sobota, 5 stycznia 2013

Współczesny dress code

Współczesny dress code

Autorem artykułu jest Agata Maroń Agata Maroń


artykularnia_import

Dress code w Polsce jest zjawiskiem wciąż nowym, a co ważniejsze zmieniającym się i przybierającym coraz to nowsze formy. Etykieta doboru garderoby, dopiero więc się tworzy. Po kilkunastu latach dowolności w ubiorze, kiedy to dominowała zupełnie swobodna kolorystyka, fasony, czy materiały, zaczynamy obserwować coraz mocniej ukształtowane zasady w doborze garderoby formalnej. Etykieta ubioru w Polsce, zdecydowanie usztywnia się. Nie widać tego co prawda na sejmowych korytarzach, gdzie panują nadal garnitury i garsonki rodem z poprzedniej epoki. Politycy polscy zaś, należą do najgorzej ubranych. Nawet jeśli już fason jest odpowiednio dobrany to brak dbałości o szczegóły powoduje, że Panie posłanki i Panowie posłowie nie prezentują się szczególnie elegancko. „Orły są szare a papugi pstrokate” - mawiał pewien mądry człowiek i nie mylił się.


Garderoba biurowa powinna być skromna. Wizerunek w pracy jest przezroczysty - powinien podkreślać twarz, wysuwać ją do przodu, gdyż w biznesie komunikacja jest najważniejsza. Zdecydowanym odstępstwem od tej zasady stają się (o zgrozo!) krawaty posłów Samoobrony, którzy starają się wprowadzić Polskę w nowa erę tego co modne, a raczej tego co de mode. Biznes i polityka przenikają się. Świadczy o tym chociażby afera Rywina. Z tej prostej przyczyny zasady doboru garderoby służbowej obowiązują zarówno naszych przedstawicieli w sejmie jak i nas, zwykłych obywateli siedzących za biurkiem.


Obecnie zaczynają wyłaniać się w polskim biznesie jasne i wyraźne zasady doboru garderoby służbowej przez pracowników. W zależności od polityki i misji firmy obowiązują mniej lub bardziej formalne stroje, jako te najbardziej odpowiednie w kontaktach z klientami. Bardziej nowoczesne firmy, banki kierujące ofertę do młodych ludzi, małe i średnie przedsiębiorstwa zdecydowanie częściej pozwalają pracownikom na sportową elegancję. W takich przedsiębiorstwach pracownicy mogą także wybierać spośród mniej zobowiązujących kolorów oraz fasonów i wzorów. Sportowa elegancja to nic innego, jak dwuczęściowe kostiumy dla Pań, zazwyczaj marynarka ze spodniami. Dają one kobiecie zdecydowanie więcej swobody, aniżeli bardzo zobowiązująca i determinująca ruchy spódnica. Mniej formalny dress code pozwala kobiecie sięgać nie tylko po wełnę i jedwab, ale także po wszelkie mieszanki- sztruksu, zamszu, wełny, jedwabiu, bawełny, nylony i poliestru. Uzyskane w ten sposób garsonka, czy kostium są bardziej praktyczne, mniej się gniotą i doskonale sprawdzają się podczas spotkań „ na mieście”. Tam, gdzie nie ma rygorystycznej polityki ubioru, panie mogą wybierać także spośród mniej zobowiązujących kolorów - zieleni, beży, brązów, odcieni pastelowych i świetlistych oraz bordowych. Wszystko uzależnione jest oczywiście od indywidualnego kolorytu i typu urody. Podczas mniej formalnych spotkań najlepiej sprawdzają się buty na płaskim obcasie. Zawsze jednak powinny być pełne i dobre jakościowo. Czasem nawet można pokusić się o przekłamanie eleganckiego stroju obuwiem sportowym. Generalnie rezygnujemy z elementów typu retro, czy hippie. Garderoba powinna podkreślać kobiecość a nie frywolność, czy romantyzm, a ozdobniki typu- falbany, kwiaty tak właśnie się kojarzą i uważane są (szczególnie przez mężczyzn) za mniej profesjonalne. Najkorzystniejsze fasony to oczywiście te najprostsze. Marynarki w stylu Chanel, ewentualnie z dekoltem w literę V dla kobiet o obitym biuście. Coraz bardziej popularne stają się także marynarki ze stójką, należy jednak subtelnie wywarzyć proporcje pomiędzy elementami militarnymi typu kieszonki, pagony, a klasyką.


Inaczej nieznacznie wygląda mniej formalny „dress code” dla Panów. U mężczyzn bowiem niezależnie od „okazji” nie ma możliwości rezygnacji z garnituru. Jeżeli Panowie mają więcej swobody, mogą wówczas zrezygnować z krawata oraz w skrajnych sytuacjach zamienić koszulę na t-shirt lub golf. Najczęściej jednak podczas nieformalnych sytuacji mężczyźni sięgają po sportowe garnitury, w kroju amerykańskim, zazwyczaj sztruksowe, ewentualnie zamszowe, latem częściej lniane. Jako pewna nowość w Polsce pojawia się dla mężczyzn garnitur klubowy, składający się z granatowej zazwyczaj marynarki oraz spodni w delikatną kratkę. Na pewno podczas sytuacji, w których dozwolona jest większa swoboda w stroju, Panowie mogą pokusić się o jaśniejsze, mniej stonowane kolory, typu zieleń, które nadadzą sylwetce zdecydowanie sportowy i bardzo świeży look.


Coraz więcej jest w Polce przedsiębiorstw, które decydują się jednak na wprowadzenie ostrych i sztywnych zasad doboru garderoby służbowej przez pracowników. Zazwyczaj są to firmy o długiej tradycji, kierujące ofertę do ludzi w wieku średnim, bądź starszym. Tutaj zarówno Panie, jak i Panowie będą mieli zdecydowanie mniej swobody w doborze strojów. Kobiety powinny wówczas korzystać z garsonek, rzadziej ze spodni, bądź sukienek. Garsonka formalna zdecydowanie powinna być w kolorze zgodnym z typem urody oraz z polityką firmy - zazwyczaj Panie wybierają barwy spośród szarości, granatów, bordo, czekoladowego brązu, rzadziej z palety czerni, która prezentuje się dość banalnie i pretensjonalnie. Kostiumy formalne bezwzględnie powinny być uszyte z materiałów najwyższej jakości- wełna, jedwab lub ich mieszanki, najlepiej pozbawione zbędnych wzorów, czy dodatków. Spódnica zdecydowanie dłuższa- do kolan, lub za kolano, raczej nie długa, nigdy mała czarna. Czasem kobiety mogą sobie pozwolić na t-shirt pod marynarką, bezwzględnie jednak dobry jakościowo, bez nadruków, czy ozdób.


Mężczyzna w stroju formalnym zawsze związany jest połączeniem garnitur - marynarka - krawat. Podobnie jak u kobiet garnitur męski powinien być wykonany z materiałów najwyższej jakości, skomponowanych w myśl zasady „ maksymalnie dwa wzory oraz trzy kolory”. Najpopularniejsze obecnie są marynarki w kroju brytyjskim oraz europejskim zmodyfikowanym. Raczej powinni Panowie rezygnować z klasycznego kroju europejskiego oraz z marynarek dwurzędowych - są bowiem zbyt formalne, na spotkanie dzienne w pracy. Panowie z całą pewnością w stroju formalnym powinni utrzymać zasadę - garnitur jako najciemniejsza część, krawat jaśniejszy, koszula najjaśniejsza, ale w spotkaniach z klientami, raczej nie biała. W zależności jaki efekt Panowie chcą uzyskać, koszula może być ewentualnie ciemniejsza lub biała (ecru) - podczas niezwykle ważnego spotkania, czy negocjacji. Krawat wówczas mniej lub bardziej widoczny. W zależności od owalu twarzy Panowie wybierają spośród kołnierzyków- klasycznego, włoskiego, pół-włoskiego. Najmniej elegancki jest zdecydowanie kołnierzyk amerykański i należałoby go unikać w stroju formalnym, czy wizytowym. A gdzie na tej mapie wielkiego biznesu odnaleźć możemy polskich polityków? Chciałoby się powiedzieć nigdzie. Panowie posłowie są przykładem jak ubierać się nie należy. Nawet rzecznik prasowy rządu sprawia wrażenie osaczonego wzorzystymi koszulami i krawatami, które z pewnością wybiera mu żona. Posłanki natomiast zupełnie giną w sejmowych kuluarach, nie prezentując niestety niczego, poza śmiesznym czasem Haute Couture, a tego jak wiadomo nosić nie należy. Posłowie mają jednak długi mandat… pozostaje nam tylko wierzyć, że wraz z upływem kolejnych lat czy to z kieszeni podatnika, czy tez z funduszy europejskich wizerunek polskich polityków zostanie ulepszony.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Złe strony firmowe czyli paradoks standardów sieciowych

Złe strony firmowe czyli paradoks standardów sieciowych.

Autorem artykułu jest Marcin Kalisz


Pewnego pięknego dnia ktoś stwierdził, że standardy sieciowe służą do wyznaczania jedynego słusznego sposobu tworzenia stron www. Pozostałym to wystarczyło, zaczęli powtarzać i tak narodziła się era stron firmowych skazanych na porażkę.

Pewnego pięknego dnia ktoś stwierdził, że standardy sieciowe służą do wyznaczania jedynego słusznego sposobu tworzenia stron www. Pozostałym to wystarczyło, zaczęli powtarzać i tak narodziła się era stron firmowych skazanych na porażkę.

Cały problem w tym, że webmasterzy nie traktują standardów sieciowych jako luźnych reguł, które należy wdrażać w zależności od potrzeb. Standardy stały się wyznacznikiem jedynej możliwej drogi do rozwiązania setek niezwykle zróżnicowanych marketingowo problemów z jakimi boryka się każda firma próbując zaistnieć w sieci. Tak więc bez względu na to co, komu i kiedy przedsiębiorca chce sprzedać i tak dostanie tę samą odpowiedź – strona www zgodna ze standardami sieciowymi. W ten oto sposób pojawia się w sieci kolejna firma, która po roku stwierdza, że “z tego internetu to my i tak nic nie mamy”. Oczywiście, że nie!


Wszyscy jednakowi? Wybieramy przez przypadek.

Nie ma znaczenia czy odbiorcą będzie człowiek młody, czy nie. Biznesmen, czy uczeń. Ksiądz, czy gwiazda rocka. Standardy i tak zmuszą do zrobienia tej samej strony dla wszystkich. Zmieni się zdjęcie i nagłówki, a reszta poleci jak z automatu. Internauta powinien zachwycać się semantycznym kodem, zdaną walidacją XHTML 1.0 Strict i beztabelkowym CSS. Zastanawiające jest także, że ponad 90% internautów nie będących webmasterami nie ma pojęcia o funkcji powiększania tekstu na stronie, podczas gdy jedną z najważniejszych reguł standardów sieciowych jest przystosowanie witryny do takiej ewentualności. Nie muszę chyba dodawać, że witryna o stałej wielkości czcionki jest absolutnym pogwałceniem sacrum sieciowego. A przecież taki zabieg niesie ze sobą szereg kompromisów, w efekcie więc znów potykamy się o przeciętność.


Największą bolączką jest jednak sposób rozumienia samych standardów sieciowych. Powstały one po to by “wytłumaczyć” niefrasobliwym webmasterom w przeszłości, że np. umieszczanie 20-tu migających bannerów na stronie może źle wpływać na przystępność informacji, lub katastrofalnie wydłużać czas jej ładowania. Standardy zasugerowały pewne zmiany na plus w momencie, gdy większość twórców www nie do końca zasługiwała na miano doświadczonych. Wytyczne te okazały się bronią obosieczną – dziś ograniczają doświadczonych i kreatywnych webmasterów do kurczliwego trzymania się tych samych zasad. Efekt jest taki, że największym sukcesem autora strony jest jej poprawność i fakt, że w ogóle działa.


Dla firm ważny jest efekt, nie technologia.

Paradoksalnie właśnie poprawne funkcjonowanie jest kartą przetargową pośród firm oferujących projektowanie stron. Ciągłe przechwałki o stronach zgodnych ze standardami nijak mają się do oczekiwań firm zlecających projekty, którym zależy przecież na efekcie, sprzedawaniu i klientach, a jakby na przekór płacą “ekstra” za to, że strona wykonana została jak należy.Tymczasem powinno to być wpisane w cenę – to norma, o której nie powinno się nawet wspominać, tak jak podczas kupna samochodu nikt nie pyta czy auto ruszy z miejsca. Oczywiste jest, że pojazd jeździć będzie, ale jakie oferuje dodatki? Niestety, w przypadku internetowego światka projektowego najważniejszą i często jedyną cechą jest właśnie – metaforycznie – zdolność pojazdu do poruszania się.

Odpowiedź w kwestii, czy warto wybierać producenta samochodu, którego sukcesem jest jeżdżące auto, pozostawiam do prywatnego rozpatrzenia.

---

Autorem tekstu jest Marcin Kalisz - Agencja Marketingowa

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy każdy biznes plan jest taki sam?

Czy każdy biznes plan jest taki sam?

Autorem artykułu jest Marek Pulit Marek Pulit


artykularnia_import

NIGDY W ŻYCIU!!! Dlaczego? Bo każdy biznes plan przedstawia inny i indywidualny projekt. Bo może być adresowany do różnych grup docelowych. Bo musi spełniać indywidualne funkcje.


Mogło by się wydawać, że nie w każdym przypadku jest to prawda. Tak, ale... weźmy np. wypożyczalnię kaset video. Ktoś powie, że przecież każda funkcjonuje wg takich samych zasad – to są standardy. Nic bardziej mylnego. Każda wypożyczalnia funkcjonuje w innym otoczeniu, ma inną powierzchnię i tym samym ograniczenia (lub ich brak) w zakresie ilości dostępnych tytułów, może być zlokalizowana w miejscu doskonałym pod względem marketingowym, tzn. w dużym skupisku ludności, np. duże osiedle, a może być na uboczu. Czy ta na uboczu jest skazana na niepowodzenie? Nie zawsze – jeśli znamy silne i słabe strony m.in. lokalizacji to może potrafimy je wykorzystać i opracować taki model działania, żeby nawet lokalizacja na uboczu nie była przeszkodą w generowaniu dochodów. Każda wypożyczalnia funkcjonuje też w innym kręgu klientów, których zamożność może być duża, średnia lub niska. I konkurencja. Gdzie jest zlokalizowana najbliższa konkurencyjna wypożyczalnia? Jak funkcjonuje, jakie ma ceny? I jakie koszty funkcjonowania?


Myślisz, że to nie jest ważne? Mylisz się. Wszystkie te czynniki maja ogromny wpływ na kształt Twojego biznes planu. I oczywiście wymieniliśmy tylko kilka z nich. Załóżmy, że są dwie wypożyczalnie: jedna nie ma konkurencji, na terenie działania drugiej już funkcjonuje inna wypożyczalnia. Czy sądzisz, że część biznes planu dotycząca konkurencji będzie wyglądała tak samo? Na pewno nie. Nowa wypożyczalnia na opanowanym przez konkurencję rynku naprawdę musi się „napocić”, żeby zrealizować swoje plany. I to musi być punkt rozwinięty i bardzo dobrze przemyślany i przeanalizowany.


Reasumując trudno jest uzyskać szablon biznes planu, który by dokładnie odpowiadał naszemu projektowi, pomimo, że wiele takich szablonów jest dostępnych na rynku. Nawet jeżeli są zbliżone do siebie, to trzeba wiele poprawić i dostosować do naszych realiów.Tylko czy warto? Czy przypadkiem nie prościej i sensowniej jest napisać biznes plan od początku?


Czy nie jest to podobna sytuacja do tej, gdy kupujemy dom do remontu, a jego koszt przewyższa nakłady, które byśmy ponieśli na postawienie go od podstaw? Korzystając z szablonowego biznes planu, co my tak naprawdę wiemy o twórcy i o założeniach? Czy potrafimy wyjaśnić wszystkie ewentualne pytania i wątpliwości np. analityka kredytowego, do którego to opracowanie trafi? Czy wiemy, skąd się wzięły poszczególne pozycje w części finansowej? Czy są one dostosowane do naszej sytuacji? Czy zmieniając jedną pozycję w części finansowej, np. wysokość planowanego czynszu, potrafimy skorygować wszystkie pozycje w rachunku wyników i w cash flow, na które ta, przecież „drobna” zmiana ma wpływ?


Pamiętaj, że jeżeli nie odpowiesz precyzyjnie na pytania – Twój projekt jest przegrany. A drugiej szansy możesz nie mieć...


Ale wróćmy do sedna sprawy.Jeżeli piszemy biznes plan, to wiemy, jakiemu celowi ma służyć – wiemy, co chcemy dzięki niemu osiągnąć.I inaczej będzie wyglądał biznes plan adresowany do odbiorców zewnętrznych, np. banków czy inwestorów a inaczej biznes plan adresowany do odbiorców wewnętrznych, np. udziałowców, zarządu czy kierownictwa. Dla odbiorców zewnętrznych duże znaczenie będą miały, np. precyzyjne i pokazujące zdolność do realizacji zamierzonych celów dane dotyczące kadry właścicielskiej/kierowniczej, co w przypadku biznes planu adresowanego do odbiorców wewnętrznych nie będzie miało już znaczenia.


Różnice będą także w ramach odbiorców z tych dwóch grup. Inaczej będzie skonstruowany biznes plan dla banku, a inaczej np. dla inwestora w postaci funduszu venture capital. Każda z tych instytucji ma swoje procedury i często autorskie narzędzia do analizy finansowej projektu. Stworzenie dokumentacji finansowej w innej formie niż oczekiwana przez np. bank może skutkować koniecznością dostosowania naszej części finansowej do oczekiwań banku. Nie dotyczy to oczywiście sytuacji, gdy przedstawiamy wyniki i prognozy w oparciu o standardowe sprawozdania: bilans, rachunek wyników czy rachunek przepływów pieniężnych.Dalej. Inaczej będzie wyglądało opracowanie dotyczące utworzenia nowego przedsiębiorstwa, a inaczej jeśli firma już funkcjonuje na rynku i można w jakiś sposób udokumentować jej wyniki.Inaczej podejdziemy do projektu, jeśli będzie dotyczył inwestycji odtworzeniowych – likwidacja „starych” środków trwałych i wymiana ich na nowe podobnej klasy, a inaczej, jeżeli planujemy zakup całkowicie nowej linii technologicznej, dzięki której znacząco zmienimy parametry produkcji, np. wydajność lub wprowadzimy na rynek nowy produkt.


Często zdarzają się pytania dotyczące objętości biznes planu. Ile powinien mieć stron? Tu też nie ma reguły.


Dawno, dawno temu, w czasach jak jeszcze studiowałem zarządzanie i marketing mieliśmy w ramach prac napisać „jakiś” biznes plan – min. 30 stron, ale dobrze by było, gdyby miał stron 50. Wtedy z kolegą kombinowaliśmy „jak koń pod górę” jak to zrobić – nasz projekt nie był zbyt skomplikowany i trudno to było osiągnąć, aby sprostać oczekiwaniom prowadzącego. Wtedy byłem przekonany, że tak musi być, bo tego mnie uczono... Ale... Lata doświadczeń w szeroko rozumianym biznesie, w zarządach spółek, w międzynarodowym banku (zarówno jako analityk kredytowy jak i dyrektor oddziału) i wreszcie w konsultingu, którym się też zajmuję się na co dzień, nauczyły mnie czegoś innego.Nie ilość, ale jakość – tak – ta zasada tu też się sprawdza. Są projekty, dla których wystarczy 10 stronnicowy biznes plan, ale są też takie, że 50 stron może być za mało. Najważniejsze znowu jest indywidualne podejście do zagadnienia i odpowiedź na zasadnicze pytania związane z realizowanym projektem. Pamiętajmy przy tym, że to opracowanie będzie czytał człowiek – nie może to być nudne i naciągane – żeby tylko było więcej... Nie na tym to polega...


Czasem oprócz zasadniczego biznes planu trzeba też stworzyć dodatkowe opracowanie – skróconą prezentację biznes planu i jego założeń. Dopiero później przedstawiamy zasadnicze opracowanie. Ale tu znowu wszystko zależy od adresata...


Takich różnic jest oczywiście dużo więcej, ale najważniejsze jest, abyśmy zdawali sobie z tego sprawę.


Decydując się na napisanie biznes planu możemy próbować zrobić to sami lub też możemy skorzystać z pomocy specjalistów.


