piątek, 21 grudnia 2012

"Hasta la Vista, Baby!" - jesteś nudny...

"Hasta la Vista, Baby!" - jesteś nudny...

Autorem artykułu jest Piotr Zając (PraktycznyMarketi Piotr Zając (PraktycznyMarketing.pl)


artykularnia_import

"Nieaktywni" subskrybenci są niczym trucizna dla Twojej listy mailingowej. To tacy ludzie, którzy zapisali się na nią, a później nie otwierają, nie klikają lub nie reagują na przekazy newslettera, promocje czy wszelkie inne marketingowe zabiegi. Tacy subskrybenci są bardziej nieosiągalni dla Ciebie niż ci, których jeszcze nie spotkałeś. Zawsze możesz przecież dotrzeć do nowych potencjalnych subskrybentów, ale jeżeli już ktoś jest na Twojej liście i zwyczajnie ignoruje przekazy od Ciebie - jest poza Twoim zasięgiem.



Dlaczego to się przydarza nawet tym, którzy budują swoje listy bardzo skrupulatnie, profesjonalnie i dbają o to, aby ludzie wpisywali się na nie dobrowolnie, bez niechcianych adresów (double opt-in)?



Odpowiedź jest banalna, a dla niektórych może wydawać się wręcz śmieszna (ale taka akurat nie jest). Ponieważ: wypisanie się z listy jest dla ludzi czasem bardziej uciążliwe (bynajmniej nie z powodów technicznych, czy skomplikowanego procesu) niż po prostu kasowanie każdej niechcianej wiadomości lub skorzystanie z opcji "TO JEST SPAM". Dlatego nie daj się zwieść niskim wskaźnikiem "wypisywalności"! A więc podkreślam:



Niski wskaźnik wypisywania się subskrybentów z listy jest marnym miernikiem zainteresowania Twoją listą mailingową.



Jeżeli chcesz więc podnieść skuteczność swojej listy (zwiększyć interaktywność, ilość pozytywnych reakcji na dany przekaz), musisz zwracać większą uwagę na wskaźnik nieaktywnych subskrybentów. Jeżeli Twoja lista nieaktywnych adresów jest wysoka, musisz uskutecznić swoją strategię zaangażowania.



Możesz wprawdzie nie odzyskać zaangażowania nieaktywnych subskrybentów, jednak możesz podjąć skuteczne działania by zmniejszyć liczbę ludzi, którzy potencjalnie mogliby przejść w stan nieaktywny. Zwiększanie zainteresowania i zaufania Twoich odbiorców, i tym samym polepszanie ich zadowolenia, wymagać będzie bardziej zdyscyplinowanego podejścia, które można by nazwać Strategią Zwiększania Zaangażowanie Subskrybenta (SZZS).



Rozpoczynanie Dialogu



Myśl o swojej e-mail kampanii jako o toczącej się konwersacji z Klientem. Skuteczne SZZS to właśnie dobre i ostrożne zarządzanie dialogiem z klientem, który przechodzi drogę przez cztery etapy cyklu życia e-mail kampanii:


Zapisanie się: To jest krytyczny etap - bez niego nie będzie pozostałych. Musisz zorganizować efektywny proces pozyskiwania adresów e-mail od potencjalnych klientów. Najlepiej jest "kusić" ich jakąś obietnicą lub ofertą. Bez względu na strategię jaką obierzesz, zadbaj o to, by potencjalny klient dopisał się i potwierdził chęć uczestniczenia w Twoim e-mail programie. Jasno przedstaw czego subskrybent może się spodziewać, jakie korzyści stoją za podaniem swojego adresu e-mail. To wpływa na wzrost zainteresowania, zwiększa interakcyjność i wskaźnik pozytywnych reakcji na przekaz. Otwarcie informuj również, iż dopiero po dopisaniu i potwierdzeniu będzie mógł skorzystać z przedstawionej oferty.
E-mail Powitalny: Pierwszy e-mail jaki otrzymuje klient po potwierdzeniu chęci uczestniczenia w twoim programie jest bardzo istotny. Dlatego dziwi mnie, że tak wiele serwisów internetowych oraz marketerów nie potrafi (być może nie wie jak i po co?) właściwie tego wykorzystać, by prawdziwie zainteresować i zaangażować subskrybenta. Internauci to zajęte "stworzenia". Mogą zapomnieć o Tobie (Twojej stronie) w ciągu trzech dni, albo i trzech minut, po zapisaniu się na listę. Jeżeli nowy subskrybent nie otrzyma wiadomości powitalnej od Ciebie zaraz po zapisaniu się (zalecamy czas do 1 godziny), będzie bardziej skłonny do skasowania pierwszej korespondencji bez czytania jej. Równie dobrze może kazać swojemu ISP traktować ją jako SPAM - powiększy tym samym Twoją listę nieaktywnych dusz.
Sekwencje angażujące: Ten etap często łączony jest z poprzednim i nazywany przez to Sekwencją maili powitalnych. Opiera się on o kilka pierwszych wiadomości, które następują po wiadomości powitalnej. Ma na celu zwiększenia zaufania i zaangażowania nowozapisanego subskrybenta, gdy jego pamięć i emocje związane z zapisaniem na listę są jeszcze świeże. Pierwszy mail z takiej serii zaleca się wysłać do 24 godzin po wiadomości powitalnej. Możesz (a wręcz powinieneś) pokusić się o segmentację wiadomości tego typu, czyli stworzenie różnych np. dla: konkretnych produktów, różnych grup subskrybentów, itp. Częstotliwość takiej sekwencji zależy od złożoności Twojej oferty, czy procesu sprzedaży. Można to robić co 24 godziny, a można równie dobrze co 2, 3 dni. W sektorze B2C i B2B marketerzy mogą stosować podobną ilość wiadomości w sekwencji – zwykle między 4 a 7 – to zależy co i ile masz do przekazania. Jednak opieraj się pokusie wysyłania zbyt dużo, każdy, nawet najbardziej zainteresowany subskrybent ma pewną granicę tolerancji. Spisz się dobrze, a Twoje sekwencje ułatwią subskrybentowi nawiązanie relacji z Tobą i wzbudzą w nim zaufanie, co z kolei zwiększy jego zainteresowanie i zaangażowanie w Twój przekaz.
Prowadzenie dialogu: Ten etap to przejście do prowadzenia właściwego e-mail programu (kampanii), czyli np. newslettera, który regularnie wysyłasz do zarejestrowanych użytkowników Twojego serwisu. Musi on kontynuować wszelkie wcześniejsze założenia, jednak jego optymalizacja to temat na zupełnie oddzielny artykuł.



Jak w wypadku każdej dobrej i wartościowej konwersacji, zawartość którą dostarczasz subskrybentom (a w zasadzie jej wartość dla subskrybentów) będzie determinantem sukcesu Twojej e-mail kampanii. Dostarczana treść musi być ciekawa i wartościowa, a także musi nawiązywać do złożonej obietnicy lub przedstawionej oferty (przy zapisywaniu się). Musisz dostarczać to co obiecałeś już od pierwszych wiadomości i kontynuować (nawiązywać) to przez cały prowadzony dialog, aby nie było rozczarowań. By temu sprostać i od razu uruchomić Twoje kreatywne podejście, przedstawiam 6 możliwych podejść do rozważenia:



Opowiadaj historię – ale od początku.
Jednym z najczęstszych powodów dla których zapisujący się na listę tracą szybko zainteresowanie nią jest prosty fakt, że przychodzą w środku prowadzonej konwersacji. Jeżeli włączasz telewizor i trafiasz akurat na środek jakiegoś programu, to co z reguły robisz? Pewnie to co większość - zmieniasz kanał w poszukiwaniu czegoś, co będziesz mógł oglądać w całości. To właśnie dlatego ważne jest to, aby po dopisaniu się do Twojej listy subskrybent otrzymywał sekwencję angażującą zanim wpadnie we właściwy tok np. newslettera.

Jakimi informacjami mógłbyś się dzielić w takich sekwencjach, aby przygotowywały do dalszych e-maili i aby były wartościowe i interesujące?
To zależy od biznesu jaki prowadzisz i od tego co im zaoferowałeś w zamian za podanie swojego adresu e-mail. Jeżeli przykładowo ktoś zapisał się by dowiedzieć się o jakimś produkcie lub zakupił produkt i przez to znalazł się w twoim specjalnym e-mail programie dla tego produktu, to możesz np. zacząć od poradnika "Jak zrobić...?" lub od podania szczegółów dotyczących danego produktu, praktycznych i efektywnych sposobów na jego wykorzystanie.

Testuj i udoskonalaj.
Które wiadomości wygenerowały największe zainteresowanie w przeszłości? Zmień kolejność i wysyłaj je jako pierwsze. Sonduj. Daj możliwość subskrybentom na wypowiedzenie się co do atrakcyjności danego zagadnienia (wiadomości).

Wciąż dodawaj wartość.
Pomijając wyrafinowanie Twojej grupy odbiorczej lub produktu, najlepszym sposobem na wzbudzenie zainteresowania każdej grupy jest zaoferowanie czegoś ZA DARMO lub ZE ZNIŻKĄ. Rozpocznij swój e-mail program od dania dla zachęty jakiejś specjalnej oferty, wartościowej informacji, darmowego okresu próbnego czy unikalnego raportu. Zaoferuj subskrybentom kupon rabatowy lub specjalny kod uprawniające do zniżki. Przekaż dane kontaktowe do eksperta z Twojej firmy, który pomoże im np. rozwinąć ich biznes przy pomocy Twojego produktu/usługi. Dopasuj każdą z takich ofert do potrzeb, zainteresowań i wymagać każdego segmentu Twoich odbiorców.

Używaj techniki małych kroczków.
Unikaj na początku wysyłania do nowych subskrybentów przeładowanych informacjami newsletterów. Najpierw używaj wprowadzających sekwencji. W innym wypadku, ktoś może poczuć się przytłoczony i przestanie otwierać Twoje wiadomości. Nie ma przecież potrzeby wysyłać wszystkich informacji o Tobie, twojej firmie i produktach/usługach jednocześnie lub co gorsza, podczas pierwszych kontaktów. Zamiast tego, sukcesywnie stosuj małe kroki. Wysyłaj najpierw krótkie artykuły, dawaj linki pozostałej części udostępnianych informacji oraz linki do innych newsletterów lub autoresponderów jakie prowadzisz. Jeżeli informacja (np. artykuł) którą chcesz się podzielić jest długa lub bardzo złożona i wymaga sporego opisu, dziel takie na kilka wiadomości.

Oferuj wybór.
Badanie opinii i potrzeb odbiorców (klientów) jest znacznie skuteczniejsze niż każde, nawet najbardziej złożone założenia potrzeb oparte o dane demograficzne lub wyciągnięte z historii innych klientów. Dawaj możliwość dokonania wyboru, co nowy subskrybent chciałby najpierw otrzymać: np. wyślij maila z linkami do możliwości potwierdzenia kilku – lub wszystkich – kursów (informacji o produktach) z autoresponderów (newsletterów) jakie stworzyłeś. Poinstruuj odbiorcę, że kliknięcie w link spowoduje rozpoczęcie wysłania do niego wiadomości z danej serii, i że najlepiej je przyswoi, jeżeli będzie odbierał jeden kurs jednocześnie... Dodatkowo oferowanie takiego wyboru powie Ci, które z pośród informacji naprawdę są wartościowe dla odbiorców – oczywiście te, które najwięcej razy wybierane będą jako pierwsze. Gdy raz poznasz zainteresowania odbiorców, da Ci to możliwość rozpoczęcia oferowania ofert powiązanych – sprzedaży powiązanych produktów/usług, która będzie teraz bardziej skuteczna.

Nadaj wiadomościom personalny charakter.
LUDZIE ROBIĄ INTERESY Z LUDŹMI, nie ze stronami internetowymi, automatami pocztowymi, itd. Pokaż twarz normalnie ukrytą za bitami i bajtami cyfrowych danych. Pokaż zdjęcie eksperta, który prowadzi kurs, zdjęcia ludzi z działu handlowego – ogólnie wszystkich tych, którzy mają kontakt z klientem. W sekwencjach angażujących używaj "zachęcaczy" w postaci referencji zadowolonych z zakupu klientów (personalizuj takie informacje za zgodą, najlepiej pisemną).



I na zakończenie mały bonus!

Czego NIE wysyłać? Pamiętaj, e-mail ma tworzyć relację między Tobą a odbiorcą, która z czasem ewoluuje – ale zawsze wymaga opieki. Unikaj więc tendencji do przeładowywania odbiorców informacjami - musisz dawkować z rozsądkiem. Pamiętaj również by wyeliminować z wysyłek takich zabójców dialogu jak:


Linków do broszur produktów (informacji o produktach w plikach do pobrania)
Press release
Marketingowych przekazów zawierających produkty/usługi niezwiązane z Twoim profilem
Wszystkiego, czego nie wymieniłeś (o czym nie wiedział zapisujący się) przy zapisywaniu się (np. zwykłych reklam, podczas gdy w ofercie zachęcającej do zapisania się było jedynie wspomniane: firmowy newsletter lub kurs)
Na początku NIGDY nie wysyłaj prośby (lub potrzeby) podania bardziej szczegółowych danych osobowych - poczekaj z tym (jeżeli są one Ci potrzebne - do momentu, aż osiągniesz pewne zaufanie odbiorców).

Źródło: Serwis Praktycznego i Skutecznego Marketingu

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Dokąd zmierza Web 2.0

Dokąd zmierza Web 2.0

Autorem artykułu jest Rafał Skarżyński Rafał Skarżyński


artykularnia_import Ruszyła lawina przejęć serwisów internetowych opartych na koncepcji Web 2.0. Co takiego sprawia, że jakieś miejsce w Internecie może być warte kilkaset milionów dolarów? Cena transakcji w głównej mierze zależy od tego, jak wiele szybkozbywalnych informacji, uda się potem zebrać o użytkownikach witryny.

Koncepcja e-marketingu uległa w ostatnich latach znacznemu zmodyfikowaniu. W pierwszej fali Internetu oparta była na udostępnieniu w sieci informacji o produkcie, najczęściej w formie rozbudowanej wizytówki. Wymagało to dodatkowych nakładów na promowanie marki (czyli kreowanie produktu i to na ograniczonym rynku zbytu) i było wyniesione żywcem ze starej gospodarki. Zmierzch tej formy nastąpił w momencie, w którym zdano sobie sprawę jak duży udział w rynku może mieć ten kanał dystrybucji, a dokładniej – jak bardzo precyzyjnie można dzięki niemu docierać do potencjalnych Klientów.

Ideą drugiej fali Internetu jest zapełnienie sieci treścią dostarczoną przez użytkowników. Serwisy budowane są wokół wspólnych zainteresowań, począwszy od oglądania filmów, wymiany zdjęć a skończywszy chociażby na posiadaniu jakiegoś zwierzątka. Jaką jednak wartość może mieć strona www z tysiącami cyfrowych zdjęć? Sama w sobie niewielką, chyba że zostanie wykorzystania do gromadzenia informacji o aktualnych potrzebach członków jej społeczności.

Internet zaspokaja w coraz większym stopniu specyficzne potrzeby człowieka. Mając własnego bloga możesz swobodnie dzielić się swoimi przemyśleniami. Umieszczając go w serwisie dla posiadaczy czworonogów, możesz poczuć że z pozostałymi blogowiczami łączy Cię nić wspólnych zainteresowań. Tylko jak ma się to przełożyć na przyszłość e-biznesu?

Powszechnym pomysłem jest wykorzystanie blogów jako narzędzi do sprzedaży swoich produktów. Pomijając nakład pracy nad zawartością (czyli zaangażowanie w budowę odpowiedniej osoby), do powodzenia tego narzędzia należy dodać również solidny budżet promocyjny, bez którego wprowadzenie produktu na rynek może okazać się niemożliwe.

Komercyjne wykorzystanie koncepcji Web 2.0 polegać jednak będzie na czymś innym. Jej zasadniczym celem będzie przywiązanie użytkowników i zbieranie informacji o ich aktualnych potrzebach, w tym potrzebach które można zaspokoić a przy okazji na tym zarobić. Potencjałem serwisów 2.0 jest zdolność do zaprzyjaźnienia się z użytkownikami, którzy potem chętniej będą dzielić się informacjami o swoich potrzebach i oczekiwaniach.
Dalej już tylko krok od modelowania na tej podstawie wspólnych grup konsumentów i zaspakajanie ich spersonalizowanych wymagań. Nikogo już chyba nie zdziwiłby e-mail:

"Hej, masz fajnego psa i zależy Ci na jego zdrowiu? W sklepie za rogiem dostaniesz gratis puszkę naszej karmy."

Internet 2.0 zacznie wreszcie spełniać funkcje polegające na dostarczeniu konsumentowi precyzyjnych informacji o możliwości zaspokojenia jego potrzeby. Serwisy społecznościowe będą stanowiły natomiast bazę danych potencjalnych Klientów o ściśle sprofilowanych oczekiwaniach.

Dlatego nowa filozofia e-biznesu brzmi: wiem, że moi Użytkownicy właśnie poszukują Twojego produktu i mogę pomóc Ci go sprzedać.

Jak mogą wyglądać transakcje dokonywane informacjami o naszych potrzebach?
Wyobraźmy sobie rozmowę webmastera z producentem zegarków ze Szwajcarii:

-Co trzeci, z pięciu milionów moich internautów kupi Twój zegarek pod warunkiem, że będzie kosztował 25 dolarów i miał w środku czarny wzorek.
-Rozumiem... te 25 dolarów pozwoli nam zachować całkiem przyzwoity zysk, ale po co ten czarny wzorek?
-Ten czarny wzorek to będzie „to”, dlaczego ludzie będą kupować Twoje zegarki.


Takie podejście wymusi modyfikację obecnie funkcjonujących modeli e-biznesu. Dotychczas, przedsiębiorca chcący sprzedawać w sieci np. lodówki, musiał zarejestrować odpowiednią domenę, otworzyć tam sklep i przygotować sieć dostaw.
Jak taką lodówkę sprzedać w serwisie Web 2.0? Wystarczy sprawdzić kto z użytkowników właśnie jej potrzebuje i przekazać jego dane zarekomendowanemu sprzedawcy.


W modelu 2.0 na wirtualnym rynku wyróżnią się dwa rodzaje działalności:
-dostawcy produktów
-dostawcy nabywców

Pierwsza grupa to podmioty specjalizujące się w sprzedaży określonych produktów, posiadające dobrze przygotowaną ofertę oraz sieć dostaw. Wartością oferowaną na rynku będzie w ich przypadku szybkie dostarczenie produktu po możliwie niskiej cenie w miejsce wskazane przez kupującego.

Druga grupa dostarczać będzie najbardziej cenną z informacji: kto (podając dane tej osoby) może być potencjalnym Klientem. Webmasterzy nie będą musieli tworzyć własnych witryn (pasaży) aby sprzedawać poszczególne produkty, a to natomiast pozwoli na dywersyfikację przychodów i skupienie się na ich podstawowej działalności.

Czarny wzorek na wspominanym wcześniej zegarku uosabia wartość dodaną, którą można osiągnąć na każdej zrealizowanej transakcji. Skoro sprzedajemy produkt grupie odbiorców którzy się wspólnie identyfikują, możemy sprawić że przekaz skierowany do nich zabrzmi: kupcie, a czarny wzorek na Waszym zegarku potwierdzi że jesteście naprawdę 2.0.

Rafał Skarżyński --- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wielokrotny Autoresponder - potężne narzędzie

Wielokrotny Autoresponder - potężne narzędzie

Autorem artykułu jest Marian Marian


artykularnia_import Może zastanawiałeś się w jaki sposób użyć do tego maila?


Wiele osób to robiło. Niestety nie każdy wie w jaki sposób wykorzystać potęgę e-maila. Każdy marketer powie tak samo: E-mail to potężne narzędzie !!!.
Zaufaj mi, że to prawda. Zresztą przekonasz sie sam gdyż za chwilę poznasz SEKRET, który zwielokrotni Twoją sprzedaż.

Niemożliwe?


Też tak myślałem, ale gdy przeczytałem masę artykułów i e-book'ów doszedłem do wniosku,że wcale tak nie jest a WIELOKROTNY AUTORESPONDER jest narzędziem genialnym.
Potwierdza to wielu specjalistów, którzy poznali jego zalety i sukcesywnie używają go do zwiększenia swoich dochodów.


Wielokrotny autoresponder jest znakomitym lekarstwem na największy problem internautów - BRAK CZASU


Jest to podstawowy problem strony www. Większość internautów nie jest w stanie za jednym "zamachem" przestudiować całej strony, a jeszcze większa cześć z nich już nigdy nie
powróci by skończyć zaczętą lekturę. Z tąd narodził się pomysł na Wielokrotny Autoresponder, który:



Dociera bezpośrednio na skrzynkę email internauty, który nie musi szukać artykułów i informacji, gdyż dostarczasz je Ty.
Jednorazowo dostarcza ograniczoną partię materiału, taką którą czytelnik zaakceptuje.
Najlepiej do 600 słów.
Kolejkę maili wystarczy raz dobrze zdefiniować, a reszta dzieje sie automatycznie bez Twojej ingerencji.
Ustawienie odpowiedniej częstotliwości wysyłania sprawia, że kontakt jest ciagły, a wysyłane wiadomości nie jest natarczywe.



Wiele osób odważnie mówi, że Wielokrotny Autoresponder jest ważniejszy od strony www,
gdyż nie ma drugiego narzędzia, które potrafi tak skutecznie przekazać klientowi tak wiele informacji.
Narzędzie to stawia przed nami wielkie możliwości. Stworzenie kursu, który dociera bezpośrednio na maila odbiorcy wydaje się być znakomitym przykładem.
Wszystko dzieje się automatycznie, wystarczy stworzyć kurs, który stanie się źródłem dochodów.
Wysiłek jednorazowy, wcale nie taki duży a e-biznes roziwja się i zaczyna generować coraz większe zyski.
Oczywiście Wielokrotnmy Autoresponder wykorzystać można na wiele innych sposobów, wszystko zależy od Twojej pomysłowości.


Przykładowy Darmowy Wielokrotny Autoresponder znajdziesz na stronie www.freebot.pl


Jego twórca Piotr Majewski mówi:


"Wielokrotny autoresponder to sekret mojego sukcesu w Internecie. Z tego
narzędzia korzysta najlepszy partner mojego programu partnerskiego, który
zarobił 2 razy więcej prowizji niż drugi najlepszy partner."


Te słowa mówią same za siebie, lecz decyzja należy wyłącznie do Ciebie.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Marketing wirusowy

Marketing wirusowy

Autorem artykułu jest Paweł Kądzielawski


artykularnia_import


Rozmawiałem kilka dni temu z kolegą pracującym w dziale promocji bardzo szacownej firmy z tradycjami i „mocnym kręgosłupem moralnym”. Oczywiście rozmowa toczyła się na temat marketingu, jakże by inaczej przy takich spotkaniach ;). Zapytałem czy korzystali już z marketingu wirusowego. Z poważną odpowiedział: „ wiesz… ludzie raczej tego nie lubią…” i szybko zorientowałem się, że kolega mocno jest zakorzeniony w tradycyjnych formach promocji i nie za bardzo wie o czym tak naprawdę mówimy. Zapytałem go czy dostał ostatnio jakiś śmieszny filmik na skrzynkę mailową. Tak, otrzymał. Co to było? Przezabawna reklama jednej z marek samochodów. No to właśnie był MARKETING WIRUSOWY. Zaskoczony odparł, że w takim razie musi się zastanowić nad możliwościami wprowadzenia w jego firmie tego typu działań.


POJĘCIE MARKETINGU WIRUSOWEGO…


… wywodzi się od formy w jakiej informacja się rozprzestrzenia. Z tą różnicą od prawdziwych wirusów, że wirus przemieszcza się sam (przez nas niechciany), a przekaz marketingowy przekazywany jest przez odbiorców do kolejnych. Cel jednak pozostaje ten sam – dotrzeć do jak największej liczby końcowych adresatów w jak najkrótszym czasie. Marketing wirusowy jako strategia promocyjna znany jest od dawna. Często łączony był z marketingiem one-to-one. Renesans tej strategii rozpoczął się jednak wraz z dobą Internetu. Dlaczego marketing wirusowy jest tak doskonały w promocji internetowej:

- Częstotliwość komunikacji internetowej jest znacznie wyższa niż jakiejkolwiek innej

- Jest tani – nie wymaga dużych nakładów na inicjację

- Jest szybki – nigdzie tak szybko informacje się nie rozprzestrzeniają jak w sieci

- Jest skuteczny – przykład podawany już jako podręcznikowy to sukces Hotmail.com


PRZYKŁAD.


Popularnym przykładem rozbudowanego marketingu wirusowego w Polsce jest kampania promocyjna firmy House i witryny moheroweberety.net. Postaram się przeanalizować i wskazać przyczyny sukcesu tej akcji.

Cel kampanii – zwiększenie sprzedaży w salonach odzieżowych firmy House.

Grupa docelowa – młodzi ludzie z dużych miast.

Czas szczególny – tuż po wyborach prezydenckich i parlamentarnych 2005 roku.

Sposób realizacji – cykl zabawnych historyjek wykonanych w technologii Flash z panią Helą (babcią w moherowym berecie) – po wykonaniu pewnych czynności odbiorca otrzymuje kupon rabatowy, lub informację o przecenach. Dodatkowo na stronach zostały uruchomione konkursy, oraz możliwość pobrania gadżetów.


Jak we wszystkich kampaniach promocyjnych najważniejszy był tu pomysł. Marketing wirusowy, aby był bardzo skuteczny, wymaga tak zwanej „fali” na której może oprzeć swoje działania i dzięki której wiadomość będzie rozsyłana zdecydowanie chętniej. Falą w tym przypadku było określenie „moherowe berety”, a gorący czas powyborczych dyskusji dodatkowo stymulował zainteresowanie witryną. Zabawne interakcje z panią Helą powodowały, że witryna znalazła się w czołówce odwiedzanych dosłownie z dnia na dzień. Nie bez znaczenia jest też temat opowiastek: Radio Maryja, o. Rydzyk, moherowe berety – znając grupę docelową i jej poglądy polityczne można było z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że pomysł będzie trafiony.


Przykład powyższy to forma rozbudowana. Istnieją także znacznie mniej wymagające i równie skuteczne elementy marketingu wirusowego. Nie potrzebują one też „fali”. Do marketingu wirusowego możemy zaliczyć:

- Treść w stopce emaila (w ten sposób reklamował się Hotmail.com)

- Wygaszacze ekranu, kompozycje pulpitów, proste gry (stosowane do umacniania wizerunku firmy)

- Wirtualne kartki, opcja „poleć znajomemu” (generują ruch w serwisach)

- Zabawne filmy reklamowe, humorystyczne prezentacje multimedialne

- Dodaj do ulubionych, ustaw jako stronę startową (generują ruch na witrynach i niejako wiążą internautę z serwisem.

- Dodanie do plików graficznych adresu domeny (powszechne w portalach erotycznych)


Coraz więcej firm stosuje też marketing wirusowy w postaci cotygodniowych humoresek. Przykładem są perypetie Gustawa Biurowego, który pojawia się w serwisach: Teta.com.pl, Indygo.biz.pl i Domreklamy.pl. W każdym z tych cykli rysunków wkomponowany jest adres internetowy właściwej firmy.


Niektórzy specjaliści określają też marketing one-to-one jako element marketingu wirusowego. Ma to oczywiście uzasadnienie w postaci rozprzestrzeniania się pozytywnych informacji na temat firmy i produktu. Wydaje mi się jednak, że sam marketing one-to-one jest skierowany bardziej na budowanie lojalności klienta, a ocena i przepływ informacji pomiędzy klientami to skutek niejako uboczny, aczkolwiek bardzo zbliżony (zarazem pożądany) do elementów jakie obserwujemy w marketingu wirusowym.


ZAGROŻENIA.


Gdyby marketing wirusowy niósł ze sobą jedynie korzyści byłby to najcudowniejszy sposób reklamy w sieci. Jednak społeczność internetowa rządzi się swoimi prawami. Internauta który zostaje oszukany krzyczy głośno. Ponieważ krzyk w Internecie rozchodzi się równie szybko co marketing wirusowy, promowany produkt, usługa lub serwis musi być naprawdę dobrej jakości. Jednym zdaniem: kto marketingiem wirusowym wojuje od marketingu wirusowego zginąć może.
Inną formą zagrożeń jakie niesie ze sobą marketing wirusowy to często balansowanie na krawędzi urażenia kogoś. Często przekaz, aby zostać zauważonym i spowodować chęć dalszego go rozsyłania, musi być kontrowersyjny. Dlatego ważne jest aby z niezwykłą starannością dobierać grupy do której adresujemy przekaz, oraz odpowiednie przeprowadzenie testów.


PODSUMOWANIE.


Marketing wirusowy staje się coraz bardziej popularną formą reklamy. Choć często jeszcze nie zauważalny, staje się drugim po reklamie kontekstowej nowym medium zasługującym na baczną uwagę.

Wdrożenie części elementów marketingu wirusowego nie powinno przysparzać problemów webmasterom, jednak jest część, którą zdecydowanie bezpieczniej zlecić firmie zajmującej się tym profesjonalnie.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Marketing one-to-one w biznesie internetowym

Marketing one-to-one w biznesie internetowym

Autorem artykułu jest Paweł Kądzielawski


artykularnia_import Kraków – Plac Bieńczycki – stoisko z warzywami – jedno z wielu stoisk na tym placu. Przy straganie komplet ludzi. Trzy osoby sprzedające uwijają się jak mróweczki, przed straganem kolejka kilku osób, wszyscy uśmiechnięci i rozbawieni. Stragan obok – ten sam towar, ten sam plac, to samo miasto - jeden sprzedający pali nerwowo papierosa – klientów brak. Zaczynam zastanawiać się, o co chodzi. Staje w kolejce. Pani Marysia z obłożonego straganu zwraca się do mnie: co dla ciebie Słodziutki? Przebiera towar, wybiera najlepsze owoce, pyta „do czego te ogóreczki”, bo jak na zupę to wybierze mi takie większe a jeżeli jako dodatek to te mniejsze będą lepsze, a jak na zupę to żebym o czosneczku nie zapomniał i czy dodaje odrobinę marchewki. Dodaję, więc kupuję jeszcze czosnek i marchewkę. Odchodząc dostaje pęczek koperku gratis. Po kilku dniach wracam na to samo stoisko i … Pani Marysia jak zwykle uśmiechnięta zainteresowana jest jak wyszła ogórkowa. One-to-one w najprostszym wydaniu, ale jakim skutecznym. Nie tylko odszedłem od straganu zadowolony (ostatecznie miałem nawet koperek gratis), ale i nie omieszkałem też przy okazji spotkania ze znajomymi opisać Pani Marysi. Mieszkają niedaleko, wiec z pewnością też do niej trafią.

Marketing one-to-one można zdefiniować jako zespół działań prowadzący do nawiązania i podtrzymania bliskiej relacji z klientem, rozpoznania potrzeb i dostosowania oferty bezpośrednio do niego.

Korzyści wynikające ze stosowania marketingu one-to-one w Internecie są identyczne jak w przypadku tradycyjnego kanału.
- nawiązanie bezpośredniej relacji z klientami (badania upodobań konsumenta)
- dostosowanie oferty to konkretnej osoby, grupy osób (targetowanie odbiorców)
- utrzymywanie wysokiego stopnia lojalności klienta
- branding (budowa świadomości marki)
- wykorzystanie reklamy „szeptanej”

Ktoś może zapytać jak można stosować metodę one-to-one nie widząc klienta. Szczerze mówiąc jest to znacznie łatwiejsze niż w prawdziwym świecie. Osoby zajmujące się komunikacją internetową nie musza posiadać tych szczególnych predyspozycji, jakimi wykazała się nasza Pani Marysia, maja dodatkowy czas na zastanowienie się nad odpowiedzią, nie są poddawane presji bezpośredniego kontaktu, mogą sprawdzić wcześniejsze rozmowy. Ważne by miały lekkie pióro i poczucie humoru.

O czym zatem należy pamiętać i jak zorganizować dział, aby marketing one-to-one działał w sieci? Poniżej postaram się zilustrować najważniejsze elementy marketingu one-to-one. Dla uproszczenia podzielone zostanie na dwie grupy.

Elementy budujące kontakt z klientem:
• Zawsze i najszybciej jak możesz odpowiadaj na emaile. Pozostawienie wiadomości bez odpowiedzi internauci uważają za lekceważenie. Ponad 70% uważa, że brak odpowiedzi na zapytanie to powszechna zmora komunikacji internetowej. Nie bądź zmorą, odpowiadaj. Jeśli masz czas i możliwości, także wieczorami i w dni wolne. Zazwyczaj brak odpowiedzi powoduje odwrócenie się klienta, w wielu wypadkach nigdy nie powróci on na naszą witrynę.
• Jeśli popełniłeś błąd – przyznaj się do niego. Internauta to też „człowiek” i rozumie, że wiadomości nie piszą się same. Często przyznanie się do Np. zagubienia zamówienia z propozycją szybkiej naprawy błędu zbliża klienta do twojego serwisu, a upieranie się przy nieprawdopodobnych tłumaczeniach jest przyczyną zerwania kontaktów.
• Zwracaj się klienta per Pan / Pani Imię. Skracasz w ten bardzo prosty sposób dystans pomiędzy wami. Pamiętaj, że Pani XYZ nie wie ile masz lat i być może jej zdaniem to ona mogłaby mówić do ciebie Per Proszę Pana. Zobaczysz, że w odpowiedzi od Pani XYZ też będziesz Panem ZYX.
• Zawsze podpisuj się pod emailem. Najlepiej pełnym imieniem i nazwiskiem oraz ewentualnie podaj numer telefonu. Jest to kolejny element skracania dystansu. Unikaj podpisów typu: dział handlowy, nazwa firmy. Te elementy powinieneś nanieść już po podaniu imienia i nazwiska.
• Bądź „dobrym wujkiem”. Odradź niekiedy zakup czegoś, nawet kosztem obrotu. W ten sposób zaskarbisz sobie zaufanie klienta. Następnym razem sprzedasz dwa razy więcej polecając coś gorąco. Nie stosuj tej metody przy pierwszym zakupie lub kontakcie, będzie miało odwrotny skutek. Metoda bardzo skuteczna w przypadku stałych klientów.
• Słuchaj klienta. Naucz czytać się jego maile, rozpoznawać ton. Pomoże to w nawiązaniu kontaktu. Próbuj dostosować się do jego stylu. Jeśli pisze wesoło też pisz wesoło. Jeśli wiadomość jest krótka i treściwa – odpowiadaj podobnie. Pamiętaj, że opinie klientów to pewnego rodzaju badanie marketingowe. Zestawiaj i wyciągaj wnioski.
• Zadawaj pytania. Aby podtrzymać konwersację zadawaj pytania. Niech twoje odpowiedzi będą początkiem rozmowy. Wysłanie jedynie wyczerpującej informacji traktuj jako część pierwszą, niech drugą częścią będzie wykazanie, że interesujesz się klientem i podchodzisz do niego indywidualnie. Zadanie pytania na końcu odpowiedzi spowoduje kolejną odpowiedź i tak dalej. Efektem powinno być zawsze sfinalizowanie transakcji.
• Po transakcji nie pozostawiaj klienta samego. Odczekaj i zapytaj, choćby o to, czy jest zadowolony z produktu, czy przesyłka dotarła na czas itp.

Elementy technologiczne marketingu one-to-one.
• Personalizacja mailingu. Listy mailingowe gdzie wpisywało się jedynie adres to już przeszłość. Wysyłane za ich pośrednictwem wiadomości były bardzo trudne do personalizowania. Wydawały się sztuczne i pisane jakby przez automat a nie człowieka. Wyobraź sobie taki nagłówek: Witaj dede120@wp.pl... – wygląda co najmniej niepoważnie. Aby Twoja lista mailingowa była dobrze skonstruowana musisz mieć nieco więcej informacji prócz adresu. Przynajmniej: imię (dzięki temu będziesz znał też płeć). Programem takim jest choćby I-letter Email Marketing PL.
• Autoresponder. Narzędzie do automatycznego odpowiadania. Obecnie najczęściej używa się go do powiadamiania o nieobecności. Dobre i to. Ale jego możliwości są znacznie większe. Można go choćby ustawić tak, aby potwierdzał odebranie wiadomości i określał czas w jakim się najpóźniej odezwiesz. Możesz go też wykorzystać jako element powiększania swojej bazy e-mailowej. Przykład: zamieść fragment artykułu czy książki w serwisie jako ogólnodostępny. Na końcu fragmentu podaj link: czytaj dalej. Aby zapoznać się z dłuższym fragmentem należy wypełnić formularz (najlepiej w DHTML-u) i po jego przesłani na adres wpisanej osoby wysyłany zostaje dalsza część w postaci pliku.

To jedynie zarys możliwości stosowania marketingu one-to-one w Internecie. Jeśli nie jesteś jeszcze przekonany czy warto go wprowadzać to… no cóż pozostaje Ci jedynie czekać aż konkurencja Cię wyprzedzi. Technika ta, w wielu firmach stanowi filozofię działania i obejmuje nie tylko kontakt z klientem ale, jest też czynnikiem porządkującym stosunki wewnątrz Firmy.
--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl