poniedziałek, 30 maja 2016

Ochrona praw własności i prawa do ochrony marki.

Ochrona praw własności i prawa do ochrony marki.


Autor: Maria Orkwiszewska


Naruszanie praw własności do znaków towarowych powoduje szkody w polskich firmach na poziomie kilku tysięcy złotych na zatrudnionego. Ochrona praw własności jest, więc czymś absolutnie naturalnym. Chroni interes a często i reputacje firmy.


Czasami bywa odwrotnie i ochrona praw może prowadzić do negatywnej reakcji otoczenia. Takim przypadkiem było nasłanie prawników na blogerkę, która na swoim blogu zamieściła przepis na Ptasie Mleczko® i nie oznaczyła nazwy produktu znakiem ®. Strona facebooka, która miała służyć Wedlowi® do promocji i budowania relacji z konsumentami, stała się miejscem krytyki marki. Przestraszona firma, na łamach mediów, przeprosiła oficjalnie i blogerkę i zirytowanych internautów. Ochrona praw własności jest jak najbardziej słusznym działaniem i każda firma powinna o to dbać. Jednak absolutnie nieszkodliwa internautka potraktowana została jak poważny przestępca. Świadczy to o bezsilności firm na polskim rynku.

Podobnie do Wedla zachował się czas jakiś temu koncern amerykański. Lauren McClusky, młoda gitarzystka, od 2007 roku organizowała lokalny festiwal w Chicago. Festiwal nosił nazwę McFest - od pierwszego członu nazwiska Lauren. Całe wpływy z festiwalu przeznaczane były na dziecięce paraolimpiady. Cel szczytny a działanie prospołeczne. Lauren McClusky udało się uzbierać całkiem znaczącą sumę. Młoda gitarzystka postanowiła, więc nazwę festiwalu zarejestrować, jako znak towarowy. Ochrona praw własności festiwalu o rosnącej popularności wydawała jej się naturalnym ruchem. I tu pojawiły się niespodziewane problemy. Korporacje, bowiem śledzą zgłoszenia nowych znaków towarowych. Ochrona praw własności jest dla nich priorytetem. Jedną z takich firm jest McDonald's, którego prawnicy doszli do wniosku, że nazwa McFest jest naruszeniem praw własności firmy do znaków towarowych. Stwierdzili, że nazwa festiwalu kojarzy się z nazwami z rodziny „Mc” - koncern ma zarejestrowane wiele znaków towarowych z tym morfemem. McClusky chciała dalej organizować imprezę i proponowała rozwiązać sprawę polubownie. McDonald’s domagał się kategorycznie zmiany nazwy, twierdząc, że naruszana jest ochrona praw własności do znaków towarowych, a gitarzystka chce korzystać z powszechnej znajomości marki koncernu. Wedle panujących konwencji McClusky prawdopodobnie nie miałaby szans. Koncerny dysponując wysokimi budżetami z łatwością wygrywają takie spory. Nie chodzi o racje, tylko o nakłady, jakie trzeba ponieść, aby bronić swoich racji. I pewnie organizatorka festiwalu nie miałaby szans, gdyby nie reakcja sporej grupy osób, organizujących się przez Facebook i popierających Lauren.