Oba warianty mają swoje zalety:


Jeżeli będziemy pisać sami, to na pewno będzie to dla nas sprawdzian wytrwałości, pracowitości i determinacji w dążeniu do celu, naszej zdolności planowania, organizowania i wyciągania wniosków. Ale czy zrobimy to dobrze?


Jeżeli skorzystamy z pomocy specjalisty, to możemy liczyć na profesjonalne opracowanie biznes planu. Powstanie on w oparciu o wszystkie przekazane przez nas informacje, i często zostanie uzupełniony innymi danymi, o których my nawet byśmy nie pomyśleli. Jeżeli będą wątpliwości, to zostaną wyjaśnione już na etapie tworzenia dokumentu. Konsultacje z doradcą, jego pytania, oczekiwania odnośnie potrzebnych informacji będą dla nas też ważnym doświadczeniem. Ale to rodzi koszt... Czy warto go ponieść? Decyzję zawsze podejmujemy my...


Więcej informacji w kolejnych artykułach...


Już wkrótce udostępnimy też Państwu na naszych stronach w trybie on-line profesjonalny kurs pisania biznes planów. Odwiedzajcie nasze serwisy, przede wszystkim Giełdę Ofert Inwestycyjnych i stronę główną portalu z usługami On-line dla biznesu.A jeżeli interesują Was inne poradniki związane z tematyką inwestycji i biznesu, to zapraszam do działu poradniki w menu Przydatne dodatki na stronie www.gielda4u.plZapraszam też do dyskusji i wymiany poglądów na temat szeroko rozumianego biznesu na stronach Forum biznesowegoPozdrawiam wszystkich.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Doprowadź firmę do upadłości

Doprowadź firmę do upadłości

Autorem artykułu jest Marcin Kalisz


Podobno 96% firm upada w ciągu pierwszych 10 lat działalności. Po co jednak czekać tak długo? Poniżej znajduje się lista magicznych sposobów na skrócenie męki. Podobno 96% firm upada w ciągu pierwszych 10 lat działalności. Po co jednak czekać tak długo? Poniżej znajduje się lista magicznych sposobów na skrócenie męki.

1.Załóż firmę dla idei “zakładania firmy”. Słyszałeś, że ludzie mający firmy jeżdżą lepszymi autami i budują własne domy. Ty przecież też tego chcesz! Zakładaj więc czym prędzej. Pomysł znajdziesz później.

2.Ogranicz swój biznes-plan do wybrania terminu na zgłoszenie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej. Uzyskując status firmy zaczniesz odmieniać swój los w zastraszającym tempie bez dodatkowego wysiłku.

3.Nie wyznaczaj sobie żadnych celów. Jakoś to będzie. Może pojutrze zadzwoni klient, a może znajomy komuś opowie o Twojej firmie i wpadnie coś do kieszeni.

4.Nie promuj się. To rzecz zupełnie zbędna. Każdego dnia tysiące ludzi jeździ po mieście zaglądając tu i tam, pytając i węsząc w poszukiwaniu prawdziwych profesjonalistów. Przedsiębiorstwa, o których słyszeli całkowicie ignorują.

5.Potraktuj firmę jako dodatkowe zajęcie. Nie zwalniaj się z pracy – wręcz przeciwnie, weź nadgodziny. Zarobione w ten sposób pieniądze przeznaczysz na opłacenie kosztów związanych z Twoim przedsięwzięciem. Na sprawy firmowe poświęcisz godzinkę dziennie około 21:00. Powinno wystarczyć.

6.Twój klient to zło konieczne i tak go traktuj. Jak śmie dzwonić do Ciebie i zawracać Ci głowę!? Jeszcze gdyby coś od Ciebie kupił może zmieniłbys zdanie, ale on po tym jak łaskawie z nim porozmawiałeś już nigdy nie dał znaku życia.

7.Na pytania w mailach odpowiadaj krótko, najlepiej jednym zdaniem. Możesz dodać na końcu “pozdrawiam”, ale równie dobrze możesz dać sobie z tym spokój. Klient gotów pomyśleć, że jesteś tu dla niego.

8.Nie inwestuj w to, co może Ci zagwarantować sprzedaż! Komputer? Telefon? Strona www? Więcej telefonów i maili od ciekawskich tylko będzie działać Ci na nerwy. Zresztą masz wielu znajomych, a oni dużo mówią, więc któregoś dnia pierwszy klient zapuka do Twych drzwi.

9.Pokaż klientowi, że tak samo nie lubisz swojej branży jak on. Gdyby to ubóstwiał nie szukałby firmy, która mu to zrobi. Poczucie solidarności jaka między Wami zaistnieje może doprowadzić do prężnego rozwoju Twojej firmy.

10.Nie szukaj winy po swojej stronie, gdy coś będzie szło nie tak jak należy. Winny jest kraj, rząd, sąsiad, czerwone światło na krzyżówce i, co ostatnio modne, Niemcy. Niektórym się co prawda udaje, ale to w 100% przypadków złodzieje, albo synkowie bogatych tatusiów ze znajomościami. ---

Autorem tekstu jest Marcin Kalisz - Agencja Marketingowa

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Energy Drinki

Energy Drinki

Autorem artykułu jest Konrad Szczypczyk


Rynek napojów energetycznych w naszym kraju to bardzo łakomy kąsek dla firm, które tanim kosztem i w krótkim czasie chcą zarobić spore pieniądze. Jak to możliwe? Produkcja napojów energetycznych jest bardzo tania kilkadziesiąt groszy za puszkę 250ml, ale dzięki doskonałym akcjom marketingowym...

Rynek napojów energetycznych w naszym kraju to bardzo łakomy kąsek dla firm, które tanim kosztem i w krótkim czasie chcą zarobić spore pieniądze. Jak to możliwe?

Produkcja napojów energetycznych jest bardzo tania kilkadziesiąt groszy za puszkę 250ml, ale dzięki doskonałym akcjom marketingowym – głównie lidera branży, czyli Red Bulla, popyt niezmiennie utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Jak w każdym biznesie tak i tu lider szybko znajduje naśladowców (XXL, R14, American Bull, Tiger, Burn, itp.) marki mnożą się jak grzyby po deszczu i co ciekawe większość z nich (głównie dzięki niższej cenie) zdobywa klientów. Kiedy już wydawało się, że rynek w końcu się nasycił i nic wielkiego już się nie wydarzy do akcji wkroczył Ice Bull, ze swoimi litrowymi (czytaj – ekonomicznymi) opakowaniami – i machina ruszyła na nowo.



Kto jest odbiorcą i głównym adresatem napojów energetycznych? Głównie kierowcy i przede wszystkim imprezująca młodzież – połączenie kofeiny i tauryny w wysokich dawkach, rzeczywiście może dać „kopa” na parę godzin, niwelując oznaki zmęczenia i senności. Również wielu młodych ludzi stosuje te napoje jako panaceum na gorsze wyniki w sporcie i nauce. I o ile w sporcie można to jeszcze jakoś zrozumieć i uzasadnić – o tyle nauka na energetyku na nie wiele się zda i to właśnie głównie dzięki kofeinie, która chociaż „rozjaśnia” umysł istotnie podnosi poziom popełnianych błędów i pomyłek, których katastrofalny wpływ widoczny będzie dopiero na egzaminie.



Na zakończenie znów pozwolę sobie wrócić do ekonomii. Red Bull to wydatek około 5 zł, Burn 6 zł, większość, naśladowców to koszt 3 zł – góra 4 zł. Przy średnim założeniu, że rocznie wypijamy 300 napojów, czyli średnio mniej niż jeden dziennie, łatwo wyliczyć iż wydajemy na to około 1200 zł rocznie, czyli 100 zł miesięcznie. Niby nie dużo, ale te same efekty możemy osiągnąć znacznie niższym kosztem, wystarczy po prostu w sklepie z odżywkami dla sportowców kupić sobie kofeinę w tabletkach oraz taurynę w kapsułkach. Takie rozwiązanie w przeliczeniu na ilość substancji aktywnych z jednego napoju to niecałe 0,50 zł!!!, czyli 8 razy mniej a to oznacza 87,50 zł oszczędności miesięcznie, czyli 1050 zł rocznie – a to już spora kasa, którą można przeznaczyć na coś zupełnie innego. Skoro nie widać różnicy to po co przepłacać?! J



Oczywiście tabletek tak samo jak napojów nie powinno się łączyć z alkoholem!

---

www.activebrain.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl