niedziela, 1 lutego 2015

Najskuteczniejszy amerykański marketing

Najskuteczniejszy amerykański marketing


Autor: Hubert Dudek


W USA prowadzony jest jeden z najskuteczniejszych marketingów. Czy wiesz, że w USA są produkty które świetnie sprawdzały by się na Polskim rynku? W większości jeszcze ich nie ma z powodu bariery językowej. Jeśli masz zapał do działania i chęć przestudiowania artykułów w języku angielskim to zapraszam do artykułu.


W USA jest wiele osób które prowadzą skuteczny i bardzo efektowny marketing. Dlaczego w Ameryce jest tak wielu milionerów? Ponieważ może przeciętny Amerykanin nie wie gdzie leży Polska ale znają się świetnie na marketingu i sprzedaży detalicznej.

Amerykanie mają jednych z najskuteczniejszych handlowców na świecie. Nie potrzebują znać geografii żeby robić duże pieniądze. Wyobrażacie sobie sytuację kiedy możecie prowadzić zupełnie darmowy marketing a mieć ogromne efekty w sprzedaży swoich produktów czy produktów z programów partnerskich?

W USA jest wiele sposobów które świetnie działają tylko dlatego, że są proste i skuteczne. A jak mawiają ludzie sukcesu "szczegół tkwi w prostocie". Najprostsze rozwiązania są najlepsze.

Teraz przejdźmy do konkretów. Z pośród wielu darmowych sposobów na marketing jednym z najlepszych są dwie sprawy:

- Po pierwsze sprzedaż swoich produktów na skale światową, tak robi wielu amerykańskich milionerów. Przykład: Bill Gates założyciel firmy Microsoft, Rober Kiyosaki autor takich tytułów jak: ,,Bogaty ojciec, biedny ojciec" i wiele innych. To jest pierwsza ważna sprawa aby zarabiać duże pieniądze, poszerzać rynek.

- Artykuły to jeden z najlepszych form reklamy. Nie wiem dlaczego tak jest ale mogę się domyśleć, że ludzie piszący artykuły po prostu mają pewne doświadczenie którym się dzielą dlatego jest to najlepsza forma kontaktu z potencjalnym klientem.

Cóż, chciałbym dodać, że Polski rynek jest nadal nie nasycony i uważam, że każdy ma ogromne możliwości zarabiania pieniędzy. Co musimy zrobić aby je zarabiać? Przekonać się o tym, że proste rozwiązania mogą dać lepsze życie.

Najważniejsze jest to aby uczyć się od najlepszych. Dlatego od pewnego czasu czytam artykuły a języku angielskim. Większość produktów daje niesamowite rozwiązania naszych problemów.

Podam kilka przykładów jak amerykański marketing przekłada się na pieniądze.
Jak już wspomniałem amerykański marketing jest najskuteczniejszy nie dlatego, że mają dostęp do informacji, których my nie mamy ale dlatego, że oni są krajem o charakterze zarządzającym. Dlaczego? Ponieważ my w kraju mamy nadal około 60% produkcji własnej a reszta to import. Amerykanie skupiają się na zarządzaniu dlatego ich produkcja własna wynosi około 20% a reszta to import.

Najlepiej zarabiające firmy na świecie prowadzą sprzedaż produktów, które nie są produkowane w kraju a poza jego granicami. Dlaczego tak jest? Ponieważ promowanie produktów i ich sprzedaż za naszym pośrednictwem jest dużo korzystniejsza niż narażanie się na koszty produkcji. W naszym kraju oprócz kierowników, dyrektorów najlepiej zarabiający to: handlowcy, doradcy kredytowi, doradcy finansowi, deweloperzy. To wszystko są pośrednicy.

Marketing jest też swego rodzaju pośrednictwem dlatego uważam, że w tym kontekście trzeba zacząć sprzedawać za pośrednictwem innych. Jak wspomniałem jeśli macie stronę, umieszczajcie artykuły, niech będzie ich jak najwięcej bo im więcej artykułów tym więcej odwiedzin.

Na koniec chce dodać, że amerykanie potrafili stworzyć takie programy, które same automatycznie tworzą nowe artykuły na podstawie kilku innych lub są programy do automatycznej gry na giełdzie walutowej Forex. I myślę, że to jest najlepszy dowód na to, że amerykanie maja większą wiedzę na temat inwestowania i marketingu. Dlatego polecam czytajcie anglojęzyczne artykuły a na pewno osiągniecie sukces.

Polecam, ja skorzystałem i otrzymałem wiedzę, której musiał bym się uczyć latami:
http://9c20f570vdrv6qd6tbweqfykcj.hop.clickbank.net/
Życzę sukcesów i pozdrawiam Hubert Dudek http://dobrainwestycja.blogspot.com/ Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Blog wynajmę!

Blog wynajmę!


Autor: Oscar Klus


Kupię link, kupię miejsce pod banner, a może wynajmę bloga? Marketing przynosimy ze sobą wszędzie. Jest nawet u każdego w lodówce - w postaci informacji i kreacji opakowania. Jak sprawić, żeby nasze produkty, usługi, konkursy i promocje trafiały do konsumentów?



Jeżeli zmienimy trochę myślenie o konsumencie, to zobaczymy, że najbardziej trafia do niego polecenie zakupu przez opiniowanie znajomych.

Nie koniecznie znajomych ze świata rzeczywistego.

Dlaczego?

Większość zasięga opinii u swoich znajomych, również tych internetowych.

Jak jednak dokładnie dzieje się to w Internecie?

Internauci często wyszukują miejsc, gdzie mogą odnaleźć informacje na temat produktów, usług, konkursów i promocji.

Okazuje się, że wcale impuls jaki dostają w postaci bannera nie przekonuje ich do podjęcia decyzji.

Z roku na rok, liczba osób zasięgających opinii w Internecie rośnie.

Łatwo można to zjawisko zaobserwować po liczbie powstających wątków na forach, blogach czy też w komentarzach umieszczanych pod artykułami.

Czy zwykły blog może być dobrym medium do działań marketingowych?

Wyobraźmy sobie, że nagle na 100 bardzo popularnych blogach pojawiają się informacje o nowym produkcie.

Każdy z nich jest w określony sposób powiązany ze sobą.

Każdy również traktuje o innej problematyce.

Co daje to w działaniach e-marketingowych?

Wzór jest prosty.

Suma blogów + liczba powiązań z innymi blogami = naturalny ruch użytkowników.

Odpowiednio dobrane blogi oraz treści publikowane na nich dają świetne możliwości:

- targetowanie (dotarcie do interesujących nas grup wiekowych, subkultur, pasjonatów, fachowców, etc)

- naturalny przekaz treści reklamowych w postaci postów lub komentarzy

- stopniowe budowanie informacji o produkcie, usłudze, promocji czy konkursie

- stopniowe budowanie zaufania do marki / produktu

- utrwalanie i poszerzanie wiedzy konsumenta na temat danego produktu lub usługi / akcji

- przekierowanie ruchu na pożądaną stronę w Internecie

To tylko niektóre z plusów.

Blogi marketingowe można tworzyć od A do Z opracowując osobowości oraz wypracowując staż w sieci.

Niestety, bardzo często jest tak, że czasu jest zbyt mało na wszystkie potrzebne działania.

Co wówczas można zrobić?

Jednym ze sposobów jest wynajęcie bloga za zgodą jego autora.

Najlepiej jeżeli dany blog i jego tematyka jest związana z tym, co mamy do zaoferowania konsumentowi.

Policzmy:

Liczba blogów: 100 blogów + 500 blogów powiązanych = 600 blogów

Ruch na blogach: średnio: 100 odwiedzin / 1 blog, 100 x 600 = 60 000 wizyt dziennie w tak małej sieci.

Jak wcześniej zaznaczyliśmy, działania przez sieci blogów są długofalowe.

Jest to podyktowane tym, że budowanie kolejnych etapów wymaga czasu oraz naturalnych przerw w umieszczaniu postów (emulacja zachowań człowieka)

Z siecią blogów można z łatwością połączyć inne kanały komunikacji: bannery, e-malingi, linki sponsorowane, reklamy kontekstowe, artykuły reklamowe, etc.

Blogowanie reklamowe ma również dobre strony dla autorów blogów.

Działanie marketingowe buduje im sieć powiązań między różnymi blogami, co zwiększa liczbę odwiedzin blogów uczestniczących w akcji.

Autorzy mogą wówczas liczyć na to, że ich posty przeczyta dużo większa liczba Internautów.

Kolejnym elementem jest naturalne przyłączanie się do akcji innych blogów, które wcześniej nie były przewidziane w sieci działań marketingowych.

Zwiększa to dodatkowo ruch powiązany z całą akcją.

Banner – wyświetla się do chwili gdy jest opłacany, a post pozostaje i pracuje na pozycję produktu lub marki przez kolejne miesiące lub lata.

Co ze współczynnikiem „bounce rate” (czyli liczbą odrzuceń przekazu)?

Sprawa jest prosta.

Przekaz blogowy jest naturalny.

Interesuje wybrane grupy i osoby.

Nie wyskakuje na cały ekran i nie podaje informacji zbędnych.

Jest czytany przez zainteresowane osoby.

Często stosowana jest technika wzbudzania zainteresowania akcją w taki sposób, że konsument sam wejdzie na docelową stronę.

Jak kształtuje się procent odrzuceń reklamy przez banner, a jak przez marketing blogowy?



Blog to również działania przez multimedia. Nie tylko tekst.

Działania mogą śmiało wychodzić na zewnątrz bloga: pliki video, audio, zdjęcia, etc.

Jeżeli planujesz akcję na 3- 4 miesiące wcześniej, wówczas masz czas na zbudowanie dobrze działającej sieci reklamowej.

Pamiętać trzeba również o zagrożeniach jakie niosą takie działania i jeżeli nie mamy doświadczenia i wiedzy na temat prowadzenia takich akcji, wówczas lepiej skorzystać z wyspecjalizowanej firmy.

Marketing internetowy stosowany w blogach jest niczym innym, jak kolejnym produktem, który gości w życiu prywatnym ludzi czytających blogi.

Już w chwili czytania postu, produkt, usługa lub informacja dociera do domu Internauty.

Czy konsument skorzysta z Twojej oferty?

To zależy od tego, jak bardzo profesjonalnie przygotujesz się do całej akcji.

Reszta jest już tylko kwestią czasu.

Reklamodawco - do zobaczenia na blogu!

Opracowanie: Egelados Entertainment Ltd.

Dobry link do e-marketingu www.blog.egelados.eu Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Stopka w e-mailach

Stopka w e-mailach


Autor: Paweł Landzberg


Darmowa promocja przy pomocy stopki we wiadomościach elektronicznych.


Stopka e-mailowa jest jednym z najłatwiejszych i bezpłatnych metod promocji w Internecie. Stopka to nic innego jak podpis na końcu e-maila.

W stopce możemy umieścić imię i nazwisko, pozdrowienia, adres naszej strony internetowej, numer telefonu. Po prostu króciutką informację od nas.

Jednak podpis nie powinien być zbyt długi. Przykładowo stopka, na którą składa się 6 pełnych wierszy jest już trochę przesadą. Jest zbyt nachalna. Gdy piszemy krótkie e-maile dosłownie na 2 zdania, to taka stopka jest przeważającą częścią całej wiadomości elektronicznej. Dlatego należy rozważyć wielkość stopki. Nie należy umieszczać w niej wszystkiego, co byśmy chcieli jednocześnie.

Dobrze. Ale co ma wspólnego stopka z promocją w Internecie? Otóż w stopce możemy umieścić namiary na nas np. stronę WWW lub telefon. Dzięki temu każda osoba, do której piszemy e-maila może odwiedzić nasz serwis, czy nawet zadzwonić do nas.

Wysyłając dziennie kilkadziesiąt e-maili do różnych osób z dołączoną stopką, zawsze jest jakieś prawdopodobieństwo, że któraś z tych osób odwiedzi stronę WWW poprzez link w naszej stopce. Dzięki stopce możemy zyskać dodatkowy ruch na stronie i dodatkowych klientów. Jest to dyskretna reklama zupełnie za darmo.

A co jeśli osoba, do której piszemy prześle dalej naszego e-maila do innych osób? Nasza stopka rozprzestrzenia się jeszcze dalej i jeszcze więcej osób być może trafi na naszą stronę WWW. Brzmi zachęcająco, nieprawdaż?

Stopkę można wpisywać ręcznie w każdym e-mailu. Tylko czy ma to sens? Współczesne programy pocztowe pozwalają na zdefiniowanie stopki. Wystarczy poszukać taką opcję w menu poczty i ustawić stopkę. Po skonfigurowaniu stopki program pocztowy automatycznie dodaje ją do każdych wysyłanych wiadomości elektronicznych. I nie musimy już ręcznie jej wpisywać.

Stopka w e-mailach do darmowa i dosyć skuteczna reklama. Wiele osób o niej zapomina lub ją lekceważy. Jest to błąd, gdyż szkoda marnować czegoś, co jest za darmo. Proste rozwiązania często są skuteczne. Dlatego lepiej skorzystać z nich i być o krok dalej od osób, które nawet nie biorą ich pod uwagę przy promocji własnej osoby/firmy.

E-marketing - skuteczne metody promocji w Internecie

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czarny PR - specjalista d/s walki z konkurencją.

Czarny PR - specjalista d/s walki z konkurencją.


Autor: Oscar Klus


Czasami walka o rynek przybiera groźne formy. Jedną z nich jest coraz częściej stosowany „Black PR” - czyli czarny Public Relations. Czy można skutecznie obronić się przed takimi działaniami? Co warto wiedzieć zanim wystartujemy sklep internetowy lub akcję promocyjną imprezy klubowej?


“Realny jest każdy odbiór, nawet tych nieralnych treści”


Przyjmijmy, że firma „X” organizuje imprezę sportową.

Przed jej startem ma swoje cele.

Jednym z nich jest popularyzacja wydarzenia, a drugim sprzedaż biletów na event.

Co złego może zrobić konkurencja?

Przed datą imprezy rozpoczyna działania mające na celu:

- zburzenie zaufania Internauty (nie zapominajmy, że w tym wypadku jest to potencjalny Klient);

- zasianie wątpliwości wśród Internatów;

- publikacja informacji niesprawdzonych z akcentem na domniemane błędy organizatora;

- działania przez negatywne komentarze na forach, blogach, pod artykułami, etc.;

Po imprezie:

- podkreślanie złej organizacji imprezy (gwóźdź do trumny dla imprez cyklicznych);

- upolitycznianie wydarzeń;

- sianie nieprawdziwych informacji o zagrożeniach lub braku poczucia bezpieczeństwa podczas imprezy, etc.;

Teraz coś, co może brzmi śmiesznie, ale doczekało się również swojej definicji.

Trolling – cóż to takiego?

Trollowanie (trolling) – antyspołeczne zachowanie charakterystyczne dla forów dyskusyjnych i innych miejsc w Internecie, w których prowadzi się dyskusje.

Trollowanie polega na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia (czego następstwem jest wywołanie kłótni) poprzez wysyłanie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów czy też poprzez stosowanie różnego typu zabiegów erystycznych. Podstawą tego działania jest upublicznianie tego typu wiadomości jako przynęty która doprowadzić mogłaby do wywołania dyskusji.

Typowe miejsca działania trolli to grupy i listy dyskusyjne, fora internetowe, czaty itp. Trollowanie jest złamaniem jednej z podstawowych zasad netykiety. Jego efektem jest dezorganizacja danego miejsca w Internecie2, w którym prowadzi się dyskusję i skupienie uwagi na trollującej osobie. – Źródło Wikipedia.


Co trolling może mieć wspólnego z „Czarnym PR”?

Bardzo wiele.

Jest świetnym narzędziem do budowania opinii – szczególnie tych czarnych.

Takie osoby, a często zorganizowane grupy są wynajmowane jako narzędzia do wzniecania dyskusji, które potoczą się w zamierzonym kierunku.

Przykład „Wszyscy, którzy pojechali na festiwal X to kretyni”

Niby niepozorna wypowiedź, a jednak każda osoba, która brała udział w wydarzeniu „X” poczuje się obrażona.

Następny krok jest łatwy do przewidzenia.

Zaczną się komentarze i wojna o to kto ma rację.

Padnie z pewnością pytanie: „dlaczego sądzisz, że osoby, które były na tej imprezie to kretyni?”

Odpowiedzi będą bliskie celowi jaki ma do osiągnięcia „Troll” – są to argumenty, którymi ma podważyć jakość, sens, bezpieczeństwo i inne aspekty związane z imprezą.

Na tym nie kończy się zabawa.

Przegrywający dyskusję Troll jest zasilany przez innych.

Wówczas już działa grupa wzajemnego wsparcia.

Pojawiają się komentarze utwierdzające uczestników dyskusji w tym, że jednak Troll ma rację.

W tym momencie cel I jest osiągnięty.

Kolejny etap – cel II.

„Ktoś musi być lepszy” – metodą porównawczą, Troll przekonuje nas, że impreza XYZ jest lepsza od imprezy X.

Klient X – organizator imprezy już jest stratny.

Nie zapominajmy, że bardzo duży procent Internatów sprawdza opinie o produktach / wydarzeniach, właśnie w Internecie.

Paradoksalnie bardzo mały procent tych samych Internatów sprawdzi inne źródła celem weryfikacji opinii.

Przykłady można mnożyć, ale czy Ty, jako człowiek odpowiedzialny za wizerunek firmy i powodzenie przedsięwzięcia, zdajesz sobie sprawę z tego jaki to ma wpływ na powodzenie całej akcji?

Otóż nagle okazuje się, że dynamika sprzedaży zaczyna spadać.

Impreza lub produkt zaczyna tracić zwolenników.

Dla przypomnienia podajemy przykład „wojny tłuszczowej”.

Może nie wszyscy pamiętają, ale swego czasu toczyła się medialna wojna między masłem i margaryną.

Wszelkie media atakowały Konsumenta informacją „Masło jest zdrowsze”, „Margaryna jest lepsza”, etc.

Finał był taki, że powstało masło maślane i margaryna pochodzenia maślanego, ale w głowie Konsumenta.

Dziś do przeprowadzenia takich działań nie potrzebujemy telewizji, radia, czy tez prasy drukowanej.

Takie rzeczy dzieją się każdego dnia w sieci.

Czy naprawdę myślisz, że czytając komentarze, dowiadujesz się co naprawdę Internauta myśli o danym wydarzeniu / produkcie / firmie / osobie?

Warto pomyśleć.

Często burzliwe komentarze i opinie są tłumaczone emocjami.

Tak, te często towarzyszą np.: festiwalom, wyborom politycznym, etc.

Jednak śledząc dokładnie opinie można dopatrzyć się celowych i nieudolnych akcji, w tym np.: marketingu politycznego.

Świetnym przykładem działań „Black PR” może być niedawno ujawniona sprawa promocji jednego z banków.

Otóż na specjalnie przygotowanej stronie, Internauta mógł zasięgnąć opinii o produktach bankowych.

Nic w tym dziwnego, prawda?

Prawda, tylko jest małe „ale”.

Strona była przygotowana w taki sposób, aby przeważały opinie pozytywne na korzyść jednego z banków.

Sposobem na walkę o konsumenta okazało się tworzenie negatywnych opinii na temat produktów konkurencyjnego banku.

Niestety, ale znacząca część konsumentów kieruje się takimi opiniami i rezygnuje z usług ofiary „czarnego PR”.

Szkody wywołane takim działaniem nie zamykają się stopką niniejszego serwisu.

Często cały serwis jest skrupulatnie przygotowany na potrzeby pozycjonowania w wyszukiwarkach.

Całe treści takich serwisów jak i złe opinie, są bardzo szybko i wysoko indeksowane przez wyszukiwarki internetowe.

Złe opinie rozchodzą się również przez działania marketingu wirusowego (szeptanego) „od ucha do ucha” i zostają powielana w niezależnych serwisach (co wzmacnia wiarygodność nieprawdziwej opinii).

Wszystko opiera się w znacznej mierze na poczuciu anonimowości.

Opinie w Internecie nie muszą być podpisane imieniem i nazwiskiem.

Nie muszą być markowane nazwą firmy.

Co więc stoi na przeszkodzie?

Aktualnie nic.

Dlatego warto pomyśleć o działaniach, które mogą złagodzić lub zakłócić cele obrane przez aktywistów od „Czarnego PR”.

Praktycznie wszystkie takie działania są odwracalne, jednak należy pamiętać, że to trwa.

Dlatego branże szczególnie narażone na takie działania, powinny zadbać o monitoring mediów elektronicznych i działania filtrujące „Czarny PR”.

Opracowanie: Egelados Entertainment Ltd.
Dobry link do e-marketingu. www.blog.egelados.eu Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Żywa Komunikacja kontra martwa informacja

Żywa Komunikacja kontra martwa informacja.


Autor: Oscar Klus


Był czas animowanych logotypów, latających ikonek i migających napisów. Mieliśmy również szał fleszowych wywijasów i ładujących się godzinami prezentacji. Jaka jest przyszłość stron, wyszukiwarek i sklepów internetowych?


Czy znasz Ms. Dewey?

Pani o tej dźwięcznej nazwie, to wyszukiwarka internetowa, która ujrzała światło dzienne w październiku 2006 roku.

Do stycznia 2009 roku włącznie pełniła rolę marketingu wirusowego firmy Microsoft.

Przechodząc do rzeczy, Ms. Dewy to nic innego jak inteligentny asystent (lingubot).

Świetnie zgrane sekwencje wideo z bazą wiedzy oraz wyszukiwarką.

Ms. Dewy to sprawiająca wrażenie „żywej” osoby asystentka, która miała za zadanie pomagać w znalezieniu interesujących użytkownika Internetu wyników.

Co więcej, można było z nią porozmawiać na każdy temat, a odpowiedzi były niesamowicie trafne.

Oczywiście, nie brakowało wpadek, ale były one raczej zabawne i nieszkodliwe.

Nic dziwnego. Liczba fraz oraz ich kombinacji na jakie Lingubot musiał reagować była imponująca.

Temat jest bardzo szeroki, więc może przejdźmy do rzeczy.

Przyszłość aplikacji internetowych mających na celu komunikację, sprzedaż oraz wyszukiwanie informacji leży w rozwiązaniach inteligentnych.

Aktualnie większość z Internautów dysponuje dobrym łączem oraz sprzętem pozwalającym na płynne działanie Lingubotów.

Czas cierpliwości Internauty bardzo się skraca, a oczekiwania wobec funkcjonalności stron, sklepów, wyszukiwarek rosną.

Lingubot w sklepie internetowym.

Wyobraźmy sobie sklep internetowy, w którym nie ma półek, nie ma tysiąca wyeksponowanych produktów.

Jest za to powabna sprzedawczyni lub sprzedawca.

Co więcej, posiada wiedzę na temat produktów, potrafi doradzić i porozmawiać z Tobą nawet o pogodzie.

Jeśli jesteś stałym Klientem, sprzedawca używa Twojego imienia, a nawet pamięta Twoje ostatnie zakupy.

Co jeśli będziesz mógł negocjować z nim cenę?

To wszystko jest już możliwe, a powstanie takich sklepów jest tylko kwestią czasu.

Do lamusa odejdzie przewijanie stron, ładowanie się odnośników do strony głównej.

Sprzedaż będzie opierać się na ogromnej bazie wiedzy wirtualnego asystenta:

- doradzi

- pomoże wybrać / zawęzić grupę produktów

- wynegocjuje cenę

- sprawdzi stan magazynu

- zapyta o Twoje preferencje

- poprowadzi konkursy

- poleci produkty, etc.

Lingubot może obsłużyć tysiące różnych osób w tym samym czasie.

Pracuje 24/7/365, a jego wiedza oraz inteligencja może być udoskonalana praktycznie każdego dnia.



Systemy lingubotowe są na tyle inteligentne, że ponad 83% osób pytanych czy rozmawiało z automatem, czy też człowiekiem, odpowiada: - że rozmowa była prowadzona z żywą osobą.

Ciekawostką jest to, że aplikacje musiał zostać wyposażone w specjalny program emulujący zachowanie człowieka. W tym wypadku wprowadzono opóźnienia w wysyłaniu odpowiedzi kierowanej przez system do użytkownika.

Wszystko w jednym celu, aby Internauta miał wrażenie, że wirtualny asystent musi pomyśleć, zanim udzieli odpowiedzi.

lingubot, e-commerce, sklepy internetowe, wirtualny asystent.

Lingubot w wyszukiwarkach i stronach www.

Zastosowań może być wiele.

Od zabawnych po bardzo profesjonalne, działające non-stop Biuro Obsługi Klienta.

Niesamowite jest to, że lingubot zapisuje wszelkie problemy z udzieleniem odpowiedzi.

Następnie grupa specjalistów uzupełnia bazę o kolejne dawki informacji.

Dzięki temu, baza wiedzy lingubota rozwija się.

Dla firm oznacza to:

- profesjonalne podejście do konsumenta

- obsługa 24/7/365

- ogromne oszczędności

To nie koniec.

Lingubot może współpracować z takimi narzędziami jak: SMS/ MMS /IVR /GPS oraz sieciami kiosków multimedialnych.

Wszystko w rękach odważnych firm, ponieważ technologie już istnieją.

Teraz czas na nowatorskie podejście do biznesu i wyzbycie się obaw przed nowinkami.

Być może już wkrótce, Państwa zlecenie na taxi przyjmie zawsze miły Lingubot.

Opracowanie: Egelados Entertainment Ltd.


Dobry link do e-marketingu. Egelados Entertainment Ltd www.blog.egelados.eu Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.