niedziela, 26 czerwca 2016

Milion ukryty w tabelce

Milion ukryty w tabelce


Autor: Marta Roszak


Popyt na nie stale wzrasta. Stanowią podstawę działań marketingowo–sprzedażowych wielu firm. Dlaczego? Na czym polega ich fenomen? Kto i w jaki sposób może je wykorzystać? Co mogą Ci dać - One…bazy danych?


Bogata oferta wychodząca naprzeciw oczekiwaniom klientów to często za mało, aby stanowić o sukcesie firmy. I nawet najgenialniejszy wynalazek świata nie przyniesie zysku, jeśli informacja o jego istnieniu zamiast ruszyć w świat będzie krążyć jedynie wśród naszych pracowników, a sam produkt nie zostanie odpowiednio wypromowany. Odpowiednio, to znaczy jak? Pewność, że nasz komunikat nie odbije się głuchym echem, a zmotywuje potencjalnych klientów do przyjrzenia się naszej ofercie, może dać nam odpowiednio stargetowana grupa odbiorców, na których skupimy całą swoją uwagę. Dobrze, ale jak to zrobić? Jak określić, kto do tej grupy należy? Istnieje rozwiązanie, które może usprawnić nasze działania marketingowo-sprzedażowe, poprawiając ich efektywność i znacznie ograniczając czas, jaki normalnie musielibyśmy na pewne zadania przeznaczyć. Bazy danych. Zresztą to zaledwie jedno z wielu ich zastosowań.

Czym właściwie są? Można je rozumieć jako pewien mechanizm przechowywania danych, które zostały zebrane i skategoryzowane zgodnie ze wcześniej przyjętymi regułami, dające się edytować i przetwarzać za pomocą odpowiednich programów komputerowych. Umożliwiają one sprawne i szybkie odnalezienie konkretnego rekordu wypełniającego określone uprzednio kryteria. Wyróżniamy kilka ogólnie przyjętych rodzajów baz danych (kartotekowe, relacyjne, obiektowe, strumieniowe), jednak z racji charakteru i zastosowania baz danych, o których mowa w artykule, warto podzielić je na pudełkowe (nieedytowalne) i statyczne (z możliwością wyboru rekordów spełniających określone kryteria i wcześniejszego stargetowania). Wspominam o tym rozróżnieniu, gdyż kupując gotowe bazy, najczęściej z takim właśnie podziałem możemy się spotkać.

Ostatnimi czasy sklepy mające je w swojej ofercie przeżywają prawdziwe oblężenie. Coraz więcej przedsiębiorstw zauważa, ile korzyści niesie ze sobą wykorzystanie baz danych i oparcie na nich wielu ze swych działań biznesowych. Skąd tak nagłe zainteresowanie? Niewątpliwie wynika to z szerokich możliwości ich zastosowania. Marta Sypuła – Dyrektor ds. Marketingu, zauważa, że w dzisiejszych czasach bazy danych są powszechnie używane we wszystkich dziedzinach życia. W biznesie bazy danych wspierają procesy sprzedażowe i marketingowe. Dobrze skonstruowana marketingowa baza danych to szansa na właściwe zarządzanie własnymi klientami oraz sposób na intensyfikację działalności, nawiązanie nowych kontaktów biznesowych i poszerzenie rynku. W oparciu o dobrze przygotowaną bazę danych można zaplanować skuteczne kampanie marketingowe i sprzedażowe, skierowane do bardzo wąskich grup potencjalnych klientów. Skuteczność takich działań jest niejednokrotnie znacznie większa, niż w przypadku innych narzędzi promocyjnych. Bazy danych pozwalają zminimalizować koszty dotarcia i pozyskania nowych klientów, a efekty działań przeprowadzonych w oparciu o nie są w pełni mierzalne. Wraz z rozwojem technologicznym i coraz to ostrzejszą konkurencją, mając na uwadze wszystkie te zalety, grzechem byłoby nie wykorzystać baz danych w swojej działalności.

Można zadawać sobie pytanie o słuszność kupowania gotowych baz danych. Oczywiście – te robione własnoręcznie przez zatrudnionych w firmie pracowników również mają wiele zalet. Wiele, ale, niestety, nie aż tyle, co kupione od specjalizującej się w ich przygotowywaniu firmy. Pewnie znajdą się tacy, co stwierdzą, że to wyrzucanie pieniędzy, że wpierw należy wykorzystać potencjał osób znajdujących się wewnątrz firmy, a więc ludzi znających specyfikę naszych działań, wiedzących dokładnie, o jakich klientów nam chodzi, jakie dane są i będą nam potrzebne, a dopiero później, w razie zaistnienia takowej potrzeby, decydować się na wsparcie „z zewnątrz”. Jest w tym logika, nie przeczę. Ale czy warto marnować czas? Bo skoro czas to pieniądz, o żadnych oszczędnościach w przypadku własnoręcznie tworzonych baz mówić nie można.

Gotowe bazy danych mają kilka zasadniczych zalet – podzielone na branże i podbranże dają informacje na temat sektora, który jest przedmiotem zainteresowań. Dzięki temu, np. jako producent sprzętu medycznego nie musisz samodzielnie przeszukiwać tysiąca stron internetowych w poszukiwaniu szpitali czy przychodni, tworzyć własnych zestawień z danymi teleadresowymi, ale korzystasz z tych, które zostały już stworzone przez zewnętrzną firmę. Często, w zależności od firmy, z której usług zdecydujemy się skorzystać oraz interesujących nas instytucji, przedsiębiorstw, otrzymujemy nawet kilkadziesiąt tysięcy rekordów, które dodatkowo, z racji formatu .xls, możemy łatwo i szybko edytować oraz zawężać, np. pod kątem lokalizacji czy typu placówki. Co bardziej wyspecjalizowani usługodawcy oferują bazy statyczne, podlegające dodatkowemu targetowaniu zgodnemu z wymaganiami zleceniodawcy. Pozwala to skoncentrować się naszym handlowcom bezpośrednio na przygotowywaniu odpowiednio dopasowanej oferty i kontakcie z potencjalnymi klientami, nie tracąc czasu na research. W ten sposób lepiej wykorzystamy możliwości naszych pracowników, gdyż pozwolimy zająć im się tym, czym naprawdę zajmować się powinni. Co ciekawe, m.in. ze względu na rosnącą konkurencję na tym polu, ale też i rosnące zainteresowanie owymi bazami, a co za tym idzie całkiem wysoki popyt, ich cena jest relatywnie niska w porównaniu do profitów, jakie można zyskać, korzystając z nich. Średnio, cena jednego rekordu to wydatek w wysokości 5-30 groszy. Znalezienie wszystkich informacji, jakie dostępne są w bazach na własną rękę, to minimum kilkaset godzin ciężkiej pracy. Biorąc pod uwagę, że każda godzina kosztuje firmę minimum kilkanaście złotych, ceny baz danych są sumami nieporównywalnie niskimi. Wraz z zapewnieniem wysokiej, blisko 95% aktualności wszystkich przesłanych danych, którą co bardziej profesjonalne firmy starają się zapewniać swoim klientom, stają się one coraz częściej wykorzystywanym narzędziem, dzięki któremu w łatwy i szybki sposób pozyskamy sprawdzone dane kontaktowe potencjalnych partnerów. A to zaledwie krok od podpisania nowych kontraktów!

Wbrew temu, co sądzi wielu, z baz danych może korzystać niemal każde przedsiębiorstwo. Obecnie oferta dostawców baz jest coraz to bogatsza i obejmuje kilkadziesiąt branż, wśród których znajdują się m.in. branże medyczna, farmaceutyczna, hotelarska, szkoleniowa, deweloperska, budowlana, reklamowa i inne. Co ważne i często nie do końca uświadamiane, nie są one przeznaczone tylko dla wielkich korporacji, a zadowoleni będą z nich na pewno i menedżerowie małych firm, a nawet osoby prowadzące własną, jednoosobową działalność gospodarczą. Przekonał się o tym właściciel warszawskiego pubu, który zdecydował się na zakup baz danych z rekordami agencji turystycznych i biur podróży. Postanowił on wykorzystać fakt, iż obok jego lokalu, zlokalizowanego w samym centrum Warszawy, znajduje się duży parking, na którym może zatrzymać się autokar. Wykupiwszy bazy danych, zdecydował się na akcje e-mailingowe, które zachęcały do skorzystania z usług gastronomicznych oferowanych przez jego pub. I był to strzał w dziesiątkę. Miejsc takich jak to było w stolicy bardzo niewiele. Kiedy za sprawą wiadomości wysłanych drogą elektroniczną organizatorzy wycieczek dowiedzieli się o tym lokalu, telefon właściciela niemal nie przestawał dzwonić. Już po jednej akcji pub zyskał stałych klientów, polecających to miejsce innym. Drugą turę maili postanowiono wysłać do szkół, które późną wiosną i wczesną jesienią organizują liczne wycieczki. Efekt był natychmiastowy. Dziś, aby zamówić tam grupowy posiłek, należy dzwonić z niemal miesięcznym wyprzedzeniem. A kto by pomyślał, że właściciel pubu będzie się reklamować wśród szkół!

Oczywiście bazy danych mają wiele innych zastosowań, ale przy tym wszystkim niewątpliwie są podstawą każdej operacji marketingu bezpośredniego. Jak to ładnie tłumaczy Krzysztof Czupryna w swoim „Skutecznym Marketingu Bezpośrednim”, od dobrej bazy danych zależy 50% powodzenia każdej operacji Marketingu Bezpośredniego. Lepiej wyjdzie operacja źle przygotowana, ze słabą ofertą, przeprowadzona na dobrej bazie danych, niż doskonała operacja ze wspaniałą ofertą przeprowadzona na złej bazie adresowej. I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. A więc niezależnie od tego, jaki jest Wasz stosunek do gotowych baz, nie ulega wątpliwości, że bez bazy danych w dzisiejszych czasach daleko firma zajść nie może. Szczególnie ta, która nie ma jeszcze wyrobionej marki. Tylko dzięki niej w tak krótkim czasie będziemy mogli zintensyfikować swoje działania marketingowo-sprzedażowe, a co za tym idzie, w pełni wykorzystać potencjał naszej firmy i osiągnąć zysk. A generowanie zysków to przecież podstawowy cel każdego przedsiębiorstwa.


Marta Sypuła - Dyrektor ds. Marketingu w GM TAI Sp. z o.o.
* Artykuł powstał przy współpracy z Pauliną Stefanów (copywriter) i Martą Roszak – Starszy Specjalista ds. PR

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy wolno zarejestrować dowolną domenę internetową?

Czy wolno zarejestrować dowolną domenę internetową?


Autor: Maria Orkwiszewska


Otóż nie. Zgłaszając domenę internetową, nie wolno wykorzystać cudzego znaku towarowego. Znaki towarowe mogą mieć formę słowną, słowno-graficzną i graficzną. Domena internetowa nie może naruszać praw własności do nazwy lub znaku słowno-graficznego.


Co to znaczy? Domena internetowa, którą chcemy zarejestrować, nie może być identyczna z nazwą chronionej marki w urzędach patentowych. Podobnie jest, gdy domena zawiera w sobie cudzy znak towarowy lub jest do niego bardzo podobna. Podobieństwo może zostać potraktowane jako wykorzystywanie renomy i wizerunku marki. Takie działanie jest sprzeczne z prawem. Chodzi o sytuacje, w których nieprawne używanie cudzych znaków towarowych może prowadzić do wprowadzenia w błąd osób korzystających z sieci, upraszczając – o podszywanie się pod inne marki.

Domena internetowa jako znak towarowy

Każdy przedsiębiorca powinien sprawdzić przed zarejestrowaniem domeny internetowej, czy nie narusza ona cudzych znaków towarowych. Gdy domena internetowa jest tożsama lub podobna z zarejestrowanym przez inną firmę znakiem towarowym, grozi to utratą takiej domeny. Procedura odebrania praw do korzystania z domeny jest dość prosta. Zajmuje się tym sąd, na którego wyrok zgadzamy się w momencie rejestracji domeny. Wykupując prawa do użytkowania domeny z rozszerzeniem pl lub com.pl (nie ma możliwości wykupienia praw do domeny na własność), wyrażamy jednocześnie zgodę na dokonanie zapisu na sąd polubowny. Jest to warunek konieczny do utrzymywania nazwy domeny. Orzeczenia sądu stwierdzające naruszenie praw osoby trzeciej stanowi natomiast podstawę do wypowiedzenia mowy i odebrania praw do stosowania domeny.

Sprawdź, czy Twoja nowa domena internetowa nie naruszy praw innych firm.

Sprawdzać znaki towarowe dla firm działających w Polsce trzeba zarówno w Urzędzie Patentowym RP, jak i w bazach tak zwanych znaków wspólnotowych, czyli znaków chronionych prawnie na terenie całej Unii Europejskiej.

Domena internetowa jest podstawowym elementem adresu strony internetowej - służy do identyfikacji tej strony, może być wykorzystana do oznaczania sprzedawanych przez firmy towarów lub usług. Taka praktyka, gdzie domena internetowa jest identyczna z marką oferty, jest powszechną, gdy działalność jest prowadzona w Internecie. Warto zadbać o to, aby domena internetowa posiadała zdolności do odróżniania towarów i usług. Można się wtedy ubiegać o monopol patentowy i ochronę domeny, jako słowny znak towarowy. Wtedy sytuacja się odwraca, firma może walczyć z tymi, którzy jej renomę i wizerunek próbują wykorzystywać.


Maria Orkwiszewska

Ekspert nazewnictwa firm i produktów w firmie ANAGRAM Naming

http://www.anagram.pl/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jakie są podstawowe narzędzia marketingu online...

Jakie są podstawowe narzędzia marketingu online...


Autor: Radek R


Polski rynek marketingu online rozwija się w ciagu kilku lat szalenie dynamicznie. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku pracy w świecie realnym, może, ale i powinien on stać się alternatywnym źródłem dochodu dla wielu osób. Aby w nim zaistnieć, niezbędna jest wiedza na temat podstawowych narzędzi w nim używanych.


Marketing sieciowy to gałąź biznesu rozwijająca się niezwykle dynamicznie w ostatnich latach w Polsce. Nie jest to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że w krajach gospodarczo bardziej rozwiniętych jest to bardzo ważna część przemysłu, dająca zatrudnienie setkom tysięcy ludzi i budująca milionowe majątki wielu z nich. Dzieje się tak dzięki niskim kosztom startu - niejednokrotnie zaczynającym się od 100-200 zł i możliwości dotarcia do olbrzymiej ilości potencjalnych klientów. Dotyczy to zarówno własnego produktu, jak i w przypadku jego braku - produktów innych firm, które można oferować w oparciu o uczestnictwo w ich Programach Partnerskich. Jednak niezależnie od tego, co chcemy sprzedać w sieci, potrzebujemy do tego kilku narzędzi, które są do tego niezbędne. Dlatego poniżej opisane są cztery najważniejsze spośród nich:
1) Strona/blog - w dłuższej perspektywie niezbędna. Można wyróżnić 2 typy. Pierwsza to typowo sprzedażowa, zbudowania pod konkretny produkt (np. tytuł książki, potoczna nazwa produktu, może być nawet zdanie). Drugi typ to strona informacyjna, nastawiona na budowanie wizerunku - marki. I tutaj bardzo często używa się nazw firmy, imion i nazwisk osób itp. W obu przypadkach trzeba rozważyć zrobienie tego w sposób profesjonalny. Własna domena, dobry szablon strony, niezbędne i dobrej jakości informacje w zależności od typu strony – to tylko przykłady, co powinno zostać przemyślane i odpowiednio dobrane przy budowaniu właściwego wirtualnego miejsca w sieci.
2) Autoresponder – narzędzie tak mało znane przez przeciętnych „zarabiaczy” w sieci, a tak ważne. Pozwala na budowanie bazy naszych odbiorców, potencjalnych klientów. Umożliwia wysyłanie newsletterów, biuletynów, informacji handlowych i specjalnie przygotowanych ofert. Dzięki niemu możliwe jest ciągłe utrzymywanie kontaktu z grupą osób, która wyraziła na to swoją zgodę. W swoich funkcjach ma automatyczne formularze do zbierania maili, opcje automatycznego wysyłania informacji, budowania bazy adresatów.
3) Kreator filmów wideo – tworzenie filmików reklamowych i umieszczanie ich na Youtube lub swoim blogu jest obecnie jednym z podstawowych narzędzi marketingu. Tworzone są wręcz videoblogi, gdzie standardowo używane teksty zastępowane są filmikami pokazującymi omawiane zagadnienie.
4) Webinary (videokonferencje) – jedno z najnowszych i najbardziej skutecznych narzędzi do sprzedaży bezpośredniej/online w sieci. Pozwala organizować wirtualne spotkania z potencjalnymi klientami i w trakcie videorozmowy prezentować przygotowaną wcześniej prezentację, filmik itp.
Powyższe 4 narzędzia są kluczowe, jest to niejako baza do bycia skutecznym i zarabiającym marketerem internetowym. Oczywiście trzeba poznać jeszcze kilka innych, które ułatwią lub przyśpieszą uzyskiwanie dochodów online. Mogą zwiększyć skuteczność działania w Internecie. Bez wątpienia jednak wymienione powyżej są niezbędne. I od zdobycia ich i dobrego poznania trzeba zaczynać swoją przygodę z zarabianiem w marketingu/sprzedaży online.


Narzedzia Marketingu Online

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

CRM w contact center

CRM w contact center


Autor: Marta Roszak


CRM i contact center. Jedno i drugie służące, pośrednio lub bezpośrednio, budowaniu odpowiednich relacji z klientem. Coraz bardziej powszechne, wciąż udoskonalane, oferujące więcej i więcej.


O ile więcej oferują, gdy się wzajemnie uzupełniają? Kto, co i ile może zyskać, gdy contact center wykorzystuje informacje zawarte w systemie zarządzania relacjami z klientem?

Z artykułu dowiesz się m.in.:

– jaki wpływ na wizerunek firmy ma działanie contact center,
– czym jest CRM i jak ewoluował,
– jakie zastosowanie w contact center może mieć system CRM,
– jakie są najnowsze trendy w systemach CRM.


Odpowiednie relacje z klientem są kluczowym czynnikiem wpływającym na kondycję niemal każdego przedsiębiorstwa. Uświadomienie naszego partnera biznesowego, jak wielkim szacunkiem go darzymy i jak ważna jest jego opinia na temat naszej działalności, stanowi podstawę dobrej i obustronnie satysfakcjonującej współpracy. Wymaga to jednak ciągłej komunikacji.

Często „kontakt ten” wychodzi od nas – dzwonimy, wysyłamy maile, SMS-y, przekazując nowinki na temat oferowanych usług, informując o zmianach w ich sposobie funkcjonowania czy też po prostu pytając o opinię i ewentualne rady, które służyć by mogły udoskonaleniu i poprawie naszej działalności. Równie często to klienci, chcąc rozwiać swoje wątpliwości, rozwiązać problem, zgłosić reklamację czy też podzielić się swoimi uwagami, wykręcają numer naszej infolinii czy kontaktują się za pomocą gadu-gadu, maila, skype’a. To, jak zostaną obsłużeni i czy uzyskane informacje sprostają ich wymaganiom, jest kluczowe dla dalszej współpracy. Nie zapominajmy bowiem, że najczęściej jest to pierwsze „spotkanie” obu stron, a jak wiadomo nie od dziś – dobre pierwsze wrażenie to podstawa dobrych kontaktów z klientami, szczególnie w dobie ostrej konkurencji. To ono w głównej mierze wpływa na wizerunek firmy. Ale nawet mając ten etap za sobą, nie należy spoczywać na laurach i nadal trzeba okazywać klientowi – temu obecnemu, jak i potencjalnemu – należyty szacunek. Łatwiej bowiem zrazić niż przekonać do siebie. Dlatego właśnie odpowiednie przygotowanie pracowników i systemów wykorzystywanych w contact center jest tak istotne. Każdy z nas może coś o tym powiedzieć. Setki rozmów telefonicznych przekonujących do wykupienia nowej oferty sieci komórkowej, zapraszających na prezentację garnków i cudownych poduszek, pytających o zarobki, aby móc wybrać najlepszy pakiet ubezpieczeniowy. Najczęściej z marnym efektem.

Jak więc sprawić, żeby nasz adresat był rzeczywiście zainteresowany treścią komunikatu, a wiec tym, co chcemy mu przekazać, do czego będziemy próbować go zachęcić i żeby ów „efekt” był satysfakcjonujący? Nieocenioną pomocą okazuje się tu CRM (Customer Relationship Management). Co to takiego? Jak go zdefiniować? Najogólniej rzecz ujmując, jest to system pomagający w sposób kompleksowy pozyskać, a następnie utrzymać klienta, tak aby stworzyć nową, lepszą jakość zarówno dla samej firmy, jak i dla partnera biznesowego. W głównej mierze opiera się on na przekonaniu, że sukces firmy wymaga odpowiedniego zarządzania modelem, który stawia klienta w centrum wszelkich procesów i działań przedsiębiorstwa.

Z racji tak silnego powiązania idei systemu z satysfakcją partnera biznesowego i pełnego zwrócenia się w jego kierunku, CRM odgrywa bardzo ważną rolę w sektorze działań contact center. Ale nie od zawsze tak było. Początkowo – to jest wraz z pojawieniem się pierwszych systemów CRM (przełom lat 70. i 80.), relacje z klientami miały podłoże czysto produktowe i na produkt właśnie były nastawione. Pojawił się marketing oparty o bazy danych, który teoretycznie miał pozwolić na indywidualną komunikację ze wszystkimi klientami. W tamtym okresie, z wyjątkiem przedsiębiorstw działających na rynku B2B, było to jednak zbyt kosztowne i nieopłacalne. Wraz z upływem czasu zauważono, że bazy danych pozwalają określić preferencje klienta, jego zachowania konsumpcyjne, odnotować częstotliwości zakupu itp. – a to właśnie umożliwiło proponowanie mu odpowiedniego produktu czy usługi. W latach 90. wizja systemu CRM ewoluowała. Od tej pory chodziło już coraz bardziej o klienta, a nie tylko o gromadzenie informacji o nim wyłącznie dla własnego użytku. Zaczęto wychodzić mu naprzeciw, oferując różne zachęty do zakupu w postaci prezentów, programów lojalnościowych itp. Wszystko to możliwe było poprzez śledzenie jego aktywności i wydatków. XXI wiek przyniósł jednak prawdziwy przełom i system zarządzania relacjami z klientem. W dobie zaciętej konkurencji już nie sam klient, ale relacje z nim stały się istotą CRM-ów. Dzięki niespotykanie szybkiemu postępowi technologicznemu wszelkie gromadzone informacje zaczęto wykorzystywać w sposób dynamiczny. Ciągłe aktualizowanie systemowych baz danych stało się sposobem rozumienia potrzeb i zachowań klienta oraz umożliwiło przewidzenie, jak będą one wyglądać w przyszłości. Dzięki zastosowaniu nowych rozwiązań wszystkie informacje o partnerze biznesowym stały się łatwe do rozbicia i podziału ze względu na konkretną kategorię. Pozwoliło to robić znacznie więcej niż tylko oceniać konkretne statystyki – także zrozumieć motywacje i reakcje klientów.

Zastosowanie CRM-u w przedsiębiorstwie umożliwia uporządkowanie wszelkich informacji o kliencie, jakie uzyskujemy na drodze współpracy z nim. Możemy w nieskomplikowany sposób zarządzać pozyskanymi danymi i odpowiednio je edytować czy też dzielić ze względu na wybraną kategorię, w zależności od celu ich późniejszego wykorzystania. Dane mają ściśle uporządkowany charakter, co wprowadza ład do działań na nich się opierających – w tym między m.in. wszelkich aktywności biznesowych powiązanych z contact center.

Wykorzystanie CRM-u może mieć dwa podstawowe cele, które, ogólnie rzecz ujmując, możemy rozumieć jako generowanie zysków. Pierwszym z nich jest ograniczenie kosztów działalności contact center, a co za tym idzie – także całego przedsiębiorstwa. Jak? Sprawa jest prostsza, niż mogłoby się zdawać. Posiadanie podstawowych informacji na temat naszego rozmówcy pozwala nam zdefiniować, z jakim klientem mamy do czynienia oraz określić jego dotychczasową historię współpracy z naszą firmą, a co za tym idzie – także jego preferencje oraz zachowania konsumenckie. To z kolei przekłada się na głębsze zrozumienie problemu, z którym on się do nas zwraca. Czas to pieniądz – nic bardziej pewnego. Zamiast zadawać setki pytań doprecyzowujących, możemy w szybki i nieskomplikowany sposób wyszukać konkretne informacje w systemie. Dzięki uporządkowanym bazom danych systemu i prostym w obsłudze narzędziom możliwe jest znacznie szybsze wyszukanie, a następnie wykorzystanie posiadanych informacji, co nie tylko skraca czas samej rozmowy, ale i pozwala obsłużyć klienta w sposób bardziej go satysfakcjonujący. Choć dziś, w dobie ciągłego rozwoju technologicznego, sformułowanie „wyszukanie informacji” można uznać za nietrafione. Wiele aplikacji umożliwia automatyczne wyświetlenie historii współpracy i pozostałych danych, takich jak imię i nazwisko klienta, jego adres, stan należności, itp., już w momencie nawiązania połączenia, jeszcze zanim zdążymy cokolwiek powiedzieć.

Wykorzystanie CRM-u ma równie duże znaczenie, kiedy to „kontakt” wychodzi od nas. Mając czarno na białym historię poczynań danego klienta, wiemy, czy warto jest do niego dzwonić, czy nie, a jeśli tak, to co można mu zaoferować, jaka oferta go zaciekawi, a jaka nie będzie dla niego interesująca. Szanse na to, że po odłożeniu słuchawki, zakończeniu rozmowy na gadu-gadu czy korespondencji mailowej obie ze stron będą zadowolone, wzrastają. System zarządzania relacjami z klientami pozwala nam nie tracić czasu na osoby, którymi nasze przedsiębiorstwo nie jest zainteresowane bądź też które nie są zainteresowane naszym produktem. Pozwala to w pełni skoncentrować się jedynie na potencjalnych klientach czy partnerach. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jaki wpływ ma to na kwestie finansowe i ogólne wydatki (oraz zyski) naszej firmy. Mówiąc w dużym uproszczeniu – wraz z każdą osobą, z którą, po analizie danych z CRM-u, decydujemy się nie kontaktować, ograniczamy nasze wydatki, a i możliwe, że zwiększamy zyski.

Spójrzmy jednak na ten problem z nieco innej strony. Dzięki łatwości gromadzenia, przechowywania, odpowiedniego wyszukiwania i edytowania informacji o klientach pracownicy działów contact center nie potrzebują tak długich i kosztownych jak wcześniej szkoleń.

W całym systemie CRM i jego podstawowych założeniach, jak już wspomniałam wcześniej, chodzi jednak o usatysfakcjonowanie klienta i zbudowanie z nim relacji na odpowiednim poziomie, a dopiero potem, w oparciu właśnie o to, poprawę kondycji firmy. Jak to działa, nietrudno zauważyć. Często klienci nie są w stanie podać nam wszystkich wymaganych informacji, dokładnie opisać problemu lub odpowiedzieć na zadane przez nas pytania. Mając pomoc w postaci danych na ich temat, możemy wiele wywnioskować i poprowadzić rozmowę w odpowiedni sposób. Dowiadujemy się wówczas znacznie więcej, a znając rozmówcę lepiej, dajemy mu więcej – udzielamy bardziej szczegółowych odpowiedzi, dogłębniej analizujemy dany problem, a co ważne – działamy szybko. Jesteśmy bliżej klienta, a o to przecież chodzi – o zrozumienie go i jego potrzeb. To normalne, iż czując, że komuś na nas zależy, że ktoś nas zna i nie traktuje obojętnie, stajemy się bardziej zadowoleni, a co za tym idzie – lojalni.

Nie zapominajmy, że często atmosfera panująca w firmie rzutuje na poziom satysfakcji jej klienta. Dobra współpraca wewnątrz organizacji niejednokrotnie przekłada się na relacje na linii firma–klient. System CRM pozwala gromadzić informacje dotyczące różnych obszarów aktywności klienta, przez pracowników różnych działów. Mówiąc prościej – przy odpowiednich ustawieniach systemowych każdy pracownik firmy, niezależnie od tego, czym się zajmuje, w przypadku jakiegokolwiek kontaktu z klientem może sprawdzić oraz edytować rekord osoby dzwoniącej. Programy zarządzania relacjami z klientem ułatwiają komunikację między działami i międzykanałową wymianę informacji. To znaczne ułatwienie dla pracowników oraz dodatkowa korzyść dla klientów. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy nie potrafimy pomóc zaniepokojonemu rozmówcy, gdyż po prostu nie pozwalają nam na to nasze kompetencje. Dzięki ogólnodostępnym informacjom możemy „przekazać go” pod opiekę naszego kolegi zza ściany, doskonale znającego sposób rozwiązania tego problemu. Nasz współpracownik będzie miał dostęp do tych samych danych o kliencie co my, choć np. nigdy osobiście nie miał z nim do czynienia. Takie wyjście naprzeciw klientowi przynieść może same korzyści – pozwoli utrzymać odpowiedni wizerunek firmy i zdobyć lojalnego klienta, a w dobie marketingu wirusowego, forów internetowych, portali społecznościowych – zaowocuje rozpoczęciem współpracy z nowymi partnerami.

W czasach wzmożonej konkurencji, permanentnego postępu technologicznego i komunikacyjnego, wiedząc ile korzyści niesie ze sobą właściwie wykorzystywany system CRM, w interesie każdego przedsiębiorstwa jest śledzenie dotyczących go zmian i innowacji. Szczególne warte podkreślenia są dwie dające się zauważyć ostatnio tendencje. Pierwszą i nieporównywalnie ważniejszą jest e-CRM, czyli zarządzanie relacjami z użytkownikami Internetu. Skoro e-biznes odgrywa coraz większą rolę, coraz ważniejsze staje się również odpowiednie dopasowanie do niego naszych działań nakierowanych na klienta. I temu właśnie wychodzi naprzeciw ów system, będący głównie czymś na kształt internetowych punktów obsługi klienta. Ma on szczególne znaczenie dla sprzedawców internetowych oraz innych firm, które działają właśnie w sieci. Dzisiaj, wraz z potęgą Internetu, takie rozwiązania są nie tyle przydatne, co wręcz konieczne.

Kolejną tendencją, na którą wpływ ma rosnąca popularność internetu, a wraz z nim rozwój portali społecznosciowych, jest analiza social mediów. Co prawda nie jest ona ściśle związana z CRM-em, ale podobnie jak on służy kreowaniu odpowiednich relacji z klientami – w tym przede wszystkim tymi potencjalnymi. Polega ona na śledzeniu przy użyciu specjalnych „wtyczek” nowych treści dotyczących naszych usług, produktów, jakie pojawiają się na forach czy profilach użytkowników portali społecznościowych oraz ocenie ogólnego wydźwięku takiego wpisu. „Wyśledzona” w ten sposób informacja zostaje przekazywana pracownikowi contact center, który może skontaktować się z potencjalnym klientem, zanim ten jeszcze zdąży do nas zadzwonić, albo co bardziej obiecujące – zanim zdąży podjąć decyzję o wyborze właśnie naszej firmy jako kontrahenta. Niesie to jednak za sobą wiele niebezpieczeństw – jest to bowiem swojego rodzaju naruszanie prywatności i właśnie dlatego system ten ma równie wielu zwolenników, co przeciwników.

Kiedy w latach 70. powstawały pierwsze call center, nikt nie przypuszczał, że w przyszłości rola, jaką odegrają w funkcjonowaniu przedsiębiorstw, szczególnie kiedy mówimy o działalności marketingowo–sprzedażowej, okaże się tak istotna. Niewielu pewnie przyszło wówczas do głowy, że książki telefoniczne, faktury, zapisane strony w kalendarzu zostaną wyparte przez system CRM i że będzie to coś tak powszechnego i zupełnie normalnego. Call center przeszły wiele, choć dalej walczą z metką „naciągaczy” i „telefonicznych domokrążców” i, niestety, stosunkowo rzadko kojarzą się z punktem obsługi i kanałem komunikacji. Powoli jednak i na tym polu zauważamy pewne zmiany na plus. Postęp, który zrodził system zarządzania relacjami z klientem i którego jesteśmy świadkami, dał firmom oraz ich klientom wielką szansę: obustronnego zrozumienia i obustronnej satysfakcji. A tylko to gwarantuje sukces. Sukces obu stron.


Marta Sypuła - Dyrektor ds. Marketingu w GM TAI Sp. z o.o.
* Artykuł powstał przy współpracy z Pauliną Stefanów (copywriter) i Martą Roszak – Starszy Specjalista ds. PR

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nazwy numeryczne. Innowacyjny naming

Nazwy numeryczne. Innowacyjny naming


Autor: Maria Orkwiszewska


Nazwa stanowi o wyróżnieniu marki. Każdy menedżer chciałby unikalnej, niepowtarzalnej, łatwej do zapamiętania i sugestywnej nazwy. Istnieje kilka konwencji formalnych nazywania marek. Naming oferuje wiele konwencji nazewniczych.


Neologizmy to słowa zupełnie nowe (ORLEN). Akronimy to nazwy powstałe jako skrótowce nazw opisowych (IBM – Industry Machines Corporation). Palindromy to nazwy symetryczne (NORRON). Kontaminacje to nazwy powstałe z połączenia dwóch znaczących morfemów (TeleNor). Nazwy znaczące użyte w innym kontekście (ORANGE). Istnieją także nazwy numeryczne.

Nazwy numeryczne. Strategiczna konwencja namingowa.

Wśród formalnych konwencji nazewniczych istotne miejsce zajmują nazwy numeryczne. Nazwy numeryczne opierają się na użyciu cyfry w nazwie marketingowej. Nazwy takie wyróżniają się swoją formą. Użycie samych cyfr, lub cyfr w połączeniu z literami stanowi swoisty wyróżnik. Są to nazwy po prostu inne – to dość unikalny naming.

Nazwy numeryczne mogą być bardzo różne. W samej konwencji można zauważyć kilka bardzo charakterystycznych subkonwencji. Istnieją wśród nazw rozwiązania zupełnie abstrakcyjne, które poza zapisem nic nie prezentują. To nazwy numeryczne. Ich podstawą jest charakterystyczny układ cyfr oraz cyfr w połączeniu z literami. Ta konwencja zmienia się, gdy cyfry czytamy, jako wyrazy, nabierają one jeszcze bardziej charakterystycznej, często posiadającej zakodowane znaczenie formy. Marka 4You o inny zapis ForYou. U2 jako nazwa zespołu muzycznego to „You Too” czyli „ty też”. Czasami nazwy produktów nawiązują do wcześniej wylansowanego znaczenia. Tak jest w wypadku nazwy napoju energetycznego R14, co kojarzy się z oznaczeniem baterii. STR8 można przeczytać jako „straight”, czyli prosto. Innym przykładem wartym przytoczenia jest 7-Eleven – to nazwa sieci sklepów czynnych od 7.00 rano do 11.00 w nocy. Cecha ta była nie tylko opisem cechy, ale i doskonałym wyróżnikiem na rynku sklepów typu convenience. Tak różne nazwy numeryczne dowodzą jak wielkie wyróżnienie daje ta forma namingu marketingowego.

Nazwy numeryczne dla firm

Wśród nazw cyfrowych często spotykane są nazwy inaczej zapisanych akronimów. I tak na przykład 3M to akronim M+M+M czyli Minnesota Mining Manufacture. 3M to bardzo ciekawa nazwa numeryczna dla firmy, dlatego że nazwy numeryczne wykorzystywane są częściej do nazewnictwa produktów i usług niż do nazywania firm. Markę Q8 można przeczytać jako Q+Eight lub inaczej Quweit. I wiemy jakiego pochodzenia jest dana marka. Ten przykład pokazuje niezwykłą kreatywność twórców tej nazwy. Naming oparty na tej konwencji pozwala nie tylko na wyróżnienie, ale i ochronę prawną nazwy związanej z nazwą kraju. W wielu wypadkach użycie nazwy kraju jest niemożliwe, bo jest ograniczone prawnie lub zwyczajowo.

Nazwy numeryczne a ograniczenia marketingowe

Jednym z problemów nazewnictwa numerycznego jest konwencja nazywania modeli opisami zawierającymi cyfry. Taka konwencja istnieje na przykład na rynku motoryzacyjnym. Prowadziło to w przeszłości do wielu problemów i sporów prawnych. Wiele marek odeszło od takiego nazywania swoich produktów. Ci, którzy byli pierwsi, zawłaszczyli sobie prawa do znaków towarowych z cyframi i skutecznie bronią swojego monopolu. Innym problemem były mody nazewnicze. Przed rokiem 2000 wiele firm próbowało w swojej nazwie wykorzystać ten fakt. Tylko, że rok po millenium, nazwy z cyframi 2000 stały się bardzo nieaktualne. Przykład ten pokazuje, że nazwy numeryczne mogą być pretensjonalne i po prostu nie na czasie.

Międzynarodowe nazwy numeryczne

Nazwy numeryczne mogą być wyjątkowo unikalne. Ich różnorodność wskazuje na olbrzymi potencjał tej formy nazewnictwa. Jest w tej konwencji jednak pewne ograniczenie. Zbyt wiele nazw numerycznych będzie prowadzić do utraty przez tę konwencję wyróżnialności. Nazwy numeryczne są obecnie tak atrakcyjne, bo jest ich stosunkowo niewiele. W Stanach Zjednoczonych, na około 1,4 mln zarejestrowanych nazw – jedynie 10 000 to nazwy numeryczne. A to znaczy, że istnieje jeszcze duży potencjał w tej konwencji nazewniczej. Nazwy numeryczne, ze względu na swoją różnorodność, możliwość zestawiania ze słowami, literami, niosą olbrzymi potencjał wyróżniania. Nazwa musi być łatwa do zapamiętania, powtórzenia i zapisania. To, czy taka będzie, zależy od rynku, na którym działa firma. Wiadomo, jeśli przedsiębiorstwo eksportuje za granicę, to tamtejsi odbiorcy mogą mieć problemy z zapamiętaniem słowa, w którym są fonemy z języka polskiego. Naming to sztuka dostosowania do warunków konkurencyjnych. Naming i nazwy numeryczne, przekraczają granice zwykłej kreacji słów. W wypadku eksportu produktów ma jeszcze jedną unikalną i wyróżniająca cechę. Nazwy numeryczne z założenia są międzynarodowe.

W(y)padki nazewnicze a nazwy numeryczne

Toyota wypuściła na rynek w 1984 roku model o nazwie MR-2. Wydawać by się mogło, że w tak banalnym opisie modelu nie ma żadnego zagrożenia. Tymczasem, gdy Francuzi wymawiają Toyota MR-2, brzmi to jakby mówili „merdeux”. Słowo to można przetłumaczyć jako: smarkacz, gówniarz, zasrany, niechlujny. To chyba nie najlepsza nazwa dla marki dwumiejscowego sportowego coupé. Można się zastanawiać, czy to dostateczny powód do zmiany nazwy. W Polsce istnieje marka Osram i trudno mówić o problemach nazewniczych. Co prawda marka znana jest od dawna i zdążyliśmy się do niej przyzwyczaić. Inaczej sprawa się ma, gdy wprowadzamy na rynek markę zupełnie nową. Nazwy numeryczne także muszą być bezpieczne. Naming to sztuka przewidywania. To godziny analiz nazewniczych i wyszukiwania potencjalnych problemów. A wydawać by się mogło, że każdy może wymyślić dobrą nazwę. Problem w tym, że nie każdy potem może jej używać. Najgorsze jest to, że problemy często wychodzą na światło dzienne dopiero po premierze produktu. Zasada ta także obejmuje nazwy numeryczne.

Naming: nazwy numeryczne – przykłady:

4F

Top2000

4You

9494

Mobil1

REMA1000 (sieć supermarketów)

10,5 (piwo, opis ilości ekstraktu)

R14 (napój energetyczny)

M3 (model marki BMW)

3M

8×4

777 Boening

777 (woda kolońska)

U2

10CC

UB40

Q8

Pollena2000

Peugeot 801, 802, …

Hyundai i30, i40, i50

1906 wódka czysta wytwarzana w procesie czterokrotnej destylacji

7UP

Chanel No. 5

V8

DC10

PS2

7-Eleven

A1 Steak Sauce

Porsche 911

STR8

Levis 501

Leugeot 401, 406

Citroen c1

Windows 98

2-CUTE (ubrania dla dziewcząt)

Heinz 57

Intel Core 2 Duo

2000 Flushes

WD-40

iPhone 4


Maria Orkwiszewska

Ekspert nazewnictwa firm i produktów w firmie ANAGRAM Naming

http://www.anagram.pl/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.