Ochrona praw własności a polskie sądy

W Polsce ochrona praw własności nie stoi na wysokim poziomie. Do momentu, kiedy nie będzie w Polsce działał specjalistyczny sąd do spraw własności intelektualnej i egzekucja prawa nie osiągnie europejskiego standardu, sytuacja się nie poprawi. Wiąże się to nie tylko z dużą bezkarnością uprawiających nieuczciwą konkurencję, ale także bardzo nikłą świadomością polskich przedsiębiorców w zakresie regulacji prawa ochrony własności przemysłowej. Nawet tak podstawowe działania, jak sprawdzenie nowej nazwy - czy nie narusza praw innych firm, są bardzo sporadyczne. Ta nieświadomość szczególnie drogo kosztuje firmy w momencie ekspansji za granicę. Sądy w Niemczech, Holandii czy innych krajach Unii Europejskiej chronią lokalne przedsiębiorstwa przed naruszaniem ich praw. Sprawy sądowe, odwrotnie niż u nas, trwają bardzo krótko. Przedsiębiorca polski, pod którego markę na terenie Niemiec podszywała się inna polska firma, wyrok uzyskał po kilku tygodniach. Inna polska firma działająca w handlu internetowym, po próbie otworzenia działalności za naszą zachodnią granicą z marką podobną do znanego niemieckiego sklepu internetowego, została natychmiast pozwana do sądu. W konsekwencji firma otrzymała oficjalny zakaz prowadzenia handlu pod swoją marką na terenie Niemiec. Co więcej, w sytuacji, gdy na polskiej witrynie pod tą marką obywatel Niemiec dokona zakupów, firmie grozi kilkaset tysięcy euro odszkodowania, bo znak towarowy niemieckiego portalu zarejestrowany jest, jako znak wspólnotowy. Inna firma po zgłoszeniu znaku jedynie do polskiego Urzędu Patentowego rozpoczęła działalność w Holandii. W Unii Europejskiej obowiązują znaki towarowe wspólnotowe, czyli obejmujące obszarem ochrony całą unię. Jest już ich ponad milion. Skutkiem była reakcja kancelarii prawnej reprezentującej znany koncern międzynarodowy i konieczność wycofania się z tego rynku. Prace nad zmianą marki trwały kolejne kilka miesięcy, a straty osiągnęły pułap kilkuset tysięcy euro.

To, co w Polsce jeszcze ma społeczne, a właściwie urzędowe przyzwolenie, (bo nie jest skutecznie egzekwowane), na zachodzie jest z całą stanowczością tępione i karane. Ochrona praw majątkowych i ich egzekucja jest jednym z tematów prezydencji Danii w Radzie Europy. Trwają prace nad europejskim patentem oraz pełniejszym wprowadzeniem ochrony praw do znaków towarowych. To, co wielu przedsiębiorcom wydaje się „niewłaściwe”, bo nie pozwala swobodnie podrabiać i naruszać cudzych praw, będzie coraz skuteczniej egzekwowane. Pod warunkiem, że polskie sądy staną się w tym temacie bardziej skuteczne. Tak jak są "skuteczne" w innych sprawach. Zakopiański sąd rejonowy pierwszy raz skazał "nielegalnego handlarza" z Krupówek na przepadek towaru i grzywnę. Efektem takich działań ma być uporządkowanie handlu ulicznego, który w wielu wypadkach jest nielegalny, bo nieopodatkowany. Wieloletnie przyzwyczajenie i nawyki handlowe polskiego small business'u było trudno urzędnikom wyplenić. Na nic zdawały się upomnienia i prośby. Dopiero przepadek mienia i grzywny dają nadzieję na wyrównanie konkurencyjności. Bo z tego powodu oczywiście zacierają ręce ci, którzy prowadzą legalny, zarejestrowany i opodatkowany biznes. Sąd ukarał nielegalnego handlarza grzywną w wysokości 700 zł, kosztami sądowymi i przepadkiem mienia ze stoiska na rzecz Skarbu Państwa. Podstawą takich działań jest obowiązującą od niedawna nowelizacja Kodeksu Wykroczeń. Według nowych zapisów, handel poza miejscem wyznaczonym przez odpowiednią jednostkę administracyjną, grozi karą grzywny. Konsekwencją może być także przepadek towaru, nawet, jeżeli ten jest kupiony w legalny sposób. Podstawową intencją jest oczywiście egzekwowanie prawa podatkowego. Przy okazji przepisy te mogą doprowadzić do tego, że sprzedaż będzie prowadzona bez naruszania zasad uczciwej konkurencji.

Zakopane od dawna próbowało walczyć z plagą nielegalnego handlu. Skala osiągnęła takie rozmiary, że warto było posunąć się do najdrastyczniejszej z form porządkowania rynku. Wątpliwe, aby interesem władz Zakopanego była dbałość o interesy uczciwych, (czyli płacących podatki) handlarzy. Chodzi oczywiście o wpływy do kasy miasta. I jeżeli taka sama motywacja nakłoni władze najwyższych szczebli administracji do powołania sądu do spraw własności intelektualnej, to należy takiej inicjatywie przyklasnąć. Co ciekawe, taki sąd poprawi konkurencyjność polskich firm, bo nie tylko nie będą naruszać praw innych przedsiębiorców, ale ich kreatywność może zostać skierowana na inne pola. A jest, o co walczyć. Nasza sprzedaż zagraniczna była w minionym roku najwyższa w historii. Jest to wynikiem innowacyjności i konkurencyjności polskich firm. Pomimo kryzysu nasz eksport rośnie. Przez ostatnie osiem lat nastąpiło podwojenie polskiego eksportu. Te osiem lat to okres przynależności do Unii Europejskiej. Wzrostu eksportu nasz kraj nie zanotował tylko w roku 2009, gdy europejską i światową gospodarkę dotknął kryzys finansowy. Chwilowe załamanie handlu nadrobiliśmy z nawiązką. Do końca roku 2011 eksport wzrósł już o jedną trzecią, do rekordowego poziomu. Według NBP jest to 138 mld euro. Ciekawostką jest, że część tej sumy stanowi właśnie handel przygraniczny. Zakupami w Polsce zainteresowani są między innymi Słowacy i Litwini. Co prawda handel ten opiera się na różnicy w cenie, bo niższy jeszcze w Polsce VAT na produkty spożywcze, czyni nasze ceny atrakcyjnymi. Może, więc handel międzynarodowy jest atrakcyjną alternatywą dla drobnego biznesu, który za chwilę zostanie wypleniony z polskich ulic i placyków. Może korporacje działające w Polsce zamiast śledzić prywatne blogi skoncentrują się na budowaniu marek na rynkach międzynarodowych. Bo podrabianie Ptasiego Mleczka® na przykład w Niemczech, choć z zasady nieuczciwe i niezgodne z prawem, było by powodem do dumy.

Ochrona praw własności przez FIFA i UEFA.

O tym jak skuteczna może być egzekucja praw własności, przekonał się właściciel pubu Eastwoods Tavern, położonego niedaleko stadionu Loftus Versfeld w Pretorii w Afryce Południowej. Cała sprawa miała miejsce przy okazji mistrzostw świata w piłce nożnej. Chcąc zarobić na nadchodzącej imprezie i na swoim lokalu umieścił napis „World Cup 2010”. Prawnicy reprezentujący FIFA zareagowali bardzo szybko. Złożyli pozew, a sąd orzekł, ze restaurator nie może używać znaków „World Cup 2010” bo to jest zarezerwowane dla FIFA i oficjalnych sponsorów imprezy. Właściciel otrzymał nakaz zdjęcia oznaczeń i zapłacenia kosztów procesu. Co prawda, w tym przypadku ochrona praw własności wyszła na dobre właścicielowi pubu Eastwoods Tavern, bo takiej promocji nie mógłby opłacić. Opłacalność zależy tu wyłącznie od wysokości kary. Skoro obeszło się bez grzywny, znaczyć to może, że chodziło o popularyzację problemu i przestrzeżenie innych przed bezprawnym wykorzystywaniem znaków towarowych. Następne naruszenia mogły się wiązać z bardzo wysokimi karami.

Zbliża się Euro w Polsce i Ukrainie. Jest to okazja na większy zarobek dla pubów i lokali. Ich właściciele, będą chcieli ściągnąć kibiców, którzy nie dostali się na stadiony. Będą chcieli prezentować transmisje meczów podczas Euro 2012. Prawdopodobnie nie wszyscy wiedzą, że lokale muszą postarać się o licencję na publiczne i komercyjne transmisje meczów. Takie licencje przyznaje UEFA. Każda impreza, która wiąże się ze sprzedażą żywności, napojów lub pobieraniem opłat za wstęp podlega takim regulacjom. Standardowa stawka mieści się w przedziale 35 – 65 euro. Pocieszające dla nas jest to, że w kraju organizatora imprezy, stawki te są o połowę niższe.

Można domyślać się, że właściciele lokali będą chcieli udekorować swoje lokale logo Euro. To także bez zgody i odpowiednich opłat jest zabronione. Ochrona praw własności obejmuje logo Euro 12. Prawa należą do UEFA, która podobnie jak FIFA bardzo skutecznie walczy o egzekucję tych praw, o czym świadczy przykład z RPA. A właściwie walczy o wpływy z tytułu ich posiadania, bo ochrona praw własności nie ma sensu, gdy na prawach nie zarabiamy.


Jarosław Filipek

Dyrektor Generalny CODES Strategie

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Założyłeś firmę, a nie masz jeszcze strony internetowej? Wielki błąd!

Założyłeś firmę, a nie masz jeszcze strony internetowej? Wielki błąd


Autor: Martyna Wasiak


Ostatnio przeprowadzone badania wskazują, że ponad połowa mikroprzedsiębiorstw i małych firm nie posiada własnej strony internetowej prezentującej główny profil działalności. W ten sposób wiele firm nie daje okazji potencjalnym klientom na znalezienie ich oferty w Internecie. A przecież konkurencja dawno już tam działa.


Przyczyn tego rodzaju sytuacji może być kilka. Właściciele niewielkich działalności mogą nie zdawać sobie sprawy z roli, jaką zaczął w dzisiejszych czasach pełnić Internet. W dużej mierze przejmuje on inne środki przekazu i powoduje, że główna walka konkurencji przenosi się powoli do globalnej sieci. Innym powodem może być to, że projektowanie stron WWW i prowadzenie ich może wydawać się procesem kosztownym i skomplikowanym. Nie wszyscy mają świadomość, że jest zupełnie inaczej. Roczne utrzymanie domeny kosztuje mniej więcej 50zł, natomiast jeśli stroną opiekuje się firma zewnętrzna, która stworzyła tę stronę, to wszelkie aktualizacje i nowe podstrony także posiadają swoją cenę (niewielką). Miesięcznie zaś koszty oscylują także w granicach 50. Cena się zwiększa w zależności od posiadanej liczby podstron, aplikacji i dodatkowych funkcji.

Tworzenie stron internetowych cieszy się obecnie dużą popularnością, ale najwidoczniej nie pośród małych firm. Trzeba wziąć pod uwagę, że funkcjonują na rynku działalności, które w gruncie rzeczy nie potrzebują swojej strony internetowej, takie jak osiedlowe sklepiki lub drobne usługi budowlane. Zdobywają one Klientów poprzez „ogłoszenia na słupach” lub swoje umiejscowienie. Zdecydowana większość natomiast wręcz powinna skorzystać z tego typu rozwiązań, gdyż z biegiem czasu nie przetrwają te firmy, które nie idą z duchem czasu.

Zwróćmy uwagę, że założenie strony www jest dopiero pierwszym krokiem na drodze do osiągnięcia sukcesu. Następnie należy zainteresować się pozycjonowaniem, czyli podejmowaniem takich działań, które pozwolą nam znajdować się wysoko w wynikach wyszukiwania po wpisaniu odpowiednich fraz. Regularne aktualizacje, interakcje z Klientami i modyfikacje strony, mające na celu spełnianie nowo powstających potrzeb użytkowników pozwolą prześcignąć konkurencję i dotrzeć do dużej ilości zainteresowanych konkretnymi produktami.


Oferteo.pl pomaga w znajdowaniu profesjonalistów z każdej branży, między innymi z branży IT.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kursy i szkolenia seo dla firm

Kursy i szkolenia seo dla firm


Autor: Robert Wąsik


Budowanie sukcesu w sieci trwać może miesiące, a nawet lata. Dlatego wiele firm, zamiast zatrudniać pozycjonera, organizuje kursy seo dla pracowników odpowiedzialnych za promocję, aby samodzielnie mogli oni przygotowywać i przeprowadzać nawet dość złożone kampanie.


Koszty i zyski- pozycjoner.

Do największych kampanii zawsze opłaca się zatrudnić pozycjonera. Ze względu na większe doświadczenie ma on większe szanse na sukces niż świeżo przeszkoleni pracownicy. Warto jednak mieć na uwadze koszty tego rozwiązania- często oznacza ono bowiem dłuższy związek z pozycjonerem, a to co dziś wydaje się rozwiązaniem ekonomicznym, po roku może być dużym obciążeniem, zwłaszcza że wielu pozycjonerów w swoich umowach nie ujawnia prawdziwych kosztów akcji promocyjnej. Z pewnością profesjonalizm i lepszy czas to dwa poważne plusy, ale bardzo często pozycjonowanie wymaga znajomości firmowego know-how: aby napisać interesujący tekst, a nawet by odszukać najwłaściwsze dla niego miejsce w sieci. Wiadomo- know-how to pilnie strzeżona tajemnica i lepiej zainwestować w przygotowanie własnych pracowników do działania w nowym obszarze, niż dopuścić do firmowych tajemnic osobę z zewnątrz.

Koszty i zyski- szkolenia seo.

W krótkiej perspektywie czasowej szkolenia seo mogą być dość sporym obciążeniem dla firmowego budżetu- trzeba zadbać o to, aby były przeprowadzone przez specjalistów, a nie teoretyków chcących wyłącznie zarobić. Tradycyjne szkolenia seo często są dobrym rozwiązaniem w przypadku dużych, znanych firm- wtedy przygotowany pracownik może skutecznie wykonywać swoje zadania nawet przez wiele lat, a to sprowadza się do dość poważnych oszczędności. Skąd się biorą wysokie koszty kursów seo dla firm? Przede wszystkim każdy poważny pozycjoner dostosowuje treść szkolenia do rodzaju działalności słuchaczy- są różne metody promocji i w różnych sytuacjach znajdują one zastosowanie. Wybór standardowego szkolenia seo, niemającego określonego profilu spowoduje, że przeszkolony pracownik nie osiągnie maksymalnej wydajności.

Podsumowanie.

Jak zwykle, kiedy chodzi o promocję, nie ma jednego, najlepszego wyjścia, które można polecić każdemu. Warto też, przed podjęciem decyzji, porozmawiać z pracownikami, którzy mieliby uczestniczyć w szkoleniu. Może się bowiem okazać, że ten pomysł nie spotka się z ich poparciem, a bez chęci do działania niewiele da się osiągnąć. Jednocześnie jednak trzeba mieć pewność, że ewentualne szkolenia będą naprawdę profesjonalne i nie staną się jedynie kosztowną pozycją w księgach rachunkowych.


Autorem artykułu jest Robert Wąsik, kierownik firmy PozycjaPlus, oferującej szkolenia seo dla firm, pozycjonowanie firmy i tworzenie perfekcyjnych tekstów pozycjonerskich.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Marketing w czasie recesji

Marketing w czasie recesji


Autor: Beata Ł


Do napisania tego artykułu zainspirował mnie tekst Jana Quelscha „How to market in recession”. Spośród 8 wymienionych w jego tekście czynników, które firmy powinny rozważyć planując budżety reklamowe na najbliższe lata, najbardziej zwrócił moją uwagę trzeci punkt.


This is not the time to cut advertising. It is well documented that brands, that increase advertising during a recession, when competitors are cutting back, can improve market share and return on investment at lower cost than during good economic times.

To nie czas na obcinanie wydatków reklamowych. Dobrze udokumentowane jest, że marki, które zwiększają wydatki reklamowe w czasie recesji, kiedy konkurenci wycofują się, mogą wpłynąć na objęcie kolejnej części rynku i zwiększyć zwrot z inwestycji po niższych kosztach niż w czasach dobrej koniunktury.

Tę właśnie radę daję swoim Klientom, kiedy starają się pod wpływem recesyjnej paniki na rynku obcinać wydatki na reklamę. Jeśli utrzymanie dotychczasowego budżetu jest niemożliwe lub zbyt trudne, staram się znaleźć sposób na utrzymanie obecności reklam – zwłaszcza w Google.

Nie rezygnuj z promocji

Sposobem na utrzymanie reklam niekoniecznie musi być uruchamianie lub dalsze prowadzenie reklam AdWords. Wielokrotnie wystarczyło wprowadzić (jeśli jeszcze ich nie było) wizytówki do map (Google Maps), aby zwiększyć liczbę kontaktów o kilkadziesiąt procent, nawet przy dobrze wypozycjonowanej stronie www. Jest to dobry sposób na zwiększenie popularności, nawet przy uruchomionych reklamach Google AdWords.

Dodatkowym krokiem – zwłaszcza przy promocji sprzedaży online – może być wybranie konkretnej grupy produktów, która charakteryzuje się największym ROI i/lub największym zyskiem. Wiele zależy od branży i charakteru sprzedaży. Warto również zweryfikować ceny, zwłaszcza tam, gdzie konkurencja mocno zaznacza swoją obecność, podkreślając to w tekstach reklam.

Co zrobić jeśli nie mamy budżetu na reklamy?

Jeśli Klient nie może konkurować budżetem reklamowym, ceną swoich usług czy produktów lub bogatą ofertą warto wtedy pomyśleć nad zwróceniem uwagi na szczególne cechy, na wartość dodaną jego oferty. To może być ten szczegół, który „przyprowadzonego” na stronę internautę zachęcą do zakupu czy zamówienia.


Krzysztof Wójtowicz

Konsultant ds. reklamy internetowej

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Poznaj preferencje klienta dzięki ankietom internetowym

Poznaj preferencje klienta dzięki ankietom internetowym


Autor: Piotr Cylc


Każdy z nas przeszukując zasoby sieci, odwiedzając ulubione strony, co pewien czas natyka się na pop-up’y z prośbą o wypełnienie ankiety w ramach badań internetowych. Reagujemy na nie różnie - raz wypełniając kwestionariusz, innym razem zamykając okienko i nie zapoznając się nawet z tematyką badań i treścią pytań.


Ze względu jednak na liczbę potencjalnych respondentów (w przypadku popularnych witryn badanie może być wyświetlone dziesiątkom tysięcy internautów dziennie), a także przyjęte standardy liczby osób w próbach reprezentatywnych, badania ankietowe stanowią solidny i wiarygodny wskaźnik preferencji nie tylko badanych, ale i ogółu demograficznego, który reprezentują.

Ankiety w Internecie stanowią już od kilku lat znaczną część badań przeprowadzanych przez największe pracownie badawcze. Wykorzystywane są m.in. w celach zbadania preferencji wyborczych internautów, oczekiwań i zadowolenia klientów dużych sieci handlowych, sprawdzenia rozpoznawalności marek i w wielu innych. Wachlarz możliwości wykorzystania badań ankietowych online jest ogromny i zależy wyłącznie od potrzeb i pomysłów marketerów. Ankiety internetowe są jednocześnie dobrym narzędziem do wsparcia kampanii sieciowych, w tym działań e-mail marketingowych i kampanii SMS.

Nowoczesne narzędzia do kreaowania ankiet umożliwiają tworzenie własnych badań ankietowych niezależnie od kampanii mailingowych, czy SMS, jednak dopiero zintegrowanie tych działań przynosi wymierne korzyści. Stwórzmy dla przykładu sklep X, który ma już bazę klientów i potencjalnych klientów i prowadzi kampanie e-mail marketingowe skierowane właśnie do tych grupy odbiorców. Na jakiej podstawie oceniamy ich preferencje w ramach oferty sklepu X? Oczywiście na podstawie konkretnych zachowań (kliknięć w konkretne produkty, elementy oferty, przeglądania stron z danym asortymentem, zakup), które dzięki możliwościom systemu możemy prześledzić w raportach kampanii oraz dzięki danym, które posiadamy w momencie zakupu naszych produktów przez konkretnego klienta. Czy mamy jednak stuprocentową pewność, że tylko tych produktów i usług klient poszukiwał? Może warto dowiedzieć się tego szczegółowo? W tym momencie marketerzy sklepu X decydują się wykorzystanie możliwości ankiet. Zamiast często denerwujących, wyskakujących okienek wykorzystują mailing – mniej inwazyjną i w efekcie bardziej skuteczną formę kontaktu, aby zachęcić klientów do wypełnienia ankiety. Badania można skierować także do subskrybentów strony sklepu X, którzy nigdy nie korzystali z możliwości zakupu (poprzez ankiety warto sprawdzić dlaczego tak się dzieje).

Nowoczesne systemy dają możliwość skorzystania z gotowych szablonów ankiet opracowanych przez specjalistów, ale pozwalają również na wygenerowanie własnego badania, które zawierać będzie autorskie, zgodne z potrzebami danej ankiety, pytania i odpowiedzi. Dopuszczalne są różne typy pytań – jednokrotnego i wielokrotnego wyboru, otwarte, gdzie klient ma możliwość wpisania krótszej lub dłuższej wypowiedzi, oraz macierzowe, czyli pozwalające na przykład ocenić w policzalnej skali jakość poszczególnych wyrobów, usług itp. Klientowi można zadać pytanie warunkowe, które po wskazaniu danej odpowiedzi przekieruje go na kolejne pytanie wynikające wprost z jego odpowiedzi. Wykorzystując te możliwości, pracownicy sklepu X mogą od klienta uzyskać np. dane o jego wieku, zasobności portfela (przedział zarobków), preferencjach zakupowych, ocenie produktów z asortymentu sklepu i wiele innych, które mogą być przydatne w prowadzeniu kolejnych działań pro-sprzedażowych wobec klienta. Dodatkowo, jeżeli ankieta będzie dostępna z poziomu strony internetowej, bloga firmowego, czy profilu społecznościowego sklepu X możemy wygenerować w niej pytanie o e-mail, który dołączymy do bazy danych, jeżeli ankietę wypełni osoba nie będąca ani klientem sklepu, ani subskrybentem jego witryny.

Czy ankiety mogą być elementem tylko badania internetowego? Absolutnie nie. Wykorzystując moduł ankiet w danym systemie, mamy jednocześnie możliwość opracowania konkursów z nagrodami dla respondentów. Warto także wykorzystywać ankiety w celu prowadzenia badań satysfakcji klienta, po zakończonym procesie sprzedaży. Klient poczuje się doceniony naszym zainteresowaniem, a my zdobędziemy kolejne cenne dane i informacje, które pomogą ulepszyć proces sprzedażowy w naszej firmie. Jaki będzie dokładny cel wykorzystania ankiety zależy tylko i wyłącznie od potrzeb oraz inwencji twórczej osoby odpowiedzialnej za scenariusz ankiety.

W trakcie badania i po jego zakończeniu (czas trwania ankiety można zdefiniować przy jej tworzeniu) pracownicy sklepu X mają dostęp do szczegółowych raportów z ankiety. Wyniki badań można filtrować i systematyzować w ten sposób, aby wskazać najbardziej interesujące nas dane. A stąd prosta droga do opracowania spersonalizowanej oferty, która zwiększy skuteczność działań reklamowych. Warto także pamiętać o tym, że nowoczesne systemy ankietowe powinny być intuicyjne w obsłudze i nie powinny na etapie kreowania badania zabierać zbyt wiele czasu.

Można na koniec zadać pytanie – czy ankiety są potrzebne? Czy poznanie szczegółowych preferencji jest niezbędne, aby dobrze prowadzić biznes, skutecznie komunikować się i sprzedawać produkty swoim klientom? Na takie pytania odpowiedź jest jedna – oczywiście, że tak. Żyjemy w czasach, gdy dzięki Internetowi świat stał się globalną wioską, a kraje kurczą się (na szczęście wirtualnie) do rozmiarów dzielnic. Często w sieci mamy zdecydowanie więcej znajomych, niż na własnej ulicy, czy w mieście (tym rzeczywistym). Sklepy i firmy usługowe internetowe zaczęły zastępować sklepy i punkty usługowe z naszej ulicy właśnie. Pamiętajmy jednak o jednym – o sile tych małych, często funkcjonujących przez dziesiątki lat sklepów stanowi kontakt sprzedawcy z klientem, rozmowy toczone przy ladzie i wiedza o tym, że dana osoba lubi taki a taki produkt. I produkt ten zawsze był na półce, specjalnie dla tego klienta. Nawiązując z internautą kontakt poprzez poznanie jego preferencji przy pomocy badań ankietowych, będziemy w stanie sprostać jego wymaganiom i oczekiwaniom. Nie staniemy się wprawdzie ‘przyjaciółką zza lady’, nie będziemy też jednak bezduszną maszyną z okienka witryny internetowej. A przede wszystkim zdobędziemy rzecz bezcenną – zaufanie klienta.


Piotr Cylc

PR Manager SARE S.A.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.