębnionych tematycznie grup użytkowników, realizując swój biznes w myśl teorii „długiego ogona”.

Tymczasem wydaje się pewne, że jeżeli jedynym źródłem przychodów dla serwisów społecznościowych ma być reklama, to pomiędzy przecierającymi szlaki na wirtualnym rynku a ich naśladowcami jeszcze długo będzie utrzymywać się przepaść. Nawet pomimo stosunkowo niewielkich nakładów potrzebnych na uruchomienie serwisu Web 2.0, równie spektakularny rozwój jak pierwowzorów z za oceanu wymaga pozyskania kapitału. Co analizując zakupy polskich VC (a raczej ich śladową ilość) przekonanie inwestorów może okazać się sporym wyzwaniem.

Ostrożność rodzimych inwestorów.

VC z za oceanu są bardziej agresywne (dalekowzroczne?) i nie boją się inwestować w przedsięwzięcia we wczesnej fasie rozwoju. Tymczasem rodzime fundusze odnoszą się do drugiej web-fali z jednakową dawką zainteresowania, co i rezerwy. Wszystkiemu winien jest brak wiary w powodzenie koncepcji sieci opartej na „odwróconej informacji”, co w konsekwencji obniża wymaganą od nich skłonność do podejmowania ryzyka.

Tymczasem ryzyko procentuje, czego dowodem może być porównanie wartości pierwszej transakcji, zmieniającej strukturę właścicielską YT opiewająca na 3,5 mln USD vs. cena zakupu przez Google. Co prawda na wycenę tej transakcji należy patrzeć z dużą rezerwą (w obydwa przedsięwzięcia w fazie start-up zaangażowany był jeden fundusz: Sequoia Capital) jednak współczynnik zwrotu jest zaiste spektakularny.

Z drugiej strony naszych inwestorów usprawiedliwia poniekąd to, że brak jest projektów przemyślanych od podstaw pod kontem potencjalnego biznesu. Na naszym podwórku ciągle jeszcze trwa ustalanie: co jest, a co nie jest 2.0 Natomiast powstające projekty są często wiernymi kopiami sprawdzonych pomysłów.

Po lekturze ostatniego magazynu Forbes wiemy już na pewno jedno, Web 2.0 wkracza na salony i być może niedługo doczekamy się spektaklu z polskim akcentem. Ile będzie w tym księgowej kreacji a ile z realizowania wizji wirtualnych społeczności? Zobaczymy.

Rafał Skarżyński --- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak robić e-biznes?

Jak robić e-biznes?

Autorem artykułu jest Łukasz Jarzembowski


Czasy, w których samo posiadanie strony internetowej nazywano e-biznesem dawno minęły. Obecnie, aby osiągnąć sukces w Sieci trzeba temu tematowi poświęcić sporo czasu i energii. Wiąże się to również z pewnymi wydatkami, ale o tym kiedy indziej.

Stworzenie profesjonalnej, dochodowej strony internetowej nie polega na napisaniu kilku artykułów, oprawieniu w "jakieś GIFy" i umieszczeniu na darmowym serwerze. Profesjonalne podejście do e-biznes'u powinno działać jak ludzki umysł - holistycznie obejmować wszystkie rejony działalności internetowej przy równoczesnym uwzględnieniu ich odrębności. Innymi słowy - potrzebne jest dobre "wyczucie" Internetu oraz praktyczna znajomość obszarów, w których przyjdzie nam działać.

E-Biznes

Powyższy rysunek przedstawia czynniki skłądające się na e-biznes. Powiedzmy, że jest to wersja uproszczona, dla stron z produktami partnerskimi. Jeżeli bowiem Twój e-biznes miałby działać w ramach firmy, trzebaby tutaj uwzględnić jeszcze aspekty prawne, podatkowe itp.

Przeanalizujmy zatem te podstawowe zagadnienia e-biznesu:

Technologia. Zaczynam od technologii, gdyż w tym punkcie mieści się również punkt "0", czyli w zasadzie sam pomysł na biznes. Zgodnie z pomysłem trzeba dobrać technologię. Pomysł narzuca, czy twoja strona ma być statyczna czy dynamiczna. Czy potrzebujesz sklepu internetowego, czy wystarczy prosty serwis z kilkoma podstronami. Jakiej oglądalności się spodziewasz? Wystarczy tani hosting, czy potrzebujesz serwera dedykowanego? Ile rekordów będzie miała twoja baza danch? Być może PHP i MySQL nie wystarczą i będziesz musiał skorzystać z bardziej wydajnych, ale droższych systemów bazodanowych.Layout. Twoja strona powinna być przejrzysta i czytelna. Szablon strony możesz wykonać samemu, zlecić grafikowi, lub kupić w specjalnych sklepach internetowych. Pamiętaj, że strona (serwis/portal) nie jest dla Ciebie, tylko dla użytkowników. Sprawdź, czy ma dobrą nawigację, czy jest ergonomiczny. Szablon HTML powinien też zawierać jak najmniej kodu, dlatego powinieneś używać kaskadowych arkuszy stylów (CSS).Słowa kluczowe. Powinieneś wiedzieć, na jakie słowa kluczowe Twoja strona powinna być widoczna w wyszukiwarkach internetowych. Wiąże się to z przeprowadzeniem analiz popularności słów kluczowych oraz ich jakości względem Twojego serwisu.Copywriting. Aby twoja strona sprzedawała, powinieneś napisać bardzo perswazyjny tekst reklamowy. Możesz w nim użyć fraz i słów kluczowych opracowanych w poprzednim punkcie. Pamiętaj, aby w tekście zawrzeć korzyści jakie daje Twój produkt/usługa.Optymalizacja. Ten punkt można traktować dwojako.

Po pierwsze - optymalizacja względem użytkownika: przetestuj na znajomych, którzy nie mieli do tej pory styczności z Twoją stroną, czy potrafią się po niej sprawnie poruszać. Jeśli nie, niech doradzą Ci co zmienić.

Po drugie - optymalizacja względem wyszukiwarek internetowych (tzw. SEO). Wyszukiwarki to użytkownicy bez oczu. Potrafią tylko czytać kod HTML. Sprawdź źródło swojej strony - czy nie zawiera zbędnych skryptów JavaScript lub animacji flash, czy cała treść strony jest czytelna po usunięciu tagów HTML?
Pozycjonowanie. Ten punkt również można traktować dwojako:

Pozycjonowanie marki - aby Twój produkt lub usługa były chętnie kupowane, musisz wypromować swoją markę. Jak to zrobić? Długoby pisać... Może po prostu poczytaj o zarządzaniu marką w internecie lub w mądrych książkach ;-)

Pozycjonowanie w wyszukiwarkach - zainteresuj się szczególnie pozycjonowaniem w Google. Ta wyszukiwarka ma ok. 90% polskiego rynku, a inne mają bardzo podobny do niej algorytm.
Marketing. Tego to już na pewno w jednym zdaniu nie zawrę ;-) Najważniejsze to, aby stworzyć i utrzymać dobrą relację z klientami i przyszłymi klientami. Możesz to zrobić przez newsletter, akcje reklamowe w internecie i poza nim etc... Wszystko zależy od Twojej wyobraźni i wiedzy.

Myślisz że to już wszystko? Wcale nie! Spójrz chociażby na ostatni punkt. Podpowiedziałem Ci, abyś stworzył newsletter. Tym samym znowu wracasz do punktu pierwszego i drugiego (newsletter musi być oparty na jakiejś technologii i mieć dobry layout). Słowa kluczowe możesz pominąć, ale punktu 4. nie (w końcu od tekstu będzie zależało, na ile Twój mailing będzie skuteczny).

Nie chcę Cię przerażać, ale tak będzie cały czas. To jest biznes. Cały czas trzeba coś poprawiać, testować itd... Jeżeli jednak będziesz to robił mądrze, na pewno otrzymasz nagrodę w postaci stale przybywających banknotów NBP :-)

PS. Zostaw swój komentarz do tego artykułu pod tym adresem.

---

Łukasz Jarzembowski jest pasjonatem ebiznesu i marketingu internetowego. Tworzy dochodowe strony internetowe, pozycjonuje i blipuje na tematy powiązane z programami partnerskimi i SEO.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

10 powodów dla których strategia marketingowa powinna uwzględniać Internet

10 powodów dla których strategia marketingowa powinna uwzględniać Internet

Autorem artykułu jest Piotr Zając (PraktycznyMarketi Piotr Zając (PraktycznyMarketing.pl)


artykularnia_import

...jeszcze z tym zwlekają popełniają bardzo duży błąd. Dla tych firm, które nie są jeszcze zdecydowane, przedstawiamy te oto 10 Powodów, dla których powinny się zdecydować.



Powód 1. Medium Informacji

Prawdopodobnie najważniejszym z pośród powodów, dla których firmy powinny zdecydować się na zawarcie w swoich strategiach również Internetu, jest fakt zmiany przez klientów sposobu poszukiwania informacji. Klienci wciąż odwiedzają sklepy, rozmawiają ze sprzedawcami, przeglądają prasę, porozumiewają się z przyjaciółmi w celu uzyskania informacji o produkcie, itd. Jednak jak dotąd żaden z wymienionych wcześniej sposobów nie mógł poszczycić się dotąd tak ogromnym i szybkim przyrostem zwolenników zdobywania informacji, jakim może poszczycić się Internet. Staje się on dla wielu, pierwszym i podstawowym źródłem zdobywania informacji o produkcie, firmie, itp.



Powód 2. Oczekiwania klientów

Internet nie tylko staje się najlepszą alternatywą w poszukiwaniu informacji, ale także w ciągu kilku następnych lat prawdopodobnym jest, że stanie się OCZEKIWANĄ lokacją w której klienci będą chcieli zdobyć informacje nt. produktu i DOKONAĆ ZAKUPU online. Takie oczekiwania będą mieli zwłaszcza wszyscy ci, którzy obecnie mają po 25 lat i mniej. W wielu krajach, młodzi ludzie dorastają ze świadomością Internetu. Uczą się o nim od młodych lat, więc jest to dla nich codzienność i normalność. Tak więc, kiedy już dorosną i zajmą swoje miejsca w domach i biznesach, normalne dla nich będą oczekiwania obecności każdej firmy w Internecie.



Powód 3. Dostarczanie szerokiej wiedzy o kliencie

Jako narzędzie do pozyskiwania informacji o kliencie, Internet jest niezastąpionym narzędziem. Za każdym razem gdy klient odwiedza stronę internetową, zostawia setki informacji, np.: skąd przyszedł na stronę, co go zainteresowało, jak poruszał się po stronie, gdzie spędził ile czasu, w jakie rzeczy klikał, co dodawał do koszyka, co kupił, oraz mnóstwo innych rzeczy. Co ważniejsze, klient nawet nie zauważa, że te informacje są zbierane, a w dodatku w żaden sposób mu to nie przeszkadza. Wiedza na temat zachowań i preferencji klientów stwarza niesamowite możliwości dla marketerów, którzy mogą dzięki niej wychodzić naprzeciw indywidualnym potrzebom każdego klienta.



Powód 4. Ekstremalnie skoncentrowany marketing

Najlepszy sposób dla merketerów na zainwestowanie pieniędzy w najefektywniejszy sposób, to z pewnością wydanie ich na tych zainteresowanych, którzy wykazują największą chęć do zakupu. Niestety, do tej pory znalezienie takiej grupy nie było łatwą rzeczą. Jednakże nowe możliwości jakie pojawiły się wraz z Internetem umożliwiają marketerom dotarcie do najbardziej zainteresowanej grupy docelowej, co niebywale zwiększa skuteczność takich działań.



Powód 5. Stymulacja impulsowych zakupów

Czy to się podoba klientom czy nie, Internet okazuje się być najlepszym narzędziem do zwiększania zysków przez zakupy pod impulsem chwili. Sławę to można mu przypisywać przez to, że e-marketerzy stosują wyrafinowane technologicznie narzędzia typu:

1) systemy polecające klientom odpowiednie produkty (na podstawie danych o wcześniejszych zakupach, odwiedzanych stronach produktów, bazowaniu na doświadczeniach z innymi klientami, itd.);

2) uproszczenie i zwiększenie bezpieczeństwa płatności dokonywanych online.

Jednak to nie wszystko. Tak wielka ilość zakupów impulsowych bierze się również z "kup teraz, zapłać później" - kierunku, w którym idzie całe globalne społeczeństwo kart kredytowych.



Powód 6. Personalizowane produkty i obsługa klienta

Firmy już wiedzą, że przeszliśmy ze społeczeństwa "masowej produkcji" do społeczeństwa "masowej personalizacji". Lojalnych klientów można uzyskać dzięki dostosowywaniu produktów, usług i serwisu do potrzeb indywidualnego klienta. Interaktywny charakter medium jakim jest Internet pozwala oprzeć się na strategii "stwórz-sobie-sam" produkt czy usługę, dopasowując ją do potrzeb zamawiającego.



Powód 7. Prowadzenie zainteresowanych prosto do zakupu

Żadna inna forma komunikacji nie zbliża się nawet do wyników jakie daje Internet w zachęcaniu zainteresowanych do podejmowania natychmiastowych działań. Tylko tutaj zainteresowani mogą natychmiast po obejrzeniu przekazu reklamowego dokonać zakupu. Drugi wynik (ale o wiele gorszy) przypisuje się telewizji i programom (typu telezakupy), w których oglądający mogą zadzwonić w trakcie programu i dokonać zakupu. Jednak przekonanie kogoś będącego w "nieaktywnym stanie" (biernego) do wykonania aktywności (złapania za telefon i zadzwonienie) jest z pewnością o wiele trudniejsze i kosztowniejsze, niż przekonanie internauty (stan aktywny) do wykonania jakiejś czynności. Przecież ten internauta i tak jest w "stanie czynnym", tzn. jego aktywność polega na korzystaniu z Internetu w danym momencie.



Powód 8. W sieci wszyscy są równi

Dla małych hurtowników i detalistów Internet stwarza możliwość konkurowania z największymi. W przeciwieństwie do tradycyjnego handlu, e-commerce daje możliwość oferowania bardzo szerokiego asortymentu, nie mając tym samym tego asortymentu na magazynie. Sprawne zorganizowanie logistyki oraz systemu zamówień daje możliwość osiągnięcia sukcesu w Internecie. Z takimi możliwościami, małe i średnie firmy mogą konkurować z wielkimi firmami, gdyż w Internecie każdy może mieć szeroki asortyment i operować klientom produkty z szerokiego kręgu, wykraczającego poza możliwości tej samej firmy w rzeczywistości.



Powód 9. Niższe koszty, lepsza obsługa

Technologie internetowe zastępują obecnie droższe metody dostarczania produktów i usług oraz potrzebę zdobywania informacji przez klientów. Obecnie takie widoczne oszczędności można zobaczyć w wypadku produktów i usług dostarczanych w cyfrowej formie (np. muzyka, e-booki, artykuły, grafika komputerowa, oprogramowanie, itp.), gdzie koszty produkcji i wysyłki są znacznie niższe niż w tradycyjnej formie. Oszczędności można również zaobserwować w dziedzinie marketingu oraz obsługi klienta, gdzie ilość czasu i energii poświęconej na obsługę zapytań telefonicznych od klientów. Jest tak, gdyż firmy umieszczają wszelkie informacji i odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania na swoich stronach www. Jak widać po tym przykładzie, Internet może również obniżać koszty administracyjne i podstawowe koszty operacyjne każdej firmy przy jednoczesnym oferowaniu dostarczania większej wartości klientom.



Powód 10. Możliwość zaistnienia ogólnoświatowego

Internet jest ogólnoświatowym komunikacyjnym i dystrybucyjnym kanałem, który umożliwia dostęp do informacji o firmie i jej produktach klientom z całego świata. Dzięki Internetowi lokalny dostawca może stać się dostawcą ogólnoświatowym. W odróżnieniu od czasów przed nastaniem e-handlu, kiedy marketing międzynarodowy wymagał nie lada wysiłków, inwestycji i poświęcenie mu sporej ilości czasu, obecnie z dotarciem na obce rynki nie ma problemu. Wystarczy wgrać odpowiednie pliki - przetłumaczone na dany język - na swoją stronę www i już możemy rozpoczynać prowadzenie marketingu na danym rynku, siedząc w swoim biurze przy komputerze. Jednakże samo umieszczenie strony nie gwarantuje jeszcze sukcesu, również i tutaj trzeba włożyć wiele wiedzy i wysiłku w zdobycie rynku, jednak dzięki sieci Internet, mamy do tego skuteczne narzędzie.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

"Hasta la Vista, Baby!" - jesteś nudny...

"Hasta la Vista, Baby!" - jesteś nudny...

Autorem artykułu jest Piotr Zając (PraktycznyMarketi Piotr Zając (PraktycznyMarketing.pl)


artykularnia_import

"Nieaktywni" subskrybenci są niczym trucizna dla Twojej listy mailingowej. To tacy ludzie, którzy zapisali się na nią, a później nie otwierają, nie klikają lub nie reagują na przekazy newslettera, promocje czy wszelkie inne marketingowe zabiegi. Tacy subskrybenci są bardziej nieosiągalni dla Ciebie niż ci, których jeszcze nie spotkałeś. Zawsze możesz przecież dotrzeć do nowych potencjalnych subskrybentów, ale jeżeli już ktoś jest na Twojej liście i zwyczajnie ignoruje przekazy od Ciebie - jest poza Twoim zasięgiem.



Dlaczego to się przydarza nawet tym, którzy budują swoje listy bardzo skrupulatnie, profesjonalnie i dbają o to, aby ludzie wpisywali się na nie dobrowolnie, bez niechcianych adresów (double opt-in)?



Odpowiedź jest banalna, a dla niektórych może wydawać się wręcz śmieszna (ale taka akurat nie jest). Ponieważ: wypisanie się z listy jest dla ludzi czasem bardziej uciążliwe (bynajmniej nie z powodów technicznych, czy skomplikowanego procesu) niż po prostu kasowanie każdej niechcianej wiadomości lub skorzystanie z opcji "TO JEST SPAM". Dlatego nie daj się zwieść niskim wskaźnikiem "wypisywalności"! A więc podkreślam:



Niski wskaźnik wypisywania się subskrybentów z listy jest marnym miernikiem zainteresowania Twoją listą mailingową.



Jeżeli chcesz więc podnieść skuteczność swojej listy (zwiększyć interaktywność, ilość pozytywnych reakcji na dany przekaz), musisz zwracać większą uwagę na wskaźnik nieaktywnych subskrybentów. Jeżeli Twoja lista nieaktywnych adresów jest wysoka, musisz uskutecznić swoją strategię zaangażowania.



Możesz wprawdzie nie odzyskać zaangażowania nieaktywnych subskrybentów, jednak możesz podjąć skuteczne działania by zmniejszyć liczbę ludzi, którzy potencjalnie mogliby przejść w stan nieaktywny. Zwiększanie zainteresowania i zaufania Twoich odbiorców, i tym samym polepszanie ich zadowolenia, wymagać będzie bardziej zdyscyplinowanego podejścia, które można by nazwać Strategią Zwiększania Zaangażowanie Subskrybenta (SZZS).



Rozpoczynanie Dialogu



Myśl o swojej e-mail kampanii jako o toczącej się konwersacji z Klientem. Skuteczne SZZS to właśnie dobre i ostrożne zarządzanie dialogiem z klientem, który przechodzi drogę przez cztery etapy cyklu życia e-mail kampanii:


Zapisanie się: To jest krytyczny etap - bez niego nie będzie pozostałych. Musisz zorganizować efektywny proces pozyskiwania adresów e-mail od potencjalnych klientów. Najlepiej jest "kusić" ich jakąś obietnicą lub ofertą. Bez względu na strategię jaką obierzesz, zadbaj o to, by potencjalny klient dopisał się i potwierdził chęć uczestniczenia w Twoim e-mail programie. Jasno przedstaw czego subskrybent może się spodziewać, jakie korzyści stoją za podaniem swojego adresu e-mail. To wpływa na wzrost zainteresowania, zwiększa interakcyjność i wskaźnik pozytywnych reakcji na przekaz. Otwarcie informuj również, iż dopiero po dopisaniu i potwierdzeniu będzie mógł skorzystać z przedstawionej oferty.
E-mail Powitalny: Pierwszy e-mail jaki otrzymuje klient po potwierdzeniu chęci uczestniczenia w twoim programie jest bardzo istotny. Dlatego dziwi mnie, że tak wiele serwisów internetowych oraz marketerów nie potrafi (być może nie wie jak i po co?) właściwie tego wykorzystać, by prawdziwie zainteresować i zaangażować subskrybenta. Internauci to zajęte "stworzenia". Mogą zapomnieć o Tobie (Twojej stronie) w ciągu trzech dni, albo i trzech minut, po zapisaniu się na listę. Jeżeli nowy subskrybent nie otrzyma wiadomości powitalnej od Ciebie zaraz po zapisaniu się (zalecamy czas do 1 godziny), będzie bardziej skłonny do skasowania pierwszej korespondencji bez czytania jej. Równie dobrze może kazać swojemu ISP traktować ją jako SPAM - powiększy tym samym Twoją listę nieaktywnych dusz.
Sekwencje angażujące: Ten etap często łączony jest z poprzednim i nazywany przez to Sekwencją maili powitalnych. Opiera się on o kilka pierwszych wiadomości, które następują po wiadomości powitalnej. Ma na celu zwiększenia zaufania i zaangażowania nowozapisanego subskrybenta, gdy jego pamięć i emocje związane z zapisaniem na listę są jeszcze świeże. Pierwszy mail z takiej serii zaleca się wysłać do 24 godzin po wiadomości powitalnej. Możesz (a wręcz powinieneś) pokusić się o segmentację wiadomości tego typu, czyli stworzenie różnych np. dla: konkretnych produktów, różnych grup subskrybentów, itp. Częstotliwość takiej sekwencji zależy od złożoności Twojej oferty, czy procesu sprzedaży. Można to robić co 24 godziny, a można równie dobrze co 2, 3 dni. W sektorze B2C i B2B marketerzy mogą stosować podobną ilość wiadomości w sekwencji – zwykle między 4 a 7 – to zależy co i ile masz do przekazania. Jednak opieraj się pokusie wysyłania zbyt dużo, każdy, nawet najbardziej zainteresowany subskrybent ma pewną granicę tolerancji. Spisz się dobrze, a Twoje sekwencje ułatwią subskrybentowi nawiązanie relacji z Tobą i wzbudzą w nim zaufanie, co z kolei zwiększy jego zainteresowanie i zaangażowanie w Twój przekaz.
Prowadzenie dialogu: Ten etap to przejście do prowadzenia właściwego e-mail programu (kampanii), czyli np. newslettera, który regularnie wysyłasz do zarejestrowanych użytkowników Twojego serwisu. Musi on kontynuować wszelkie wcześniejsze założenia, jednak jego optymalizacja to temat na zupełnie oddzielny artykuł.



Jak w wypadku każdej dobrej i wartościowej konwersacji, zawartość którą dostarczasz subskrybentom (a w zasadzie jej wartość dla subskrybentów) będzie determinantem sukcesu Twojej e-mail kampanii. Dostarczana treść musi być ciekawa i wartościowa, a także musi nawiązywać do złożonej obietnicy lub przedstawionej oferty (przy zapisywaniu się). Musisz dostarczać to co obiecałeś już od pierwszych wiadomości i kontynuować (nawiązywać) to przez cały prowadzony dialog, aby nie było rozczarowań. By temu sprostać i od razu uruchomić Twoje kreatywne podejście, przedstawiam 6 możliwych podejść do rozważenia:



Opowiadaj historię – ale od początku.
Jednym z najczęstszych powodów dla których zapisujący się na listę tracą szybko zainteresowanie nią jest prosty fakt, że przychodzą w środku prowadzonej konwersacji. Jeżeli włączasz telewizor i trafiasz akurat na środek jakiegoś programu, to co z reguły robisz? Pewnie to co większość - zmieniasz kanał w poszukiwaniu czegoś, co będziesz mógł oglądać w całości. To właśnie dlatego ważne jest to, aby po dopisaniu się do Twojej listy subskrybent otrzymywał sekwencję angażującą zanim wpadnie we właściwy tok np. newslettera.

Jakimi informacjami mógłbyś się dzielić w takich sekwencjach, aby przygotowywały do dalszych e-maili i aby były wartościowe i interesujące?
To zależy od biznesu jaki prowadzisz i od tego co im zaoferowałeś w zamian za podanie swojego adresu e-mail. Jeżeli przykładowo ktoś zapisał się by dowiedzieć się o jakimś produkcie lub zakupił produkt i przez to znalazł się w twoim specjalnym e-mail programie dla tego produktu, to możesz np. zacząć od poradnika "Jak zrobić...?" lub od podania szczegółów dotyczących danego produktu, praktycznych i efektywnych sposobów na jego wykorzystanie.

Testuj i udoskonalaj.
Które wiadomości wygenerowały największe zainteresowanie w przeszłości? Zmień kolejność i wysyłaj je jako pierwsze. Sonduj. Daj możliwość subskrybentom na wypowiedzenie się co do atrakcyjności danego zagadnienia (wiadomości).

Wciąż dodawaj wartość.
Pomijając wyrafinowanie Twojej grupy odbiorczej lub produktu, najlepszym sposobem na wzbudzenie zainteresowania każdej grupy jest zaoferowanie czegoś ZA DARMO lub ZE ZNIŻKĄ. Rozpocznij swój e-mail program od dania dla zachęty jakiejś specjalnej oferty, wartościowej informacji, darmowego okresu próbnego czy unikalnego raportu. Zaoferuj subskrybentom kupon rabatowy lub specjalny kod uprawniające do zniżki. Przekaż dane kontaktowe do eksperta z Twojej firmy, który pomoże im np. rozwinąć ich biznes przy pomocy Twojego produktu/usługi. Dopasuj każdą z takich ofert do potrzeb, zainteresowań i wymagać każdego segmentu Twoich odbiorców.

Używaj techniki małych kroczków.
Unikaj na początku wysyłania do nowych subskrybentów przeładowanych informacjami newsletterów. Najpierw używaj wprowadzających sekwencji. W innym wypadku, ktoś może poczuć się przytłoczony i przestanie otwierać Twoje wiadomości. Nie ma przecież potrzeby wysyłać wszystkich informacji o Tobie, twojej firmie i produktach/usługach jednocześnie lub co gorsza, podczas pierwszych kontaktów. Zamiast tego, sukcesywnie stosuj małe kroki. Wysyłaj najpierw krótkie artykuły, dawaj linki pozostałej części udostępnianych informacji oraz linki do innych newsletterów lub autoresponderów jakie prowadzisz. Jeżeli informacja (np. artykuł) którą chcesz się podzielić jest długa lub bardzo złożona i wymaga sporego opisu, dziel takie na kilka wiadomości.

Oferuj wybór.
Badanie opinii i potrzeb odbiorców (klientów) jest znacznie skuteczniejsze niż każde, nawet najbardziej złożone założenia potrzeb oparte o dane demograficzne lub wyciągnięte z historii innych klientów. Dawaj możliwość dokonania wyboru, co nowy subskrybent chciałby najpierw otrzymać: np. wyślij maila z linkami do możliwości potwierdzenia kilku – lub wszystkich – kursów (informacji o produktach) z autoresponderów (newsletterów) jakie stworzyłeś. Poinstruuj odbiorcę, że kliknięcie w link spowoduje rozpoczęcie wysłania do niego wiadomości z danej serii, i że najlepiej je przyswoi, jeżeli będzie odbierał jeden kurs jednocześnie... Dodatkowo oferowanie takiego wyboru powie Ci, które z pośród informacji naprawdę są wartościowe dla odbiorców – oczywiście te, które najwięcej razy wybierane będą jako pierwsze. Gdy raz poznasz zainteresowania odbiorców, da Ci to możliwość rozpoczęcia oferowania ofert powiązanych – sprzedaży powiązanych produktów/usług, która będzie teraz bardziej skuteczna.

Nadaj wiadomościom personalny charakter.
LUDZIE ROBIĄ INTERESY Z LUDŹMI, nie ze stronami internetowymi, automatami pocztowymi, itd. Pokaż twarz normalnie ukrytą za bitami i bajtami cyfrowych danych. Pokaż zdjęcie eksperta, który prowadzi kurs, zdjęcia ludzi z działu handlowego – ogólnie wszystkich tych, którzy mają kontakt z klientem. W sekwencjach angażujących używaj "zachęcaczy" w postaci referencji zadowolonych z zakupu klientów (personalizuj takie informacje za zgodą, najlepiej pisemną).



I na zakończenie mały bonus!

Czego NIE wysyłać? Pamiętaj, e-mail ma tworzyć relację między Tobą a odbiorcą, która z czasem ewoluuje – ale zawsze wymaga opieki. Unikaj więc tendencji do przeładowywania odbiorców informacjami - musisz dawkować z rozsądkiem. Pamiętaj również by wyeliminować z wysyłek takich zabójców dialogu jak:


Linków do broszur produktów (informacji o produktach w plikach do pobrania)
Press release
Marketingowych przekazów zawierających produkty/usługi niezwiązane z Twoim profilem
Wszystkiego, czego nie wymieniłeś (o czym nie wiedział zapisujący się) przy zapisywaniu się (np. zwykłych reklam, podczas gdy w ofercie zachęcającej do zapisania się było jedynie wspomniane: firmowy newsletter lub kurs)
Na początku NIGDY nie wysyłaj prośby (lub potrzeby) podania bardziej szczegółowych danych osobowych - poczekaj z tym (jeżeli są one Ci potrzebne - do momentu, aż osiągniesz pewne zaufanie odbiorców).

Źródło: Serwis Praktycznego i Skutecznego Marketingu

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Dokąd zmierza Web 2.0

Dokąd zmierza Web 2.0

Autorem artykułu jest Rafał Skarżyński Rafał Skarżyński


artykularnia_import Ruszyła lawina przejęć serwisów internetowych opartych na koncepcji Web 2.0. Co takiego sprawia, że jakieś miejsce w Internecie może być warte kilkaset milionów dolarów? Cena transakcji w głównej mierze zależy od tego, jak wiele szybkozbywalnych informacji, uda się potem zebrać o użytkownikach witryny.

Koncepcja e-marketingu uległa w ostatnich latach znacznemu zmodyfikowaniu. W pierwszej fali Internetu oparta była na udostępnieniu w sieci informacji o produkcie, najczęściej w formie rozbudowanej wizytówki. Wymagało to dodatkowych nakładów na promowanie marki (czyli kreowanie produktu i to na ograniczonym rynku zbytu) i było wyniesione żywcem ze starej gospodarki. Zmierzch tej formy nastąpił w momencie, w którym zdano sobie sprawę jak duży udział w rynku może mieć ten kanał dystrybucji, a dokładniej – jak bardzo precyzyjnie można dzięki niemu docierać do potencjalnych Klientów.

Ideą drugiej fali Internetu jest zapełnienie sieci treścią dostarczoną przez użytkowników. Serwisy budowane są wokół wspólnych zainteresowań, począwszy od oglądania filmów, wymiany zdjęć a skończywszy chociażby na posiadaniu jakiegoś zwierzątka. Jaką jednak wartość może mieć strona www z tysiącami cyfrowych zdjęć? Sama w sobie niewielką, chyba że zostanie wykorzystania do gromadzenia informacji o aktualnych potrzebach członków jej społeczności.

Internet zaspokaja w coraz większym stopniu specyficzne potrzeby człowieka. Mając własnego bloga możesz swobodnie dzielić się swoimi przemyśleniami. Umieszczając go w serwisie dla posiadaczy czworonogów, możesz poczuć że z pozostałymi blogowiczami łączy Cię nić wspólnych zainteresowań. Tylko jak ma się to przełożyć na przyszłość e-biznesu?

Powszechnym pomysłem jest wykorzystanie blogów jako narzędzi do sprzedaży swoich produktów. Pomijając nakład pracy nad zawartością (czyli zaangażowanie w budowę odpowiedniej osoby), do powodzenia tego narzędzia należy dodać również solidny budżet promocyjny, bez którego wprowadzenie produktu na rynek może okazać się niemożliwe.

Komercyjne wykorzystanie koncepcji Web 2.0 polegać jednak będzie na czymś innym. Jej zasadniczym celem będzie przywiązanie użytkowników i zbieranie informacji o ich aktualnych potrzebach, w tym potrzebach które można zaspokoić a przy okazji na tym zarobić. Potencjałem serwisów 2.0 jest zdolność do zaprzyjaźnienia się z użytkownikami, którzy potem chętniej będą dzielić się informacjami o swoich potrzebach i oczekiwaniach.
Dalej już tylko krok od modelowania na tej podstawie wspólnych grup konsumentów i zaspakajanie ich spersonalizowanych wymagań. Nikogo już chyba nie zdziwiłby e-mail:

"Hej, masz fajnego psa i zależy Ci na jego zdrowiu? W sklepie za rogiem dostaniesz gratis puszkę naszej karmy."

Internet 2.0 zacznie wreszcie spełniać funkcje polegające na dostarczeniu konsumentowi precyzyjnych informacji o możliwości zaspokojenia jego potrzeby. Serwisy społecznościowe będą stanowiły natomiast bazę danych potencjalnych Klientów o ściśle sprofilowanych oczekiwaniach.

Dlatego nowa filozofia e-biznesu brzmi: wiem, że moi Użytkownicy właśnie poszukują Twojego produktu i mogę pomóc Ci go sprzedać.

Jak mogą wyglądać transakcje dokonywane informacjami o naszych potrzebach?
Wyobraźmy sobie rozmowę webmastera z producentem zegarków ze Szwajcarii:

-Co trzeci, z pięciu milionów moich internautów kupi Twój zegarek pod warunkiem, że będzie kosztował 25 dolarów i miał w środku czarny wzorek.
-Rozumiem... te 25 dolarów pozwoli nam zachować całkiem przyzwoity zysk, ale po co ten czarny wzorek?
-Ten czarny wzorek to będzie „to”, dlaczego ludzie będą kupować Twoje zegarki.


Takie podejście wymusi modyfikację obecnie funkcjonujących modeli e-biznesu. Dotychczas, przedsiębiorca chcący sprzedawać w sieci np. lodówki, musiał zarejestrować odpowiednią domenę, otworzyć tam sklep i przygotować sieć dostaw.
Jak taką lodówkę sprzedać w serwisie Web 2.0? Wystarczy sprawdzić kto z użytkowników właśnie jej potrzebuje i przekazać jego dane zarekomendowanemu sprzedawcy.


W modelu 2.0 na wirtualnym rynku wyróżnią się dwa rodzaje działalności:
-dostawcy produktów
-dostawcy nabywców

Pierwsza grupa to podmioty specjalizujące się w sprzedaży określonych produktów, posiadające dobrze przygotowaną ofertę oraz sieć dostaw. Wartością oferowaną na rynku będzie w ich przypadku szybkie dostarczenie produktu po możliwie niskiej cenie w miejsce wskazane przez kupującego.

Druga grupa dostarczać będzie najbardziej cenną z informacji: kto (podając dane tej osoby) może być potencjalnym Klientem. Webmasterzy nie będą musieli tworzyć własnych witryn (pasaży) aby sprzedawać poszczególne produkty, a to natomiast pozwoli na dywersyfikację przychodów i skupienie się na ich podstawowej działalności.

Czarny wzorek na wspominanym wcześniej zegarku uosabia wartość dodaną, którą można osiągnąć na każdej zrealizowanej transakcji. Skoro sprzedajemy produkt grupie odbiorców którzy się wspólnie identyfikują, możemy sprawić że przekaz skierowany do nich zabrzmi: kupcie, a czarny wzorek na Waszym zegarku potwierdzi że jesteście naprawdę 2.0.

Rafał Skarżyński --- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl