piątek, 29 września 2017

Czas na storytelling

Czas na storytelling


Autor: Klaudia Kaszuba


Czym jest storytelling? Na pewno nie jest narzędziem stricte marketingowym. Nie możemy bowiem konkretnie określić jakie przełożenie na zyski ma jego stosowanie. I wyjątkowo nie o sprzedaż i zyski tutaj chodzi, przynajmniej nie mówiąc wprost. Storytelling marek służy do budowania silnej relacji oraz… doskonałego zasięgu.


Podobno każdy umie snuć opowieści. Każdy również lubi ich słuchać, dlatego tak dobrze sprawdza się ta metoda w biznesie. W biznesie właśnie, storytelling jest sztuką korzystania z opowieści do budowania pozytywnych więzi między ludźmi, a właściwie najczęściej pomiędzy marką a jej potencjalnymi klientami.

Dlaczego tak bardzo kochamy historie?

Opowiadanie historii towarzyszy ludzkości od setek lat. Oddziałują one na emocję i na wyobraźnię. Samo słowo „storytelling” pobudza skojarzenia, prawda? Brzmi tajemniczo i dość intrygująco. Opowiadanie „bajek” łączy nas z naszymi odbiorcami niezwykłą więzią i nadaje tej relacji charakter prywatny. Każdy tęskni za opowieściami, które wieczorami snuła mu przed snem babcia, mimo pędu w życiu nie lubimy krótkich wpisów pod zdjęciami na Facebooku. Czekamy na długie, wciągające historie, które nas zabiorą w podróż do czasów przeszłości, rozbudzą wspomnienia i emocje, no i oczywiście zainspirują.

Prezentacje nie muszą być już nudne

Z czym kojarzy się samo słowo „prezentacja”? Większości na pewno z pokazem slajdów sklejonym w Power Point i… z ogromną nudą przeplataną nikomu niepotrzebnymi definicjami, tabelkami i wykresami. A przecież można zrobić to inaczej. Zawsze można zrobić coś lepiej.

Jeśli przygotowujesz prezentację, pamiętaj o istnieniu storytellingu. Zamiast po prostu przedstawić swój temat możesz wejść w rolę narratora. Ustal przedmiot swojej historii, głównego bohatera, przebieg i zakończenie opowieści, wytłumaczenie zakończenia oraz morał jaki odbiorca ma wynieść. Jakie będziesz mieć z tego korzyści? Przede wszystkim zyskasz na autentyczności. Klienci wyczują prawdziwość.

Storytelling w modzie

Za przykład opowieści wplecionej w wizerunek marki modowej może posłużyć Louis Vuitton. Podróże, odkrywanie, niezwykłe przeżycie – to hasła kojarzone z brandem. Warto przypomnieć historię samego założyciela LV. Mając zaledwie kilkanaście lat wyruszył od w podróż do Paryża. Nic nadzwyczajnego? A jednak! Wyruszył w tę podróż pieszo. Nie osiadał na dłużej nigdzie przez dwa lata, utrzymując się z dorywczych prac, nocując i jedząc… gdziekolwiek. Aż pewnego dnia, już po dotarciu do Paryża i rozpoczęciu nauki u Monsieur Marechal wpadł na pomysł, aby tworzyć podróżne kufry. Szło mu świetnie, zauważony przez żonę Napoleona III, został jej osobistym rzemieślnikiem robiącym kufry i pakowaczem ubrań. Ta posada otworzyła młodemu Louisowi bramy do wielkiego świata elit. Świadczył usługi coraz szczerszemu gronu osób, aż wreszcie 25 lat o przybyciu piechotą do Paryża otworzył swój własny sklep z kuframi i… nadal pakował, nawet hasło sklepu brzmiało: „Specjalizujemy się w pakowaniu mody”. Do dziś marka LV słynie z produkowania najlepszych skórzanych produktów z półki luksusowej i wciąż jest owiana tajemnicą i motywem ekscytującej podróży w stronę swoich marzeń.

Podobnych historii świat mody zna wiele, to dzięki nim rozróżniamy marki i przyświecające im idee.

Storytelling to moda czy zdecydowana konieczność?

Zdaje się, że w XXI wieku bez odpowiedniej historii nic nie istnieje. Żaden produkt, marka ani nawet idea nie są w stanie przebić się spośród konkurencji, jeśli oprócz dobrej jakości swoich towarów lub usług, nie zaproponuje opowieści, która będzie w stanie porwać tłumy i rozpalić emocje. Możliwości jest nieskończenie wiele, nie bójmy się opowiadać!


Poznaj bliżej marketing modowy oraz fashion PR na blogu WWW.PHAMA.CO

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

[Nagrywanie tutoriali] To sprawi, że nie będą Cię słuchali...

[Nagrywanie tutoriali] To sprawi, że nie będą Cię słuchali...


Autor: Piotr Podskarbi


Specjaliści szacują, że za 2-3 lata nawet 70% treści na Facebook będą stanowiły video. Rola filmów w content marketingu - ROŚNIE! Dlatego warto nauczyć się nagrywać video tutoriale, a w szczególności nie popełnić KLUCZOWYCH BŁĘDÓW, które sprawią, że zamiast REKLAMY zrobimy sobie ANTYREKLAMĘ!f


Gdy w zeszłym roku przygotowywałem się do nagrywania filmików na YT oraz pisania artykułów wcześniej doradzono mi, abym przejrzał, jak w obszarach moich zainteresowań ma się konkurencja (swoją drogą wiele konkurencji może Ci pomóc i nie warto każdego traktować jako przeciwnika, ale o tym kiedy indziej - tutaj przez konkurencję będę rozumiał po prostu ludzi zajmujących się tymi samymi zagadnieniami).

Znalazłem wiele wspaniałych filmów i wykładów, które mocno mnie zainspirowały, a także wiele się nauczyłem (nawet w temacie, który wydawałoby się już bardzo dobrze znam).

Znalazłem również sporo błędów, których starałem się u siebie uniknąć i o tych błędach opowiem również w tym artykule (najlepiej byłoby przytoczyć źródła – wiem o tym, ale nie chcę publikować linków do stron i filmów bez zgody autorów, więc zamiast tego krótko opiszę zagadnienia).

Filmik trwa ok 3 minut, a pierwsze 40 sekund to animacja logo. O ile animacja nie jest faktycznie powalająca (a w przykładzie o jakim mówię nie była + nawet i wtedy bym się zastanawiał) to w filmiku trwającym 3 minuty, hmmm powinna stanowić 10 sekund... Widz często po 15 sekundach oglądania filmiku decyduje o tym, by go dalej nie oglądać Jeśli zanudzimy go piękną animacją to niczego się od nas nie dowie. Jasna sprawa, że budowanie wizerunku marki, kojarzenie go z nami – to element marketingu, ale taką animację można dać np. w środku filmiku jako przerwę między poruszanymi zagadnieniami. Jeśli zbyt długa animacja pojawi się na początku warto sprawdzić ile minut filmiku ludzie oglądają (można to testować :))

Pokazanie pulpitu na którym mało co widać. To dotyczyło tutoriala o programowaniu gier komputerowych. Prowadzący pokazywał środowisko programistyczne, którego właściwie tylko część nas interesowała i jeszcze do tego jakość filmu była słaba. Nie wyobrażam sobie np. oglądania takiego tutoriala na telefonie. Jeśli nasz tutorial dotyczy programowania warto dodać np. slajdy z fragmentami najważniejszego kodu. W samym środowisku (IDE) może być słabo widoczny. Do tego warto zadbać o powiększenie czcionki i dostosowania kolorów w prezentowanym narzędziu (nawet jeśli jest to narzędzie w przeglądarce – przecież da się to prosto zrobić). Normalnie nie pracujemy na mega dużych czcionkach, ale do celów prezentacji – wręcz powinniśmy

Brak pokazania efektu narzędzia, które omawiam. To też dotyczyło kursów z programowania. Wiele rzeczy w programowaniu najłatwiej zaprezentować po prostu wypisując na ekran. Tak też robią programiści (w praktyce to oni wypisują w celach diagnostycznych dane do tzw. logów, ale robi się to tak samo jak wypis na ekran – tylko trzeba zmienić strumień – jeśli nie jesteś programistą nie przejmuje się tym :)). Niestety dla widza, nawet technicznego, lepsze wrażenie robią WIZUALIZACJE. Dlatego, jeśli ktoś np. tworzy algorytm sortujący to zamiast wypisywać na ekran najpierw nieposortowane liczby, a potem posortowane; lepiej, aby stworzył animację, w której będzie widać jak krok po kroku w tablicy przemieszczają się liczby aż do uzyskania całkowitego porządku. Często można znaleźć gotowe biblioteki do wizualizacji, więc nie trzeba ich pisać samemu, a efekt jest zupełnie inny.

Pokazanie narzędzia, a nie problemu, jaki ono rozwiązuje – to zarówno bolączka szkoleń technicznych jak i „miękkich”. Pamiętam jak na początku mojej drogi w informatyce kazano mi zapoznać się tutorialem dotyczącym tzw. mocków (to takie narzędzie, które umożliwia testowanie aplikacji bez użycia np. realnej bazy danych – żeby zapewnić stabilność danych i przypadkiem nie uszkodzić podczas testów bazy – pisze się specjalny moduł – mock – który „udaje bazę danych” - jeśli nie jesteś programistą – nie musisz tego wiedzieć – piszę, jakbyś był ciekawy). Tutorial, który miałem przeczytać omawiał niemal wszystkie możliwości biblioteki, jaką prezentował, ale nie mówił ani słowa po co w ogóle to narzędzie stosować. A wystarczyło wyjść od prostego problemu – jak przetestujesz aplikację, jeśli baza danych jest niedostępna albo łączysz się do niej przez internet, a jego dostawa nie jest gwarantowana? Wymusiłoby to myślenie: „hmmm to musiałbym jakoś zasymulować działania bazy”. I stamtąd byłby już jeden krok do narzędzia. Pamiętaj: Ty wiesz do czego może przydać się narzędzie – bo skoro je stosujesz, to pewnie to wiesz. Ale widz niekoniecznie...

Bardzo podobnie jest w dziedzinie umiejętności miękkich. Widziałem mnóstwo filmików na temat choćby macierzy Eisenhowera, ale mało mówiło o tym, PO CO W OGÓLE JĄ STOSOWAĆ. Jeszcze bardziej ten problem był nasilony w przypadku tzw. metamodelu NLP – pewnej struktury pytań, która świetnie pozwala rozbijać obiekcje, pracować z własnymi przekonaniami i precyzować problemy. Niestety na wielu kursach szczegółowo prezentuje się tylko sam metamodel zamiast wyjść od potrzeby, która wprost prowadzi do jego użycia

Nadmierne gadanie o sobie. Jeśli filmik trwa 6 minut, a pierwsze 4 mówisz o sobie, to najprawdopodobniej źle Oczywiście pewnie dałoby się znaleźć jakiś kontekst, w którym miałoby to sens, np. jeśli nagrywasz filmik „O prelegencie” dla jakiejś konferencji. Ale jeśli jest to filmik merytoryczny to warto przekonać widza do siebie WARTOŚCIĄ JAKĄ MU DAJESZ, a nie swoimi tytułami. Miej też na uwadze, że w ostatnim czasie określenia takie jak „trener personalny”, „coach”, „trener rozwoju osobistego” mocno się zdewaluowały. Ja praktycznie w ogóle ich nie używam. Mówię „uczę ludzi XY” albo „pomagam im w XYZ”.

Pouczanie. W zależności od kontekstu można sobie na nie mniej lub bardziej pozwolić. Trener-kulturysta, albo zawodnik z czarnym pasem, który mówi o sztukach walki raczej będzie osobą, od której oczekujemy pouczania. Jednak jeśli uczymy innych komunikacji czy zdrowych przekonań, to warto wiedzieć, że wiele osób nie dopuszcza w ogóle tego, że mogliby mieć w tym obszarze problemy, więc na starcie zamyka się na jakiekolwiek pouczanie. Poza tym pouczanie kojarzy się ze szkołą, której wielu z nas nie lubiło. Oczywiście jeśli uczysz czegoś, co ludzie robią źle, a Ty wiesz jak mogą robić dobrze, pouczanie jest w pewien sposób nieuniknione. Jest kilka prostych zabiegów komunikacyjnych, które pozwolą Ci uniknąć brzmienia jak osoba pouczająca:

  • wykazanie pewnej empatii nawet do złego zachowania np. : „Jeśli czujesz, że pracując wielozadawniowo faktycznie więcej jesteś w stanie zrobić, to nie ma nic dziwnego w tym, że ciągnie cię do pracy w ten sposób. Warto się jednak zastanowić, czy faktycznie zrobisz dzięki temu więcej, czy jest to tylko subiektywne wrażenie” zamiast mówić „Profesjonaliści pracują jednozadaniowo”.

  • pokazanie konsekwencji złego zachowania zamiast mówienia „nie rób tak” - np. „Jeśli Twój klient zobaczy, że jesteś niepewny swojego produktu to w większości przypadków sam poczuje się niepewnie i będzie Ci bardzo trudno zakończyć sprzedaż sukcesem”. Zamiast „Nigdy, przenigdy nie pozwól żeby Twój klient zobaczył Twoją niepewność”.

  • unikanie stawiania radykalnie kontrowersyjnych filozoficznie tez: np. „w sprzedaży albo jesteś wilkiem, albo owcą – ktoś i tak zostanie zjedzony” - moim zdaniem fatalne (zamiast pisać fatalne, mógłbym napisać co to spowoduje - dopisz sobie sam) Można odbierać sprzedaż jako scenę krwiożerczej walki, gdzie wygrywa tylko najtwardszy. Ale można odbierać sprzedaż jako win-win – nie ma owcy i wilka, jest wilk syty i owca cała – bo i sprzedający i kupujący zyskują. Wiele osób woli taką ramę. Jak jest naprawdę? Pewnie trochę tak i trochę tak. To temat na filozoficzną dyskusję. Jeśli na starcie swojej wypowiedzi zajmiesz radykalne stanowisko na temat, w którym ludzie mają różne zdania – wielu natychmiast zamknie się na dalszą wiedzę i nie będzie Cię słuchać (no i zrobiłem za Ciebie zadanie :))

  • pokazanie szans na usprawnienie swoje życia raczej niż błędów Twojego klienta: „aktualizacja przekonań może spowodować, że pozbędziemy się wielu ograniczeń” zamiast „złe przekonania powodują że jesteś biedny”.

Oczywiście wspomnianych zabiegów nie trzeba stosować zawsze. Czasem można wprost powiedzieć (i ja to też robię) „nie rób tego, nie rób tamtego”. Chodzi jednak o wyczucie pewnego balansu, abyśmy nie brzmieli jak rodzic albo pani od geografii.

Filmik zapowiadający kurs, w którym nie ma żadnej wartości. Tutaj być może mój wniosek był nieco pochopny, ponieważ wiele osób tylko hostuje filmiki na YT, a głównym ich miejscem publikacji jest np. blog. W takiej sytuacji filmik może być częścią opisu szkolenia i całość spina się dobrze. Natomiast jeśli filmik na YT ma być elementem promocji płatnego kursu lub szkolenia, to dobrze, aby dawał wartość związaną z tym szkoleniem (np. jakieś rady dotyczące komunikacji, jeśli jest to szkolenie z komunikacji), a nie stanowił samą zapowiedź.

Brak autentyczności. Ten problem dotyczy zwłaszcza osób początkujących, u których widać tremę. Jednak często stoi za tym coś więcej – brak przekonania, że sam(a) w sobie ja, a także moja wiedza jest w stanie komuś pomóc i komuś się spodobać. Takie założenie często powoduje przyjęcie sposobu komunikacji w sposób wyuczony (i często przesadnie formalistyczny). Mamy przekonanie, że mówiąc swoim naturalnym stylem nie będziemy się innym podobać, albo nie wyjdziemy na profesjonalistów.

Słaby głos. Chociaż nagrywanie profesjonalnym sprzętem nie zawsze musi być tylko i wyłącznie dobre (np. Facebook traktuje nagrania z telefonu jako bardziej „social” i przez to daje im lepsze zasięgi) to jednak nie ma porównania między dźwiękiem z naprawdę dobrego mikrofonu, a z mikrofonu wbudowanego w laptop. Dlatego warto zadbać o jakość dźwięku i jeśli nagrywasz słabym sprzętem to w szczególności mów głośno i wyraźnie. Łatwo o tym zapomnieć, gdy tłumaczy się coś zwłaszcza na pulpicie, dlatego warto przejrzeć filmik po jego nagraniu i przekonać się jak brzmimy.

Brak przekonania do tego co się mówi. Z tym sam miałem sporo problemów jeszcze na początku, kiedy wydawaliśmy kurs z Damianem z r...pl. Filmik zawsze daje nieco mniej energii niż gdyby osoba była z nami na żywo. Jeszcze bardziej audio – wtedy nie widać nawet osoby, która do nas mówi. Oczywiście każdy ma swój styl i niekoniecznie każdy temat wymaga wysokiej energii. Niektóre tematy, które poruszam na blogu mają charakter bardziej refleksji, więc do nich stosuję niższy poziom energii (zob. tutaj). Natomiast dla filmików z konkretnym przekazem dostosowuję wyższy poziom energii (zob. tutaj) Nie twierdzę też, że wszystko robię dobrze – ale staram się uczyć i wyciągnąć wnioski.

I to póki co tyle błędów w kwestii nagrywania tutoriali. Być może będzie jeszcze część druga, za jakiś czas. Jak będzie to podlinkuję.

Tymczasem, dobrego dnia!

Piotrek.


==================

Chcesz więcej? Zapraszam:

http://piotrpodskarbi.com/webinaria/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Reklama nie tylko dźwignią handlu czyli "niefizyczne" aspekty reklamy

Reklama nie tylko dźwignią handlu czyli "niefizyczne" aspekty reklamy


Autor: Edyta Łuszcz


Przedsiębiorca doskonale wie, że własna działalność to praca przez całą dobę. O tyle jest satysfakcjonująca, o ile jest związana bezpośrednio ze sprzedażą i profitami. A co w sytuacji, kiedy budżet przeznaczony na rozwój firmy trzeba przeznaczyć na reklamę?


Czas pokazać się innym

Jeśli już decyzja o założeniu działalności stała się faktem, oznacza to, że albo dysponujesz odpowiednią bazą klientów albo Twój pomysł jest innowacyjny i trafiony albo posiadasz duży budżet na reklamę. Najtrudniejszym krokiem w świecie biznesu jest bowiem znalezienie nabywcy, nawet jeśli uwzględniają to początkowe budżetowe spekulacje. Nowa rzeczywistość często okazuje się niewyśniona, wprost znienawidzona przez przedsiębiorcę, gdy brak zainteresowania ofertą utrzymuje się przez dłuższy czas.

Wówczas w wyścigu po konsumenta wygrywają najbardziej wytrwali albo posiadający duży kapitał na działania marketingowe. Gdyż bardzo duże znaczenie, mocno przewyższające poziom i jakość sprzedawanych usług, ma reklama. Bo cóż z tego, że jesteśmy mistrzami w danej dziedzinie jeśli nikt o nas nie wie?

Wylegitymuj się spełnioną obietnicą

Jeśli reklama okazała się skuteczna a klient swój azymut nakierował na Twoją firmę i za pomocą kompasu marketingowego określił kierunek inwestycji własnego kapitału, to najważniejszym Twoim zadaniem jest nie zawieść jego zaufania. Jest to niezwykle proste a jednocześnie sprawiające trudność tysiącom . Karol Bunsch doskonale oddał sens niespełnionej obietnicy

"Łatwiej odbudować zburzone miasto niż zburzone zaufanie."

Jak się to ma do interesów? Przedstawiając ofertę, składasz obietnicę sprzedaży usług dokładnie dopasowanych do potrzeb klienta. Transakcja w punkt rozwiewa wszelkie wątpliwości a Twoja marka zyskuje dobry wizerunek. Dotrzymana obietnica, troska o potrzeby oraz atmosfera partnerstwa pozytywnie wpływa na wizerunek Twojej firmy a Ty zdobywasz zaufanie.

Nie daj o sobie zapomnieć

Budowa partnerskich relacji to złożony proces. Profesjonalizm, zaufanie i odpowiednia jakość niekoniecznie mogą wystarczyć. Konsument zawsze poszukuje czegoś więcej. Kiedy zadowolenie z usług jest optymalne i we wspólne relacje wkrada się nuda, czas wytoczyć ciężkie działa w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Tu z odsieczą śpieszą akcesoria reklamowe. Pełnią one rolę podziękowania za współpracę, wspierania strategii marketingowych lub reaktywacji kontaktów biznesowych. Wręczając więc upominek z logo firmowym, musimy przeanalizować, jaki efekt zamierzamy takim gestem osiągnąć oraz w jakiej wysokości zaangażujemy środki finansowe. Aby zaproponować klientom nieszablonowe rozwiązania, które będą zarazem stylowe i eleganckie trzeba liczyć się z większym wydatkiem. Jednak musimy wziąć pod uwagę korzyści z tego wynikające. Klient zyskuje atrakcyjny przedmiot, a jednocześnie przekonanie, że firma nie jest nastawiona jedynie na szybki zysk.

Najlepszy czas na upominek

Nie da się określić właściwego czasu na wręczenie dodatku poprawiającego wizerunek firmy i umacniającego markę. Jedno jest pewne, kreatywne podejście zaowocuje większym przywiązaniem klienta.


Wygodne poduszki w kształcie walizki to ciekawe rozwiązanie, które posaidają busy z Rzeszowa do Holandii.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Co nowego w świecie Facebooka

Co nowego w świecie Facebooka


Autor: Ania Wilczak


Platforma komunikacyjna Facebook Messenger to jedna z najprężniej rozwijających się na rynku.


Częste aktualizacje dostarczają nowych, atrakcyjnych funkcjonalności dla użytkowników, ale też dla developerów. Warto spojrzeć co nowego posiada chatbot M, oficjalny wirtualny doradca Facebooka, jakie zmiany szykują się dla kodów na Messengerze oraz w świecie gier dostępnych na platformie.

Chatbot M ma już całkiem dokładnie wyczuwać, kiedy rozmawiamy ze znajomymi o planach, na przykład obiadowych i polecać w tym momencie najlepsze lokale korzystając z bazy delivery.com. Ta aktualizacja ma również obejmować grupowe płatności. Na razie opcja dostępna ma być tylko na terytorium Stanów Zjednoczonych. Platforma zaktualizowana została również w obszarze gier. Rozgrywki z naszymi znajomymi zobaczymy w specjalnej zakładce, a sam mechanizm gier polegać ma na rundach turowych. Takie urozmaicenie powinno przyjąć się dla miliarda użytkowników Messengera, ponieważ według statystyk w samych rozegranych gier na komunikatorze było już 1,5 miliarda w ciągu ostatnich 90 dni.

Nowości zobaczymy też na obszarze wykorzystywania kodów QR. Ich skanowanie dostępne już będzie na wydarzeniach takich jak koncerty i mecze, dając użytkownikom dostęp do szeregu nowych informacji i danych. Chociaż popularność kodów QR nigdy nie była zbyt duża, to taka aktualizacja może sprawić, że chętniej będziemy z nich korzystać, a same kody zyskają na popularności wśród reklamodawców i brandów.

Narzędzie do generowania kodów to szansa dla biznesowej sfery na Messengerze. Firmy będą mogły tworzyć własne kody i pracować nad ciekawymi strategiami marketingowymi. Dla brandów oznacza to wdrażanie narzędzi osobno do handlu i osobno do reklamy. Chatbot sprzedażowy miałby wtedy inne funkcje niż ten stworzony ekskluzywnie na potrzeby marketingu.


Każda zmiana na Messengerze to krok do przodu dla conversational commerce, botów i AI. Im więcej ciekawych funkcji oferują nam wirtualni asystenci, tym łatwiejsze staje się reklamowanie botów, a także odkrywanie ich na platformie przez użytkowników.


Warto przeczytać: Klient chce rozmawiać. Także w internecie.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Technologia Wi-Fi w służbie marketingu

Technologia Wi-Fi w służbie marketingu


Autor: Barbara Lisowska


Dzięki nieustannemu rozwojowi technologii, powszechny dostęp do sieci Wi-Fi stał się standardem w większości punktów usługowych.


Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez JiWire, aż 79% konsumentów przyznaje, że na ich decyzje zakupowe wpływa właśnie możliwość bezpłatnego podłączenia się do sieci. Odpowiedzią na potrzeby współczesnych konsumentów staje się strategia omnichannel, czyli wielokanałowość sprzedaży, która już w najbliższej przyszłości stanie się kluczowym elementem marketingu w branży retail. W jaki sposób firmy mogą wykorzystywać technologię Wi-Fi w realizacji swoich celów biznesowych i zwiększania konkurencyjności?

Źródło wiedzy o klientach

Technologia Wi-Fi stanowi nie tylko konieczne udogodnienie dla konsumentów, ale umiejętnie wykorzystana, może otwierać zupełnie nowe możliwości biznesowe dla firm. W szczególności w sklepach, centrach handlowych, hotelach czy restauracjach, umożliwia ona oparcie strategii analityczno-marketingowej na dostępie do sieci internetowej. W praktyce, wszystkie te miejsca mogą informować znajdującego się w pobliżu klienta o dostępie do Wi-Fi. Po zalogowaniu do sieci klientowi wyświetlana jest strona powitalna, wykorzystywana do wysyłania komunikatów w trakcie i po zakończeniu wizyty w lokalu. Zebrane dzięki technologii Wi-Fi dane, w tym dane o płci, wieku czy długości wizyty, stanowią cenną wiedzę, którą można i warto przekuć w trwałe relacje, przynoszące firmom wymierne zyski finansowe.

Nowy kanał komunikacji

Wiedza zebrana za pomocą technologii Wi-Fi ułatwia kierowanie do odbiorców targetowanych komunikatów. Przykładowo, sklepy mogą wysyłać do swoich klientów komunikaty ze zniżkami, hotele przekazywać informacje o pobycie w obiekcie, a restauracje powiadamiać konkretne grupy docelowe o nowościach w menu. Zaletą marketingu opartego na technologii Wi-Fi są obopólne korzyści – z jednej strony pozwala on firmom gromadzić wiedzę o swoich klientach, a z drugiej dostarczać klientom wartościowe dla nich treści. To z kolei przekłada się na lojalność konsumentów i zwiększenie koszyków zakupowych. Komunikacja z klientem, która wykorzystuje technologię Wi-Fi, pozwala także firmom na badanie satysfakcji klientów, a w razie potrzeby – szybką poprawę oferowanych produktów lub usług.

Sposób na większy footfall

Właściciele firm z branży retail mogą także wykorzystywać technologię Wi-Fi dostępną na przystankach komunikacji w celu zwiększenia footfallu, czyli ruchu w swoich lokalach. W praktyce, mają oni możliwość kierowania do klientów – posiadających włączony czujnik sieci Wi-Fi - informacji o kuponach zniżkowych, które mogą następnie wymienić w lokalu. Takie niestandardowe połączenie działań offline i online zdaje się mieć szczególną wartość w dobie ogromnej konkurencji.

Skuteczna przestrzeń reklamowa

Strona startowa, pojawiająca się klientowi przy pierwszej próbie połączenia z Wi-Fi to idealne miejsce na promocję galerii handlowej lub konkretnych sklepów znajdujących się na jej terenie. Opcja spersonalizowania wyglądu ekranu głównego daje ogromne możliwości w zakresie informowania klientów o nowościach w ofercie. To także doskonały sposób na ograniczenie wydatków związanych z reklamą zewnętrzną.


Sprawdź również: technologia wi-fi

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.